2 | Wielkie kłamstwo

73 13 11
                                    

Oparł ręce na umywalce. Z jego włosów kapała woda, spadając na posadzkę wyłożoną kafelkami, które przypominały szachownice. Był zmarznięty. Wziął zimny prysznic, ale po skończeniu nie kłopotał się o zawinięcie ręcznikiem. Pozwolił aby na jego skórze pojawiła się gęsia skórka, a wszystkie włosy na ciele się zjeżyły.

Podniósł głowę aby przejrzeć się w lustrze. Spojrzał na siebie, chociaż wolałby wejrzeć głębiej. Do środka swojego umysłu. Zawsze był dla siebie chodzącą zagadką. Sądził, że inni znali go lepiej niż on sam. Nie rozumiał swoich uczuć. Nawet teraz, gdy odpowiedź powinna być tak prosta.

Na "kocham cię" powinno odpowiadać się tym samym.

Te słowa sprawiły, że wszystkie procesy myślowe Kageyamy stanęły wraz z czasem w tamtym salonie. Szukał w sobie emocji, które niosą za sobą te słowa, ale nie mógł ich znaleźć.

Położył dłoń na swoim mostku. Chciał sprawdzić czy na pewno jego serce znajduje się tam gdzie powinno. Może nagle zniknęło, a on się nie zorientował?

Tak się czuł. Jakby ktoś pozbawił go tego istotnego narządu. Pomimo że jego krew wciąż była pompowana, a on wyczuł rytm gdy położył dłoń na swojej klatce piersiowej, miał wrażenie jakby ktoś mu je zabrał.

Wtedy gdy Hinata wyznał mu swoje uczucia, on stał się tylko pustą powłoką. Nie czuł nic. Nawet jednego uderzenia swojego serca.

・ 。゚☆: .☽ . :☆゚.

Wsunął dłonie głębiej do kieszeni. Był początek grudnia więc wieczory były szczególnie chłodne. Nigdy nie był zimorodkiem, ale jednym z jego nawyków jako rozgrywającego było właśnie dbanie o rozgrzane ręce. Nie mógł pozwolić im na zdrętwienie.

Sugawara przycupnął obok niego. Tylko oni nie weszli do Sklepu Pod Pagórkiem. Nie zamierzali się tam gnieździć jak kilka innych osób, które z nimi wracały z treningu. Tamci wdarli do środka, gdy tylko usłyszeli, że mogą dostać mięsne buły.

— Myślałem, że rzucisz się na jedzenie razem z nimi. Wiesz, ty i Hinata zawsze jecie za czterech — powiedział Koushi aby przełamać ciszę. Tobio czasami zazdrościł, że przychodziło mu to tak naturalnie.

— Nie mam apetytu — odpowiedział, wzruszając ramionami.

— Miejmy nadzieję, że to nie żadne choróbsko. Aleeee jeśli nie będziesz mógł grać, to ja z chęcią zastąpię cię na boisku. — Uniósł jeden kącik ust i skrzyżował ramiona na piersi.

— Nie przegram. — Ton głosu Tobio jak zwykle był poważny, gdy w grę wchodziła jego pozycja.

Suga zaśmiał się krótko.

— Pewnie, że nie. Ty i Hinata zawsze tak mówicie.

— Z nim też nie przegram.

Chłopak o popielatych włosach skinął głową.

— Skoro już mówimy o Hinacie... — Odwrócił się w stronę czarnowłosego. — Czy ty go lubisz?

Kageyama zamrugał kilka razy.

— Chyba? Jeśli się martwisz o jakieś bójki przed wiosennym turniejem, to mogę cię zapewnić, że takie się nie pojawią.

Koushi potrząsnął głową.

— Nie, nie. Czy jest między wami jakaś chemia? — Zmrużył oczy.

Tobio przekrzywił głowę. Nie rozumiał o co chodzi Sugawarze. Równie dobrze, mógłby do niego mówić po angielsku, a efekt byłby taki sam.

— No wiesz... Czy lubisz go bardziej niż innych. Czy ma jakieś specjalne miejsce w twoim sercu...

— Czy go lubię? — Kageyama otworzył szeroko oczy. Nie spodziewał się takiego pytania.

Spojrzał przez okno do środka sklepu, w którym Shoyo licytował się z Nishinoyą o jakieś jedzenie, bo najwidoczniej obaj chcieli to samo, a ilość nie wystarczała na nich dwóch.

— Sam nie wiem. — Podrapał się po karku.

— Nigdy nie byłeś zakochany, prawda? — Czarnowłosy pokręcił głową na boki. — Kiedy kogoś kochasz, czujesz jakby znajdował się w centrum twojego wszechświata. Często o nim myślisz. A gdy jesteście razem pragniesz aby ta chwila trwała wiecznie. — Suga utkwił wzrok w twarzy Daichiego. — On sprawia, że jesteś najlepszą wersją siebie. — Uśmiechnął się delikatnie.

Czy Shoyo znajdował się w centrum układu planetarnego Tobio? Można powiedzieć, że w pewien sposób tak. Był jak Słońce, które pozbyło się z jego życia mroku, rzucając światło na nową, lepszą ścieżkę.

Hinata z całą pewnością zmienił życie Kageyamy już po ich pierwszym spotkaniu. Po kilku kolejnych powiedział mu, podczas szybowania nad parkietem, czekając na piłkę aby zaatakować, że "jest". Dał mu to czego Tobio najbardziej wtedy potrzebował — zaufanie.

Czarnowłosy był mu wdzięczny (chociaż na głos by tego nie przyznał). Czy sama wdzięczność wystarczyła aby powiedzieć, że lubi go bardziej od innych z drużyny? Im też dużo zawdzięczał. W końcu zaakceptowali takiego samolubnego króla jak on.

— Czy jest coś jeszcze, co definiuje miłość? — zapytał młodszy. Wciąż nie był pewien.

Suga zawahał się.

— Że podoba ci się jego aparycja? To znaczy, niekoniecznie, bo kocha się za wnętrze, ale atrakcyjność jest ważna i...

Kageyama przyjrzał się twarzy Shoyo. Zadartemu nosowi, oczom, które czasami nawet go potrafiły przerazić i puszystym włosom kuszącymi swoją miękkością aby zanurzyć w nich swoją dłoń.

Tak, Hinata mu się podobał.

Drużyna wyszła ze sklepu. Hinata pomachał nad swoją głową papierową paczką, a następnie podszedł do czarnowłosego rozgrywającego.

— Masz. — Wysunął w jego stronę torbę z dwiema bułami w środku. — Walczyłem o nie z Noyą-san więc lepiej mi podziękuj! — burknął.

Może Tobio go naprawdę lubił mocniej niż innych?

・ 。゚☆: .☽ . :☆゚.

Z jego oczu wypłynęły łzy, chociaż nie było widać ich mokrych śladów na wilgotnej, od wcześniejszego zimnego prysznica, twarzy chłopaka.

Od tamtej rozmowy minęły dwa miesiące. On i Hinata zostali parą i wczoraj mieli swój pierwszy raz. Wszystko im się układało, ale czy to nie było jedno wielkie kłamstwo? Czuł się jak oszust, nie potrafiąc odwzajemnić jego uczuć.

Aromat | Kageyama TobioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz