11. Przyjaciel [part 2]

214 2 2
                                    

Wyjechałem wczesnym rankiem, na swoim czarnym rumaku z miasteczka i według swoich wspomnień skierowałem się na wschód, w stronę Wielkich Kniei.

Po kilku godzinach drogi wśród pól i łąk, dotarłem do pierwszych drzew gigantycznego lasu. Zsiadłem z konia i podszedłem do pierwszego drzewa, gdy chciałem przekroczyć granice, którą stanowiło zza drzewa wyskoczyła hamadriada.

-Stój!- krzyknęła agresywnie z wyciągniętym przed siebie krótkim nożykiem.- Nie wejdziesz do Wielkich Kniei, rozbójniku!

Zatrzymałem się i spojrzałem na nią odrobinę rozczarowany.

-Ines, ja nie jestem rozbójnikiem i ty chyba to powinnaś wiedzieć -spojrzałem na nią z nadzieją, że sobie przypomni. Jednak na jej twarzy pojawił się wyraz niezrozumienia.- Jestem...-zawahałem się, zapomniałem na chwilę jak się nazywałem. Wziąłem szybki wdech gdy sobie przypomniałem-...Yarlax.

Nimfa schowała nóż I spojrzała na mnie zdziwiona.
-To naprawdę ty?- niewieżyła, że mówię prawdę.

-Kiedy opuszczałem Knieje mówiłaś mi, że w pierwszej napotkanej wiosce znajdę schronienie i nową rodzinę, że zaopiekują się mną i pomogą poradzić sobie ze stratą, że nadadzą mi nowe imię, które otworzy przede mną nowe życie. Miałaś rację... nazywam się Harley, ale moje pochodzenie się nie zmieniło. Dalej jestem Yarlax'em z Wielkich Kniei.

Kobieta zamrugała oczami, jakby próbowała odpędzić łzy.
-Yarlax Harley, brzmi pięknie- zaśmiała się, delikatnie ocierając łzę, która mimo wszystko spłynęła po policzku.

Zjechałem ze ścieżki obok smukłej sosny i zdałem sobie sprawę, że te kilka lat temu kiedy stąd wyjeżdżałem starałem zacierać za sobą ślady, co patrząc na to teraz, nie wyszło mi najlepiej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zjechałem ze ścieżki obok smukłej sosny i zdałem sobie sprawę, że te kilka lat temu kiedy stąd wyjeżdżałem starałem zacierać za sobą ślady, co patrząc na to teraz, nie wyszło mi najlepiej. Szałasy co jakiś czas na trasie którą się poruszałem, ślady krwi na drzewach czy nawet zwierzęce kości w szałasach sprawiały, że chciało mi się śmiać z moich umiejętności. Prawie trzy lata w twierdzy nauczyły mnie wielu rzeczy. Wziąłem głębszy wdech słysząc, po raz setny, jak nieletni z Vaitho mnie śledzą. Obróciłem się i udając niepewność, zmarszczyłem brwi.

~Dzieci~ pomyślałem i popędziłem konia.

~Dzieci~ pomyślałem i popędziłem konia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
One-shoty (nie tylko lgbt+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz