Szczery uśmiech

157 21 4
                                    


                                                                                      Wilbur POV:

F: Zostaje u Wilbura i Mr. Quackitiego

Sally przyszła do pokoju i zaczeła sie przerażająco usmiechac

S: Głupi bachor. Najlepiej by było jakbyscie wy wszyscy umarli. Spalcie sie bo i tak wasze miejsce jest juz w piekle.

Quackity sie wkurzyl przez te słowa i uderzył z całej siły tą k0rwe w twarz. Cicho sie zasmialem i zabralem obojga chłopakow do samochodu. 

A: Will, Fundy, wy jestescie jakos spokrewnieni?

W: Tak, Quack. Fundy jest moim synem.

F: A on moim ojcem, lekko ch0jowym ale zaufam ze sie zmieniles. Jak zrobisz cos Mr.  Quackitiemu bądz mi to koniec. 


Westchnąłem i poprostu jechałem dalej do domu z wstrętną ciszą, nikt sie nie odzywał i było słychac tylko grające radio.
Gdy tylko dojechalismy wysiadlem i otworzyłem Alexowi i Fundiemu drzwi. Weszlismy do domu i odrazu poszlismy do kuchni by cos zjesc bo pewnie Fundy umierał z głodu.

W: Furek co chcesz jesc?

F: ... 

Alexis probowal powtrzymac smiech tak bardzo ze byl caly czerwony.

F: ILE RAZY MAM CI MOWIC ZEBYS TAK NA MNIE NIE MOWIŁ?

W: uuuh 

F: Ugh.. Zmieniajac temat zrob mi cokolwiek prosze.

W: Alr

A: Willy mi też coś zrobisz? 
 
W: Jasne.


"Chwila k0rwa czy on do mnie powiedział Willy? O moj boze-"

Zrobilem sie cały czerwony i odwrocilem sie do nich plecami. Wziąłem kilka wdechow i moja twarz byla mniej zarumieniona. Zaczalem robic im jedzenie a gdy tylko skonczylem dalem im je przed nos by jedli. 
Poszedłem do kibla przemyc twarz zimną wodą i sie lekko ogarnąć.

"Jap1erdole przeciez nie jestem gejem dlaczego zaczalem miec motylki w brzuchu gdy Quack powiedział do mnie "willy".. A moze ja jestem Bi? Oh, juz nie mam pojecia.."

Wyszedłem po kilkunastu minutach z toalety i do nich poszłem z uśmiechem.

W: Chcecie gdzies isc albo cos poogladac? 

Floris (Fundy) odwrocil sie do mnie z swiecącymi oczyma.

F: MOZEMY ISC DO KASYNA? Brakuje mi czasu gdy bylo Las Nevadas i kasyno Mr. Quackitiego

A: Fundy nie musisz na mnie mowic "Mr. Quackity" mow Alex albo poprostu Quackity. I wsumie to dobry pomysł tez bym chcial isc do kasyna.

W: Uh, no dobrze. No to idzcie sie ubrac jakos i pojedziemy.


Obojga poszli na gore i po 15 minutach wrocili. Wygladali swietnie, Quackity miał koszule na ktorej krawat miał własne życie, czarne rekawice na ktorych bylo duzo pierscionkow, czarne spodnie oraz buty. Za to Fundy miał zapietą koszule, kamizelke jak kelner, czarne spodnie i czarne buty. 

W: Wow-

A: Jestesmy ubrani jak kiedys Fundy!

F: IKRR 

W: Dobra, idziemy chodzcie.

Poszlismy do auta i pojechalismy do najblizszego kasyna. Quackity oraz Floris wyskoczyli podekscytowani z auta i pobiegli do srodka a ja powolnie kroczyłem za nimi. Gdy tylko bylismy w srodku zauwazylem mały bar z alkoholem dlatego tam poszłem i rozglądałem sie Fundym i Alexem. Te kasyno było tak małe że mozna bylo wszystkich zobaczyc z baru. Po 3 godzinach gdzie byłem juz lekko naj3bany ale kontaktowałem podszedł do mnie upity Quackity. Spojrzalem na niego i zanim zdąrzyłem powiedzieć jakiekolwiek słowo on mnie pocałował namietnie, byłem zdziwiony ale oddałem pocałunek. Wziąłem młodszego od siebie na kolana i zaczelismy sie namietniej lizac. Po około 20 minutach widzialem tylko jak Quackity schodził na moją szyje a mi sie urwał dysk.

                                                                                   Rano 8:43

Leżałem na podłodze bez koszulki a obok mnie był Alex. Ledwo sie podniosłem by sprawdzic co sie dzieje. Ale gdy juz sie obudziłem i kontaktowałem zrobilem sie czerwony jak pomidor i sie zaciąłem. Po jakims czasie obudził sie i Quackity.

A: ...Wilbur..?





YO, PRZEPRASZAM ZE TAKIE KROTKIE ALE NIE MAM ZA DUZO CZASU NA NAPISANIE DLUZSZEGO PRZEPRASZAM.. MILEGO CZYTANIA!!





♥︎ He is the other man. ~ 𝐐𝐮𝐚𝐜𝐤𝐛𝐮𝐫 ♥︎ 𝐓𝐍𝐓 𝐃𝐮𝐨 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz