Prolog

563 17 3
                                    

- Jesteś pewna, że sama sobie poradzisz? - doktor Reiter spojrzała na córkę niepewnie, stojąc w drzwiach świeżo wyremontowanego mieszkania. Był to prezent urodzinowy z okazji osiemnastych urodzin. Przez ostatnie dwa lata stało jednak puste. Teraz, gdy dziewczyna skończyła liceum i rozpoczynała studia Banachowie stwierdzili, że to idealny czas, żeby córka nauczyła się samodzielności. Przynajmniej Wiktor tak uważał. Anka nadal miała w tej kwestii sporo wątpliwości.

- Nie martw się, mamo - uspokajała Nela. - Nie będę przecież daleko. Nadal mieszkam w Warszawie, więc w każdej chwili możesz mnie odwiedzić. Albo ja wpadnę na obiad, żeby nie jeść codziennie makaronu z pesto - zaśmiała się dziewczyna. Anna wciąż była nieprzekonana. Jej usta były lekko otwarte jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co, a czoło było zmarszczone.

- Ja... Po prostu nie chcę, żeby coś ci się stało wiesz?

- Dam sobie radę - zapewniła brunetka, przytulając matkę. - A gdyby coś się działo, dam znać. Zresztą będziemy się na bieżąco widywać. Pamiętaj, że będę mieć wolontariat w karetce po wykładach.

Anna tylko westchnęła, trzymając córkę w objęciach.

- Będę za tobą tęsknić.

- Od mojego mieszkania do waszego dzieli nas równo pięć kilometrów.

- To nie to samo - sprzeciwiła się lekarka. - Kto mi teraz pomoże robić naleśniki na śniadanie i pośpiewa razem do kiczowatych piosenek z radia?

- Możesz zaangażować w te czynności Milo - Nela uśmiechnęła się na myśl o przyszywanym bracie, mieszającym składniki na naleśniki. Chłopiec miał zaledwie dwa lata, ale był już całkiem inteligentny. Jego włosy były brązowe jak Wiktora, ale oczy zdecydowanie odziedziczył po Ance. Charakter był mieszanką obu rodziców. Anna, kiedy dowiedziała się o ciąży nie wierzyła, że uda jej się donosić. Po wielu próbach i niepowodzeniach straciła nadzieję. Jednak udało się. Teraz kobieta miała nie tylko dwójkę adoptowanych dzieci, ale również własne. Bez względu na różnice wszystkie kochała tak samo.

- Przynajmniej będziesz w tym samym mieście - kobieta uśmiechnęła się słabo.

- Anka, jakoś damy radę.

Na ogół optymizm nie cechował Neli, ale dla Anny była gotowa na wiele. Jako, że kobieta tym razem się zamartwiała, dziewczyna była tu by ją pocieszyć.

- Wracaj już do Milo i Wiktora. Na pewno się martwią. Jesteś tutaj od popołudnia, a zbliża się 21.

- Na pewno dasz sobie radę?

- Dam - powtórzyła się już niezliczony raz Nela. - Będzie okej. Naprawdę.

- Kocham cię - wyszeptała Anka, przytulając córkę po raz ostatni.

- Żegnasz się ze mną jakbyśmy się miały nie widzieć co najmniej rok - zażartowała dziewczyna. - Ja też cię kocham - powiedziała w końcu, przewracając oczami z uśmiechem.

ADOPCYJNA CÓRKA - Na sygnale AWI (kontynuacja "Sierota"!!!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz