𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓘

255 6 9
                                    

Przy Zamku Królewskim w Budapeszcie wybudowany został piękny, wielki, marmurowy dworek. Dworek ten był uznawany za jeden z najpiękniejszych węgierskich budowli. Posiadał on cztery sypialnie, dwa razy tyle łazienek, wielką jadalnie i kuchnie, dwa biura i salony oraz parę pokoi dla służących. Lecz nie sam budynek był najpiękniejszy, tylko otaczający go jeszcze większy ogród w którym można było znaleźć każdego rodzaju i koloru róże. Do Ogrodu można było wejść na dwa sposoby. Pierwszy sposób to wejście drzwiami znajdującymi się w jadalni. A drugim sposobem, często używanym przez młodzież było wyjście przez jedno z ogromnych okien będących w jednej z sypialni. Z tego też okna wygrywał już od dwóch godzin piękny utwór Piotra Czajkowskiego i jedynymi, słyszalnymi słowami były powtarzające się:

- Adagio, Battement fondu, Battements frappe, Rond de jambe par terre

Były one wypowiadane w różnej kolejności a towarzyszył im przy tym stukot laski o podłogę. Dziewczyna z trudem i zmęczeniem wykonywała kolejne ruchy.

- Znowu pomyliłaś kroki! Od początku

- Ja już nie mogę - oznajmiła - ćwiczymy już od dwóch godzin. Jestem wykończona.

- W takim tempie nic się nie nauczysz - oburzyła się kobieta - Za dwa tygodnie jest występ. Co ty sobie myślisz? Uważasz, że jak założysz pointy to będziesz tańczyła jak primabalerina?! To się grubo mylisz. Balet to nie tylko piękna sztuka. To pot, łzy i trud. Od początku!

- Błagam Panią. Ja naprawdę już nie mogę nawet nogi unieść

Kobieta zlustrowała ją wzrokiem od dołu do góry. Widziała iż faktycznie dziewczyna jest wykończona. Wyłączyła muzykę i hardo rzuciła przez ramię:

- Twój ojciec nie będzie zadowolony

Po tych słowach wyszła, zostawiając dziewczynę samą w wielkim pokoju.
Ona jedynie westchnęła, położyła się na łóżku i wpatrywała się w okienko w dachu przez, które do pokoju wpadały sierpniowe promienie słoneczne. Trzeba zaznaczyć, iż okienko to było jedynym małym oknem w tym pomieszczeniu. Wszystkie ściany pokoju były prawie szklane przez co z łatwością będąc w ogrodzie można było zobaczyć czy ktoś znajduje się w tym pokoju czy też nie. Mogło wydawać się to bardzo dziwne, ale niektóre osoby bardzo cenią sobie widoki na przyrodę.

- Jak ja nienawidzę baletu. Boże, chętnie zamieniłabym się życiem z Ibolyą

- Nie wiedziałam, że masz tendencje do rozmów samej ze sobą Rose - odezwał się nagle kobiecy głos

- Mama?

- No mama, mama.

Kobieta, która nie wiadomo kiedy przyszła, podeszła do szafy i włożyła do niej parę ubrań. Mama Rose a dokładnie Lilianna Killian była wysoką, szczupłą i młodą osobą. Miała blond włosy, które zawsze spinała w kok, zielone oczy i szczupłą twarz, na której często pojawiały się rumieńce. Chodziła z wielką gracją i szykiem. Na sobie miała prawie codziennie różnego rodzaju biżuterię z pereł i złota jak i białe koronkowe suknie. Tak samo jak I Rose pochodziła z Polski. Była jedną z nie wielu osób, do której Rose mogła zawsze przyjść.

- Pani Martin naskarżyła już na ciebie. Tata będzie wściekły

- Ja nie rozumiem czemu on karze mi tańczyć skoro wie że tego nie lubię. A najbardziej nie lubię tańczyć przed tymi wszystkimi posłami.

Chłopcy z Placu Broni ,,Plac a Parlament" cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz