Rozdział 1

222 24 4
                                    


Patrzę na dokumenty przed sobą i już wiem, że jestem w czarnej dziurze. Emma Harris była naprawdę młodą kobietą. Dwadzieścia jeden lat. Zaczęła studia i przyjechała do Nowego Yorku z marzeniami, a skończyła martwa w parku. Na domiar złego nie miała żadnej rodziny ani przyjaciół. Pewnie była typem samotniczki. Nie pojawiała się od tygodnia na zajęciach, ale nikt się tym nie zainteresował. Przecież równie dobrze mogła być chora. Jednak nie była. Nikt nie zgłosił jej zaginięcia i pewnie by się nawet nie zorientowali, że zaginęła. Równie dobrze jej morderca mógł ją przetrzymywać dłużej, a nic by nie zrobili. Sekcja wykazała na szczęścia, że nie doświadczyła przemocy seksualnej. Zmarła jednak dzisiejszej nocy przez oparzenia. To musi być jakiś psychopata. Wlał jej kwas do gardła przez co wypalił wnętrzności. Tak samo postąpił z jej ciałem po czym na twarzy znajdował się wosk i pełen makijaż. To nie może być jakiś amator. Zna się na rzeczy i nie wiadomo, czy Emma była jego pierwszą ofiarą. Zakładam, że był to mężczyzna, bo z kobietą mogła mieć jakieś szanse. Jej mieszkanie nie jest jakieś niezwykłe. Typowa kawalerka, ale w niezbyt bezpiecznej okolicy. Nie ma kamer. Nie wiadomo, gdzie zniknęła. Mogła pod mieszkaniem, ale równie dobrze pod sklepem. Telefon razem z laptopem znajdował się w mieszkaniu, a raczej telefon ma się zawsze przy sobie. Sprawca musiał wiedzieć, gdzie mieszka. Informatyk walczy by czegoś się dowiedzieć. Brak odcisków palców na jej ubraniu czy ciele. Jedynie materiał genetyczny pod jej paznokciami, ale nie mamy nikogo w bazie. Czyli nie notowany. Musi dobrze się ukrywać. Cholera dobrze się przygotował.

- Masz coś?

- Nic, a czas mija. Cholera przecież nie ma zbrodni idealnej, a tutaj nie mamy nawet najmniejszego zaczepienia. Czym mogła zawinić studentka sztuki?

- Nikogo nie znała tutaj, więc sprawca przypadkiem mógł ją sobie upatrzeć.

- Nic nam to nie daję. Nie mamy kompletnie nic. W jej pokoju oprócz laptopa i telefonu nie ma nic. Musiała mało tam bywać, ale jak nie tam to, gdzie?

- Praca. Musiała się jakoś utrzymać, skoro nie miała rodziny. Nikt jej nie pomagał. Musze zobaczyć wyciąg z jej konta.

- Już zleciłem to tak samo jak biling jej rozmów. Musimy czekać.

- Cholerne czekanie. Pracujesz tutaj dłużej Adam pamiętasz może czy w przeszłości były podobne sprawy?

- Hazel nie myślałem o tym, ale nie przypominam sobie. Popatrzę w archiwum, ale zapytaj ojca. Kto jak kto, ale on powinien wiedzieć, jeśli coś takiego miało miejsce.

Chciałam to rozwiązać sama, ale wiem, że bez pomocy może mi się to nie udać. Naszą rozmowę przerwał komisarz. No tak przecież to poważna sprawa i będzie chciał być na bieżąco.

- Roy, Clarke co macie?

- Szefie jeszcze nic konkretnego. Ofiara jakby nie miała życia prywatnego. Żadnych znajomych ani przyjaciół. Czekamy na wiadomości od informatyka, ale nie mamy nic.

- Roy co wy tutaj robicie? Powinniście badać każdą poszlakę, a tymczasem widzę was siedzących przy biurkach. Może jeszcze kawki wam zaparzę? Do roboty kurwa!

Wyszedł z hukiem, a we mnie aż się gotowało. Czy on myśli, że mamy to gdzieś? Pracujemy i robimy co tylko w naszej mocy. Tymczasem on tylko siedzi za biurkiem i wszystkimi rządzi. Kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły nie wytrzymałam.

- Co za idiota! Czy ja nic nie robię? Kurwa no nie wierze!

- Spokojnie Hazel. Nie pierwszy raz się przyczepił i pewnie nie ostatni.

- Kiedyś się doigra.

***

- Masz jakiegoś cichego wielbiciela?

Te słowa Adama wybudzają mnie z mojego zamyślenia. Dopiero teraz zauważam, że niesie ogromny bukiet czerwonych róż. Skąd on ma te cholerne badyle? Dziwi mnie, że kładzie je na moim biurku. Co to podnóżek dla czyiś kwiatów?

- Co to ma być?

- Kwiaty i zdaję się, że są dla ciebie.

- Dla mnie?

- Tak kurier je przywiózł przed chwilą, a akurat szedłem obok to od razu je wziąłem. Masz tam nawet liścik. Nie mówiłaś, że się z kimś spotykasz.

- Bo nie spotykam. Kiedy niby miałabym to robić? Ledwo daję radę się wyspać.

Od razu biorę w ręce ten bilecik i treść, aż mrozi mi krew w żyłach.

Droga pani detektyw zaczynamy zabawę. Pierwszą ofiarę już macie, ale kto będzie następny? Proszę mieć oczy szeroko otwarte. Te róże to na początek naszej znajomości. Mam nadzieję, że udany. Nie główkuj się, bo tak łatwo mnie nie znajdziesz.

Ten którego szukasz.

Odrzucam tą przeklętą kartę i robię krok w tył. Zabójca Emmy się z nami bawi. Dla niego to jakaś chora zabawa. Teraz mam pewności, że mamy do czynienia z psychopatą.

- Zabieraj je do laboratorium. Niech wszystko sprawdzą tak samo jak kwiaciarnie.

- Co jest?

- To morderca Emmy. Doskonale wie kto bada tą sprawę i wie, że nic na niego nie mamy. Bawi się nami. Musimy dowiedzieć się kto to, bo będą inne ofiary.

- Zajmę się wszystkim, a ty jedź już do domu. Powinnaś odpocząć. Wysłać kogoś z tobą?

- Dam sobie radę.

Szybko wyszłam z komisariatu jakby co najmniej się paliło. W tej chwili chciałam być tylko w swoim mieszkaniu. Szybko dojechałam na miejsce, a po przekroczeniu progu od razu przyszedł do mnie mój kot. Znalazłam go kiedyś przypadkiem podczas biegania i nie mogłam go tak zostawić. Mieszka już ze mną ponad rok i jakoś się dogadujemy. Daje mu jeść i od razu wygląda na szczęśliwszego. No tak dać mu jedzenie, a wszystko inne się nie liczy. Ja z a to otwieram wino i siadam w salonie. Ta sprawa jest dziwna i od początku była. Ten ktoś wie, że ja prowadzę sprawę, a przecież nie zostało to opublikowane nigdzie. Te róże jeszcze. To wszystko jest skomplikowane, ale ja musze to rozwiązać. Przecież nazywam się Hazel Roy i rozwiązałam każdą mi przydzieloną sprawę. Nie ma takiej, której nie podołam. 

Fight with the murderer- ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz