Pech to moje drugie imie

334 10 4
                                    

Minął niespełna tydzień. Przez ten czas ,miałam na całe szczęście, chwilowy spokój. Mimo to nie sypiałam dobrze, obawiałam się niespodzianki w nocy no i traumy wojenne dawały o sobie znać. Za każdym razem ,gdy zamykałam oczy, znowu znajdowałam się na granicy, a wokół mnie leżały ciała. Tego widoku już chyba nigdy nie wymarzę z pamięci. Krwi i zwłok. Huków i odgłosów strzelaniny. Bólu oraz ogromnego strachu.
Wykorzystania i oszukania. A przede wszystkim najgorszego. Porzucenia..

Dzięki bogu Król miał pracowity i zarobiony tydzień. Według Oswalda musiałam dojść do siebie i zwyczajnie przywyknąć. Jak to określił, miał nadzieje ,że przez ten moment samotności pogodzę się z zaistniałą sytuacją i będę mu już posłuszna jak baranek.
No napewno ,niedoczekanie. Przez ten okres czasem przychodził do mnie na krótką chwilkę wieczorami jednocześnie szukając kontaktu. Pytał się jak się czuje ,próbował nieco bliżej mnie poznać. Oczywiście moja niechęć do niego ani trochę nie zmalała. Odpowiadałam mu zbywając ,aby tylko się odczepił i nie wpadł na genialny pomysł dania upustu swoim emocjom na mojej osobie. Tego wieczoru również mnie zaszczycił swoją zacną, niesamowicie przeze mnie wyczekiwaną, królewską obecnością.

-Jak się dziś czujesz?-zapytał usiadłszy przy mnie leżącej w łóżku.

-A jak mam się niby czuć-warknęłam-poturbowałeś mnie i co, masz teraz wyrzuty sumienia?

-Ton niżej ,bo cię znowu tak ,,urządzę''. Co się mówi?-mówiąc to chwycił klamrę od paska.

-Przepraszam-westchnęłam nie patrząc w jego stronę

-Grzeczna dziewczynka-pogłaskał mnie po głowie.-Koniec laby. Od jutra będziesz miała już swoje obowiązki. Mam nadzieję ,że wykorzystała ten wolny czas na regenerację i odpoczynek. Sporo energii ci się przyda.

-Co mam znowu robić?-zdziwiłam się i ponownie zwróciłam swój wzrok na niego

-Będziesz narazie wykonywać drobne prace porządkowe. Może później wymyślę coś innego. -powiedział spokojnie-Jutro akurat wysprzątasz mój gabinet. Nie będzie mnie cały dzień ,więc masz ,aż nadto czasu. Będę koło 20 ,jeśli skończysz wcześniej i zajmiesz się czymś innym, to mniej więcej o tej porze przyjdź do mnie. Dobrze?

-Jak tego nie zrobię to mi spuścisz łomot ,więc to najzwyklejszy rozkaz.- po przemyśleniu tego co wypaplałam, chciałam odgryźć sobie język

Brunet podniósł brew.

-Jesteś nazbyt pyskata i arogancka.-pokiwał głową -ale się nie martw, już wkrótce to zmienię.-uśmiechnął się szyderczo- spróbuj zignorować moje polecenie, a tak samo jak ostatnio,
równie marnie skończysz.

-No tak..Jestem tylko popychadłem..-powiedziałam bardziej do siebie niż do niego

-Nie jesteś-zaprzeczył od razu, co mnie zdziwiło-ale zacznij się mnie słuchać. W przeciwnym razie nim się staniesz na własne życzenie.-zrobił pauzę-Pani Elżbieta przyjdzie rano i ci wskaże co i jak masz dokładnie robić. No i da ci przyrządy oczywiście. Nie próbuj żadnych sztuczek i nie zawiedź mnie. Bo inaczej wtedy porozmawiamy.

Dał mi całusa w czoło i wyszedł zostawiając mnie w niemałym szoku.

-On jest jakiś jebnięty-stwierdziłam na głos-nie dość ,że kulawy to jeszcze przystawia się do dziecka. Kim ja do cholery w końcu dla niego jestem, bo już nic nie rozumiem. Ehh..

Niedługo po jego wizycie położyłam się spać. Niestety w tym miejscu nie potrafiłam swobodnie zasnąć. Nie dość ,że byłam zestresowana faktem co zamierza ze mną zrobić ten buc, to jeszcze ta pierdolona bitwa ciągła chodziła mi po głowie..Nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się bardzo wcześnie. Nieprzytomna wzięłam krótki prysznic i się ubrałam. Chciałam się tym jakoś ocucić. Podeszłam do okna ,aby sprawdzić jak wysoko się znajduję. Niestety skok z tego piętra skończyłby się tragicznie.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić ,więc wzięłam książkę z regału i zaczęłam czytać. Jakiś czas później odwiedziła mnie kobieta po 40. Była to oczywiście pani Elżbieta wraz z całym ekwipunkiem niezbędnym do sprzątania oraz ze śniadaniem. Chociaż się tu najem.

Ptaszek w złotej klatce.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz