three

3.2K 174 456
                                    

Przykuty do samochodowej szyby, Will wypuścił powolny oddech, oddając się głębokiemu snu. Zmęczenie wzięło górę, gdy usłyszał ostatni dzwonek, a Will wolnym krokiem powlókł nogami do samochodu Jonathan'a, nie zwracając uwagi na ciągłe gadanie Jane. Pożegnał się z dziewczyną jedynie, smętnym skinienem głowy, obiecując że zobaczą się następnego dnia.

Niestety Jonathan nie byłby sobą, gdyby gwałtownie nie zahamował, wprawiając Will'a w szok, gdy stanął twarzą w twarz z przednią konsolą, przeklinając pod nosem. Zaspany i wkurzony posłał w stronę brata środkowy palec, wyszedł z samochodu bez jakiegokolwiek słowa, wpadając prosto na deszcz.

Drobne krople wody zamoczyły materiał zwiewnej bluzy, tworząc ciemniejsze plamy. Will wbiegł do domu, krzycząc głośne dzień dobry, a następnie zatrzasnął drzwi własnej sypialni opadając placami na łóżko. Zakrył twarz dłońmi wzdychając. To był ciężki dzień, nawet jeśli nie stało się nic szczególnego.

Rozglądnął się wokół, krzywiąc na stertę pudeł z rogu pokoju, oraz żółty kolor ścian. Minęły trzy miesiące, a nic nie zostało naruszone. Will nie miał ochoty, ani chęci zrobić cokolwiek z wyglądem pokoju, a już napewno nie przemalowanie ścian, z którymi mierzył się kilka razy. Puszki farby dalej stały pod oknem, tak samo jak kilka nowych nie rozpakowanych mebli.

Will marzył o powrocie do łóżka, od kiedy został z niego wyrwany dzisiejszego ranka. Miał ochotę zawinąć się w kłębek i przespać następne kilkanaście godzin, gdyby nie obowiązkowa praca domowa. Czasami naprawdę wątpił w swoją inteligencję, szczególnie gdy nie rozumiem prostych matematycznych obliczeń, a już napewno nie rozumiał nauczycieli zadających pracę domową w pierwszy dzień szkoły. Niechętnie podniósł się z materaca, w tym samym czasie ktoś zapukał do drzwi.

Z miłą chęcią opuściłby kolację i zajął się nauką, gdyby nie Joyce i jej zachęcający uśmiech. A Will nie miał serca jej odmówić, a tym bardziej jej martwić.

Usiadł przy okrągłym drewnianym stole, oświetlonego jedynie lampą wiszącą metr nad jego głową, nalewając soku porzeczkowego do szklanki. Przełknął ślinę na sam widok warzywnej zapiekanki, a poranne płatki podeszły mu do gardła. Nie miał ochoty jeść, a sam widok jedzenia przyprawiał o mdłości.

— Will, jak ci dziś poszło? Słyszałam, że ta szkoła jest bardzo dobra. Pomocni pedagodzy i bardzo dobre opinie — Joyce obdarzyła syna promiennym uśmiechem, zachęcając do rozmowy.

— Nic szczególnego, szkoła jak szkoła — wzruszył ramionami, nabijając na widelec pierwszy kęs zapiekanki — zwykła szkoła.

— Poznałeś kogoś nowego?

— Dwie dziewczyny. Należą do samorządu uczniowskiego i ich znajomych, więc chyba wpadłem w gniazdo os. Bezpowrotnie — wymruczał pod nosem, tak by nikt przy stole nie usłyszał — są mili. Może, nie będzie aż tak źle...

— Nie spodziewałem się tego po tobie — Jonathan kleplął Will'a w ramię, zbyt mocno jak na jego gust, a z ust Will'a wydobył się cichy jęk — pierwszy dzień, a już zwróciłeś uwagę dwóch lasek. Tylko pamiętaj o gumkach, myślę że mama nie chcę mieć jeszcze wnuków.

Will odłożył widelec z skrzypem, odsuwając krzesło od stołu. W ciągu swojego życia kilkukrotnie, powtarzał by nikt nie kwestionował jego seksualności, a już napewno nie w formie żartu. A Jonathan, nigdy nie dawał za wygraną.

Kiedy Will skończył dwanaście lat, dopiero wtedy zaczął odkrywać swoją orientację seksualną. Na początku myślał, że to tylko fantazja, a ta z czasem przejdzie, ale po kilku latach wiedział, że to nigdy nie nastąpi. Kiedy chłopcy w jego wieku zaczęli interesował się dziewczynami, Will zwracał uwagę na chłopców. Nie interesowały go długie włosy, delikatnie rysy twarzy, czy krągłe piersi. W szatni zwracał uwagę na rozwijające się mięśnie i wybrzuszenia w bokserkach.

It's just sex |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz