Rozdział 5

198 15 9
                                    


Nela zamknęła za sobą drzwi od karetki z impetem. Mieli wezwanie do chłopaka, który przewrócił się na rowerze w parku. Wolontariuszka zastanawiała się co skłoniło pacjenta do wycieczki rowerowej. Pogoda była dzisiaj okropna pogoda, wiało i padało na przemian. Otuliła się mocniej polarem ratowniczym. Był dopiero listopad, ale już zwiastował nadchodzący mróz.

- Pamiętaj, Nela. Ostatnia szansa - rzekła na powitanie Anna, patrząc córce w oczy. Nakłonienie jej, by mogła wrócić do karetki wymagało dużo trudu. Kobieta uległa dopiero, kiedy dowiedziała się o ofiarze bójki przywiezionej przez Monikę. Nie pochwaliła Neli, ale w głębi duszy była z niej dumna. Tylko i wyłącznie z tego powodu była ona teraz w drodze na wezwanie.

- Znamy jakieś szczegóły? - zapytał Piotr za kierownicą.

- Rowerzysta przytomny, ale nie jest w stanie się podnieść. Z relacji świadków wynika, że kontaktuje.

Wkrótce dotarli na miejsce. Piotr zaparkował przy samym wejściu do parku. Ratownicy wyskoczyli z karetki.

- Sonia, torba - przypomniała Anna. Zaczęła biec, zauważając leżącego na ścieżce chłopaka. Był młody, miał może 18 lat. Jego twarz była mocno podrapana, a rower leżał obok porysowany i z przebitą oponą.

- Dzień dobry, Anna Reiter, jestem lekarzem. Co się stało? - zapytała blondynka, kucając nad pacjentem. Rozpoczęła badanie urazowe.

- Jechałem po prostu, kiedy rower o coś zahaczył i spadłem - jęknął chłopak.

- Acha, chyba znalazłem winowajcę - rzekł Piotr, podnosząc z ziemi sporej wielkości gałąź.

- Boli cię coś? - zapytała Anna, przyglądając się rozcięciu łuku brwiowego chłopaka.

- Noga i głowa.

- Wypadałoby założyć kask, młody. Oszczędziłbyś sobie bólu - zauważył Piotr.

- Sonia, wkłucie, Nela, parametry - zarządziła pani doktor. - Podejrzewam złamanie kości strzałkowej.

- Cukier w normie, ciśnienie 160/100.

- Cholera, niedobrze. To może być uraz głowy.

- Saturacja 95 - poinformowała Sonia.

- Podajemy płyny i heparynę. Piotr, leć po nosze! - zawołała Anna. Ratownik zastosował się do polecenia i po chwili wrócił ze sprzętem.  - Zabieramy go.

Pojechali, a w szpitalu szybko przyjął pacjenta lekarz, który skierował go na odpowiednie badania. Wolnością nie cieszyli się długo- już po chwili dostali informację o kolejnym wezwaniu. Tym razem zasłabnięcie starszej Pani. Następny był starszy Pan z nadciśnieniem. Kilka nieuzasadnionych wezwań. Następnie otrzymali zgłoszenie do omdlenia u nastolatki. Pojechali pod wskazany adres. W drzwiach powitała ich blada, przerażona kobieta, która okazała się matką dziewczyny. Udali się na piętro do pokoju Weroniki, bo tak było na imię pacjentce. Leżała na łóżku. Już się ocknęła, ale dziewczyna była blada i miała podkrążone oczy.

- Dzień dobry, nazywam się Anna Reiter, jestem lekarzem, zbadam cię dobrze? - standardowa procedura z przedstawianiem się. Dziewczyna nie odpowiedziała, ale jej wyraz twarzy nie wskazywał, by cieszyła się z ich wizyty.

- Saturacja, ciśnienie, cukier - poinstruowała. Ratownicy wykonywali polecenia.

- Saturacja 90, ciśnienie 110/70 - zmierzyła Sonia.

- Cukier 60 - odczytała Nela.

- Czy córka na coś choruje? - zapytała  Anna.

- Nie, jest zdrowa. Ostatnio jedynie wydaje mi się, że zrobiła się bledsza i słaba.

- To może być cukrzyca. Podajcie glukozę.

- Ja nie chcę żadnych leków - zbuntowała się milcząca dotąd Weronika.

- Weroniko, masz za niski poziom cukru  we krwi, musimy to unormować - wytłumaczyła lekarka.

- Nie chcę!

- Weronika, lekarze próbują ci pomóc - prosiła matka.

- Sonia, podajesz glukozę i krystaloidy - rzekła lekarka.

- Nie!

- Weronika, masz za niski cukier i jesteś skrajnie odwodniona. Czy stosowałaś ostatnio jakieś drastyczne diety? - Anna podejrzewała już, że dziewczyna mogła doprowadzić się do takiego stanu z własnego wyboru.

- Co was to obchodzi!

- Kiedy ostatni raz córka coś jadła? - tym razem zwróciła się do matki. Kobieta stała w kącie pokoju z przerażeniem, przyglądając się zachowaniu córki. Zapewne nie miała o niczym pojęcia. Anorektyczki są bardzo sprytne. Mają całe mnóstwo sposobów uniknięcia spożycia posiłku. Od kłamstwa o jedzeniu na mieście, po chowaniu produktów spożywczych w pokoju, a w drastycznych przypadkach trzymały one w szufladach lub kieszeniach ubrań resztki jedzenia, które według pozostałych ludzi "zjadły".

- Nie mam pojęcia. Wydaję mi się, że przedwczoraj podczas obiadu. Mówiła, że źle się czuję i nie ma ochoty na jedzenie. Myślałam, że to po prostu zatrucie.

- Zabieramy córkę do szpitala. Myślę, że wymaga ona specjalistycznych badań. Długotrwałe głodówki mogą prowadzić do niedoborów i zmian w organizmie, które mogą być nawet niebezpieczne dla życia. Sonia, podałaś te leki?

- Próbowałam, ale pacjentka nie chce wyrazić zgody.

- Weroniko, zapewniam cię, że kalorie z leków są ostatnią rzeczą, o którą powinnaś się martwić. Chcemy ci pomów. Jeżeli nie podamy ci tych leków możesz odwodnić się śmiertelnie, a jeżeli ja tego nie zrobię to i tak na pewno podadzą ci to w szpitalu.

Dziewczyna milczała. Ostatecznie wyciągnęła rękę, zamykając oczy. Wyraźnie nie przepadała za igłami.

- Gdzie ją zabieracie? - wtrąciła matka Weroniki.

- Do szpitala w Leśnej Górze. Może Pani jechać z nami.

Bezpiecznie odwieźli Weronikę do szpitala. Jak się okazało głodówki spowodowały zaburzenia pracy żołądka. Poza tym nastolatka otrzymała skierowanie do szpitala psychiatrycznego z diagnozą jadłowstrętu psychicznego.

Około dziewiętnastej, kiedy zbliżała się ostatnia godzina ich dyżuru Ruda powiadomiła ich o wypadku zaraz koło Leśnej Góry. Mężczyzna, około 50 lat, wjechał w samochód naprzeciwko. Na miejsce wysłano też 21S. Wiktor, Martyna i Nowy zajęli się ofiarami wypadku, a Anna, Sonia, Piotr i Nela prawdopodobnym sprawcą.

- Halo, słyszy mnie Pan? - Annie na szczęście udało się otworzyć drzwi zrujnowanego samochodu. - Nela, podaj kołnierz - zawołała. Wolontariuszka wykonała polecenie - Podejrzewam uszkodzenia kręgosłupa.

- O fuj, co za smród! - skrzywiła się Sonia, pochylając się nad pacjentem, by sprawdzić parametry. - Jeżeli go wyratujemy to resztę życia spędzi za kratkami za spowodowanie wypadku i jazdę pod wpływem.

- Musimy leczyć wszystkich, Sonia. Taka praca - rzekł Piotr.

- Piotr, leć po nosze. Zabieramy go.

ADOPCYJNA CÓRKA - Na sygnale AWI (kontynuacja "Sierota"!!!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz