POV. Quackity
W: Quackity?!-
spojrzałem jeszcze raz na wysokiego bruneta po czym szybko wstałem na nogi
A: I- A- Co sie działo.?
Zanim Will zdązył mi odpowiedziec, przybiegł fundy, Nasz kochany furas.
F: QUACKITY WILBUR CO WAM JEST GDZIE WY BYLISCIE CZEMU WAS NIGDZIE NIE BYLO JAK WAS SZUKAŁEM.?
W: Cały czas lezelismy tutaj furasie.
Wilbur popatrzał na mnie wzrokiem ze mam potwierdzic dlatego kiwnąłem głową na tak
A: Will mozemy isc na chwile pogadac w cztery oczy..?
W: Jasne, Fundy poczekasz chwile gdy nas nie bedzie?
F: mhm.
Złapałem Willa za ręke i poszlismy w ustronne miejsce.
A: Pamietasz moze co sie działo przed.. no wiesz czym.
W: Hmh, pamietam, ze podszedłes do mnie kompletnie pijany i zaczales mnie całować, dalej nic nie pamietam, pozatym nawet jakbym pamietał to bym ci teraz nie powiedział. Łeb mnie nakurwia gorzej niz po tym jak Phil mi zajebał z buta
Zaczerwieniłem sie i zakryłem na chwile twarz dłońmi.
"Japierdole czy ja naprawde az tak poskradałem zmysły ze całowałem Willa gdy jestem w jebanym małżeństwie..? Boze swiety jaki ja jestem głupi, dlaczego w ogole pomyslalem ze to bedzie dobry pomysł pojechac do kasyna.."
W: Wszystko dobrze Quack?
A: Huh? A- tak, tak oczywiscie. Jestem poprostu zdziwiony ze ja i ty sie całowalismy- Wiesz to troche dziwne..
W: Dziwne? Znaczy- No niby tak ale dlaczego
A: Mam męża przeciez, to nie w moim stylu tak zdradzac..Wilbur poprostu na mnie spojrzał zawiedzionym wzrokiem bo wiedział ze Jshlatt strasznie mnie traktowal , i pewnie myslał ze bede mial na niego juz wyjebane. Ale nie, jeszcze nie.
A: ...NO WŁASNIE, SHLATT! On jest w szpitalu, ja musze do niego isc, jechac, cokolwiek ja-
W: Moge cie podwieźć.Spojrzałem na wysokiego chłopaka z lekkim usmiechem
A: to swietnie! Chodzmy!
W: Ekhem.Popatrzałem na siebie a potem wilbura i dostrzeglem ze oboje nie mamy koszulek.
A: ....AAAALE PIERW UBIERZMY SIE W KOSZULKI HUH-?
Brunet sie zasmiał a ja pobiegłem po moją koszulke i odrazu ją ubrałem, za to Wilbura poprostu rzuciłem na jego głowe. Wyszłem z kasyna ciągnąc za sobą Fundiego i czekalismy na Willa w aucie.W: Fundy odstawimy cie do domu i pojdziemy cos zalatwic dobrze? Pozniej znowu przyjdziemy
F: Uh no spoko, a wiecie jak długo was nie bedzie?
A: ok. 20 minut.
F:Oki!!
Podjechalismy pod dom i wysadzilismy Fundiego, gdy tylko rudy wszedł do domu odjechalismy i kierowalismy sie w strone szpitala gdzie leżał shlatt.
Po 5 minutach drogi juz tam bylismy. Wyskoczyłem z auta a will spokojnie z niego wyszedł. Pobiegłem do szpitala do pokoju mojego męża.
Sh(Shlatt): No prosze, wkoncu postanowiłes mnie odwiedzić, cos nowego.
A: Nie moja wina ze mam przez ciebie traume i bałem sie cie widziec. Powinienes sie cieszyc ze sie przejąłem i przyszedłemSh: Ta, Ta, bardzo ci dziekuje wiesz. Normalnie ratujesz moje zycie tym.
A: Shlatt, ja przyszłem do ciebie bo sie martwiłem a ty co robisz? Probujesz zrobić kłotnie z niczego. Jaki jest twoj problem do cholery?
Sh: Ja żadnego nie mam bron boze, czemu myslisz ze robie jakąkolwiek klotnie kiedy tylko ty sie tutaj bulwersujesz?
A: ...Wiesz ty co. Chcialem ci zrobic miło, ale widze ze tobie sie nie da. Zawsze musisz robic z czegos jebaną kłotnie, nie mam juz do tego nerwow.
Sh: Zeby mi sie zrobiło miło mozesz mi possac chuja dziwko pierdolona. Zniszczyłeś mi zycie
A: Ja ci zniszczyłem? JA CI DO CHOLERY ZNISZCZYŁEM ZYCIE?
Sh: tak.
Ja i Shlatt zaczelismy sie klocic tak głośno, że az przyszła pielęgniarka i Will by nas uspokoić. Nie miałem do niego wiecej slow, odwrocilem sie pokazując mu srodkowy palec, wychodząc chwyciłem Wilbura za reke i wyszlismy z szpitala.
W: Przykro mi, przez to co sie stało, przez to ze masz takiego męża.
A: Nie twoja wina, jedzmy poprostu do Fundiego.
Droga powrotna była bardzo cicha, aż za cicha czułem sie strasznie nie swojo w tym momencie. Gdy tylko przyjechalismy uciekłem do pokoju Willa nawet nie witając sie z fundym.
Słyszałem jak ktos wchodzi po schodach, to will. Leżałem na jego łozku przykryty kołdrą i czekałem az piosenkarzyk wejdzie do pokoju, i doczekałem sie.
A: Slucham.
Brunet bez słowa podszedł blizej, polozył sie na łożku i mnie przytulił. Pozniej usłyszałem tylko jak przybiega fundy i skacze na nas obu rowniez sie przytulajac
F: PRZYTULASKI W TRZECH
Zasmialem sie i przytuliłem ich lekko. Pozniej czułem tylko jak ciężar z serca mi spada, mysl o tym ze mam takich swietnych przyjaciol w trudnym czasie, mi pomogła. Dziekuje im szczerze za to..
F i W: Alex mamy niespodzianke dla ciebie
A: Jaką?
F: za chwile ci pokazemy ale pierw tuli.
A: Pf, no dobrze.
Koniec rozdziału! Mozecie sie zastanawiac, jaką to niespodzianke Will i rudy zostawili dla Quackitiego! Oraz przepraszam ze dlugo nie bylo rozdzialu, miałem bardzo trudny czas przez szkole i problemy. Mam nadzieje ze sie nie zloscicie, i ze part sie podoba<33
CZYTASZ
♥︎ He is the other man. ~ 𝐐𝐮𝐚𝐜𝐤𝐛𝐮𝐫 ♥︎ 𝐓𝐍𝐓 𝐃𝐮𝐨
RomantizmSzczerze? pisze po raz drugi książke i po mojej nauce pisania ff, jestem gotowy udostepnic moj comf ship w formie ksiązki!! WARNING! Knifes Blood