rozdział 3

112 12 2
                                    

Baelon przeżył tylko jeden dzień.
O jeden dzień za krótko według Reillyn.
Kobieta bardzo dobrze pamiętała ten moment gdy przyszła do pokoju matki , aby się z nią pożegnać. Kiedy tylko weszła do komnaty od razu ogarnął ją metaliczny zapach krwi oraz stęchlizny.
Atmosfera była wtedy jedną z gorszych.  Można było  wręcz wyczuć śmierć unosząca się w powietrzu.
Widok rozprutego brzucha matki ,z którego wylewała się krew wżynał jej się w pamięć. Prześcieradło nabyło rubinowego koloru krwi. Przesiąkło przez cienki materiał kąpiąc na podłogę wydając dźwięk tak podobny do kropli wody podczas deszczu. Blada , zimna dłoń zwisała bezwładnie z łóżka. Martwe, pozbawione jakichkolwiek emocji oczu zwrócone były w stronę sufitu.

Białowłosej przeszło przez myśl , że nigdy nie chciała by tak skończyć jak matka. Nie w ten sposób.
Patrząc na stos pogrzebowy , można było zauważyć jak pod ciałem jej matki znajdowało się małe dziecięce ciało jej brata Baelona.
Reillyn stała sztywno patrząc pustym wzrokiem na ciała. Na jej twarzy znajdowały się ślady niwyschniętych jeszcze łez, a w środku czuła ogromną pustkę. Nie potrafiła już  wydobyć z siebie żadnych łez ani emocji.  Zimny wiatr smugał ją po twarzy ofiarując ukojenie w bólu i żalu.

Unosząc swój  pusty wzrok na Syrax widziała jak smoczyca czeka na rozkaz swojej właścicielki stojąc przy strażnikach smoków.

Na pogrzeb królowej pojawili się Velaryonowie, członkowie dworu , księżniczka Arieen z księciem Zaydenem stojący z tyłu oraz kilka kroków za królem jego namiestnik Otto Hightower wraz z jego córka Alicent , która stała przy boku Rhaenyry.

Daemon dotknął w pocieszycielskim geście jej ramienia aby następnie podejść do zapłakanej Rhaenyry.
-Czekają na ciebie.-rzekł mężczyzna .
- Zastanawiam się, czy przez te kilka godzin gdy mój brat żył ojciec odnalazł szczęście.-powiedziała młodsza księżniczka w języku valyriańskim zachowując ich intymność na małą skalę wśród tylu ludzi.

Reillyn wbijała paznokcie w dłonie aż do krwi starając się pozbyć tego uczucia, przez które ściskało ją serce. Wszystko było lepsze , nawet ból fizyczny niż towarzyszące jej uczucie.
-Teraz potrzebuję cię bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
-Nigdy nie będę synem.

Kobieta zacisnęła usta , rozumiejąc zmartwienie siostry. Nie ważne czy byłaby to Reillyn lub Rhaenyra . Ich ojciec zawsze pragnął syna. Dziedzica. Kogoś kogo mógł postawić na tronie. Natomiast posiadanie dwóch córek pokrzyżowało mu pewne plany. Białowłosa wiedziała , że Rhaenyra czeka ciężka i długa droga jeśli kiedykolwiek chciała zostać królową Siedmiu Królestw.

Rhaenyra stając krok do przodu odwróciła szybko głowę w kierunku Viserysa , który tępo wpatrywał się w ciała, aby następnie spojrzeć na Syrax.
-Dracarys!

Smoczyca zeszła powolnie w ich stronę otwierając szeroko  paszczę z której wydostał się ogień. Płomień szybko rozprzestrzenił się po całym stosie nie omijając żadnego fragmentu, sprawiając , że królową i książę odeszli na zawsze nie zostawiając nic po sobie oprócz unoszących się w powietrzu drobinek popiołu.

Stypa królowej oraz księcia była taka sama jak każde inne. Przepełniona melancholią , żalem wiszącym w powietrzu. Ludziom brakowało chęci oraz tematów do rozmów gdyż każdy z nich zagłębiał się w swoim smutku.

Reillyn wiedziała tylko,  że chciała w tym momencie opuścić to miejsce w którym czuła jakby miała się udusić. Ubrana w czarną suknie oraz z bladszą niż zwykle twarzą ruszyła nerwowym krokiem w stronę wyjścia napotykając po drodze pełne troski spojrzenie Arieen , na którego widok pokręciła głową. Musiała zostać przez chwilę sama , aby wszystko poukładać i przemyśleć. Najlepiej lecąc na smoku lub trenując.

The song of the dragon's destinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz