~Kolacja u Byersów~

90 8 12
                                    

Pov.Mike
Jechaliśmy właśnie do Joyce.
Na niebie był widoczny piękny zachód słońca. Było cicho, nie rozmawialiśmy, a pomiędzy nami była trochę niezręczna cisza więc postanowiłem włączyć radio. Zacząłem podśpiewywać piosenkę:
-You better run, you better do what you can. Don't wanna see no blood, don't be a macho man. You wanna be tough, better do what you can. So beat it, but you wanna be bad
Will się na mnie spojrzał zdezorientowany.
-co ty robisz?- zaśmiał się.
-Just beat it, beat it. No one wants to be defeated. Showin' how funky and strong is your fight
It doesn't matter who's wrong or right- dalej śpiewałem. Pochwili szatyn do mnie dołączył i tak śpiewaliśmy kilka innych piosenek aż dojechaliśmy.

Bosz jaki on uroczy. Te jego brązowe włosy, cudne połyskujące, ciemno-zielone oczy, które czasem są jaśniejsze i wyglądają jakby miał szmaragdowe(Hehe Adrien XD). Jego malinowe usta, które pocałowałem tylko kilka razy, ale chciałbym więcej. Jego niski wzrost co dodaje mu uroku. Tak, zauroczyłem się w William'ie Byersie, no teraz William'ie Byers-Wheeler(HEHE). Wyciągnąłem kluczyki, i wyszedłem. Szybkim krokiem do drzwi chłopaka I je otworzyłem. Zielonooki się do mnie czule uśmiechnął co odwzajemniłem.

Zamknąłem pojazd i razem z moim mężem udaliśmy się do drzwi. Niższy już podniósł rękę by zapukać lecz Jego mama go wyprzedziła otwierając drzwi.
-Cześć, wchodźcie- przepuściła nas w drzwiach.
-cześć Mamo- przywitał się.
-dzień dobry pani Byers- kobieta spojrzała się na mnie.
-oj Mike, mów mi mamo, albo Joyce, w końcu jesteś moim zięciem- machnęła ręką.
Uśmiechnąłem się niezręcznie. Usiadliśmy do stołu, po chwili dosiedli się też Jonathan I Hopper.

POV.Will
Rozmawiałem z moim bratem gdy usłyszeliśmy dzwonek dodrzwi. Spodziewałem się kto to jest. Moja mama odrazu je otworzyła. To był nikt kto inny niż  Jane w towarzystwie Maxine.
-Cześć Mamo- powiedziały. Max już się przyzwyczaiła do nazywania moja rodzicielkę "Mamą", zapewne dlatego że często razem z Nastką przychodzą tu na herbatkę I mama je porywa na zakupy. Usiadły obok nas.
Jeszcze chwilę porozmawialiśmy i zaczęliśmy jeść. Moja mama świetnie gotuje. W trakcie kolacji było kilka pytań do nas. Gdy moja mama zapytała się dziewczyn:
-a wy dziewczyny planujecie dziecko?
Jane była zszokowana, a Max się zakrztusiła. Z trudem powstrzymywałem śmiech, zauważyłem że Mike też. Ich miny były przekomiczne.
-m-mamo, a-ale jak? Przecież my jesteśmy lezbijkami- odrzekła Nastka.
-no jakoś, słyszałam o takim sposobie chemicznym(nwm jak to sie nazywa) w gazecie z Ohio- oznajmiła. Mój wzrok powędrował na brata, który miał głowę w dół by nie było widać, że się śmieje.
-a-a to n-nie jest z-za wcześnie na t-taką rozmowę..?- odezwała się rudowłosa dziewczyna gdy już przestała się krztusić.
-może faktycznie Joyce- powiedział Hopper.

Jeszcze kilka pytań padło do mnie i Micheal'a. Było już po 22.
-zostańcie na noc, jest już ciemno, a poza tym jest sobota. Jutro będziecie na śniadanie i beciecie mogli wrócić do siebie. Max I Nastak się już zgodziły.- powiedziała moja rodzicielka.
-emn ale Mamo, ja może mam jakieś ubrania tu, ale będą za małe na Mike'a- spojrzałem na bruneta I z powrotem na mamę.
-to weźmie jakieś Jonathan'a- oznajmiła I poszła gdzieś do kuchni. Czasami nie rozumiem tej kobiety. Nie zrozumcie mnie źle, jest opiekuńcza, kochana itp. lecz jest też wybuchowa - nawet trochę zbyt wybuchowa - , mówi to co myśli- co nie zawsze jest na miejscu- I postawia na swoje.

Z brązowookim udaliśmy się do pokoju.
-no to pójdę po materac, będę spał na nim, a ty na łóżku- oznajmiłem. Chłopak nic nie odpowiedział tylko rozglądał się po pokoju. Poszedłem do salonu gdzie siedziała moja mama.
-Mamo gdzie jest materac?- zapytałem.
-a po co ci? Nie możecie spać w jednym łóżku?  Przecież jesteście małżeństwem- odrzekła. Wiedziałem, nosz kuźwa wiedziałem, że to powie.
-po za tym materac jest brudny bo  jest w szopie, Jim go wziął gdy coś naprawiał- dodała.
Nic nie odpowiedziałem tylko udałem się z powrotem do chłopaka. Usiadłem obok niego na łóżku.
-ładny masz pokój- powiedział.
-miałem- zaśmiałem się.
-jakby moja mama mówiła, że materac jest brudny w szopie bo Hop naprawiał coś i będziemy musieli spać na jednym łóżku.- oznajmiłem.
-A okej- uśmiechnął się

______________________________________________________________________
686 słów
:)

Nara

Ślub Od Pierwszego Wejrzenia||Byler||Elmax||ZAWIESZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz