W ostatnim czasie nie czułem się sobą. Unikałem Theodora w szkole jak tylko mogłem, on natomiast zdawał się nie przejmować całą napiętą sytuacją między nami. Stwierdziłem, że zrobię to co zawsze. Zatracę się po raz kolejny w bólu fizycznym, który był miłą odmianą dla bólu psychicznego. Właśnie kierowałem się do klasy, kiedy usłyszałem głos Sophie.
- Max! Mamy razem lekcje, cieszysz się? Dawno się nie widzieliśmy.- uśmiechnęła się szeroko. Nie, nie cieszyłem. Tym bardziej, że za jej plecami widniała sylwetka Mitchella.
- Mhm, też się cieszę- szybko się odwróciłem i zająłem miejsce w klasie. Skupiałem całą uwagę na lekcji, ale coś a raczej ktoś mi w tym skutecznie przeszkadzał. Wzrok tylko jednej osoby miał taką moc. Nie miałem pojęcia dlaczego gapił się na mnie. Nie było to przyjemne uczucie, dlatego po dzwonku jak poparzony wyszedłem z klasy. Z ulgą poszedłem do domu, ale jak to moje szczęście ojciec znajdował się w środku budynku. W stanie o wiele bardziej gorszym, niż tylko złym.
- No w końcu! Odwiedziłeś dom! Ty myślisz, że to jest jakiś hotel?!-pierwsze uderzenie, potem kolejne, aż straciłem co do tego rachubę. Jedyne co zapamiętałem to białe marurowe płytki. Tylko tyle.
Obudziłem się mało kontaktując. Zapach krwi i wybielacza rozbudziły mnie do końca. Podniosłem się i skierowałem do pokoju. Odrobiłem lekcje i wziąłem naprawdę ekspresowy prysznic. Kiedy kładłem się spać napisałem wiadomość do Theodora
Do Theodor
Tchórzysz mi powiedzieć co myślisz i wytapiasz we mnie swój wzrok?Po minucie żałowałem, że wysłałem taką wiadomość, ale już nic nie mogłem zrobić. Usnąłem myśląc jaki głupi jednak jestem.
Tymczasem Theodor odczytał treść i przeklął się w duchu. Tchórzył. Bał się odrzucenia. Nigdy nikt się o tym jednak nie dowiedział.
Następnego dnia byłem niewyspany. Kiedy wychodziłem do parku na spacer dogonił mnie Mitchell. Szczerze obawiałem się tego co może powiedzieć.
- Słuchaj, mamy do wyjaśnienia pewną sprawę. Pójdziemy do mnie na kawę?- uniosłem brwi z zaskoczenia. On i kawa? Że jeszcze ze mną? Dobre żarty. Jego twarz jednak wyglądała na śmiertelnie poważną. Niestety przytaknąłem jego propozycji i po krótkim spacerze siedziałem u niego w domu, trzymając w dłoniach gorący napój.
- Więc? Powiesz mi w końcu o co chodzi Theo?- upiłem łyk kawy. Byłem ciekaw co ma mi do powiedzenia.
- Wtedy, podczas ostatniej rozmowy skłamałem. Skłamałem, że byłem naćpany w tamtym momencie. Byłem w pełni świadomy tego co robię.
Moje serce zaczęło bić szybciej. Uradowałem się, aż wstałem z tych emocji. Nie wierzyłem, że on to powiedział. Przetarłem twarz dłońmi i wziąłem kilka głębszych wdechów. Ale to działo się naprawdę. To nie była moja wyobraźnia. Opanowałem się po chwili. Nie mogę tak bardzo się ekscytować. Jeżeli on nie czuję tego samego to nie ma sensu mieć nadzieji na coś większego. Naszej relacji nie mogłem nazwać nawet przyjacielską, a co dopiero romantyczną. Poczułem obecność Theodora za darmo mną. Odwróciłem się do niego i z przykrością musiałem stwierdzić, że moje plecy napotkały ścianę. Oparł dłonie pomiędzy moją głową. Byłem na skraju pułapki, w którą mnie wepchnął kończąc to wszystko pocałunkiem. Innym niż wtedy. A ja nie chciałem tego kończyć. Skoro mam stracić głowę to chociaż przez chwilę chcę poczuć się szczęśliwy.
- Czyli... Ty czujesz coś do mnie Theo?- zapytałem cicho. Obawiałem się odpowiedzi jaką mogłem usłyszeć.
- To samo co ty do mnie Max... To samo... - usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy film. Przytuliłem się do jego boku. Od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Móc być w ramionach osoby, którą darzysz uczuciem.Okazało się, że usnąłem w połowie seansu i teraz leżałem w łóżku Theodora wdychając jego perfumy. Jakim cudem nawet pościel nimi pachnie? Spojrzałem na niego, jak wchodził do sypialni i zaraz potem położył się obok mnie i przytulił do siebie.
- Wyspany? Długo się zdrzemnąłeś.- zapewne to z winy stresu mało spałem w ostatnim czasie.
- Wyspany, powinienem chyba już wracać - podparłem się na łokciach. Co jak co, ale nie chciałem zabierać mu czas.- Nie wracasz, jest późno i ciemno. Nie będziesz się błąkać sam. Zrobiłem kolację... Możemy ją zjeść ją razem jeżeli chcesz- był zakłopotany. Wyglądał naprawdę uroczo. Starał się być inny, zauważyłem to.
- Pewnie, dziękuję- złożyłem krótki pocałunek na jego policzku i ruszyłem do kuchni. Zapach kuchni włoskiej, wręcz we mnie uderzył. Uwielbiam makarony. Szczególnie w wydaniu tej kuchni. Uśmiechnąłem się do siebie i zjedliśmy posiłek w przyjemnej atmosferze. To wszystko wyglądało na idealne. Tylko jeszcze wtedy nie wiedział. Tylko brakowało do tego spadających gwiazd, a wyszedłby kadr wyjęty z filmu romantycznego.- Moi przyjaciele robią imprezę. Chciałbyś pójść ze mną?- odłoży naczynie na blat i spojrzał na mnie.
- Czemu nie. Przyda się trochę rozrywki w życiu- uśmiechnąłem się lekko i wyszliśmy na zewnątrz. Było dość mroźniej biorąc pod uwagę fakt, iż był to marzec. Po chwili doszliśmy do wielkiego domu ozdobionego w różne balony i serpentyny. Wyglądał świetnie. Miał swój klimat. Weszliśmy do środka i zmieszaliśmy się z tłumem. Po jakimś czasie zauważyłem, że Theo był trochę podpity i jedna dziewczyna. Ta sama , którą widziałem pierwszy raz z nim, przytulała się do niego. On nie zdawał się być tym przejęty. Odwrotnie, śmiał się i obejmował. Po chwili dziewczyna pokazała na mnie, a on tylko machnął ręką. Ale to co powiedział zabolało gorzej, niż pocisk z pistoletu.- On? Jest tylko przygodą, zaliczę go i wrócę do ciebie słonko.- po tym zaczęli badać sobie gardła i zniknęli w jednym z pokoi. A ja? Wybiegłem ze łzami w oczach na zimne powietrze. Od początku wiedziałem, że to się tak skończy. A ja wierzyłem w miłość idealną. Jak widać grubo się pomyliłem. Kilka godzin bycia razem rozpadło się jak szklana szyba. A jej odłamki boleśnie wbijały się w moją skórę raniąc doszczętnie.
W domu znów pozwoliłem sobie na ból fizyczny, żeby tylko znieść ten psychiczny. Po moich policzkach płynęły bezustannie łzy. Na tym świecie chyba nie ma dla mnie zapisanego szczęścia. Jestem skazany na wieczne nieszczęście ze strony swojej miłości. Wbrew pozorom nie znienawidziłem go. Dalej darzyłem go uczuciem, ze świadomością tego, iż prawdopodobnie mnie zdradził. Czy naprawdę nie mogłem zakochać się choć ten jeden jedyny raz szczęśliwie? Spotkać się w kawiarni i rozmawiać na różne ciekawe tematy. Zamiast tego zakochałem się w Theodorze Mitchell'u i stwierdzam, że jest to najgorszy błąd mojego życia.
CZYTASZ
Deal With Dead Soul
Teen FictionZ zewnątrz uśmiechnięty siedemnastolatek. We wewnątrz prawie martwa dusza... Czy chłopak wyjęty spod prawa zdoła mu pomóc? Czy połączy ich więź zrozumienia i przyjaźni? A może jeden z nich jednak poczuje coś więcej? ! Książka wolno pisana!