5 | Gorzej i gorzej

25 5 5
                                    

Hinata w końcu wrócił na treningi. Jego nieobecność nie mogła trwać wiecznie. Nikt tego nie chciał. Ani on ani jego przyjaciele z drużyny.

Nie rozmawiał z Kageyamą. Mijali się bez słowa na korytarzu, nie patrzyli sobie w oczy, a podczas treningów unikali wspólnego ćwiczenia.

Hinata odczuwał w całym ciele ból, gdy o nim myślał, a Tobio w tym czasie zalewał żal i wyrzuty sumienia. Nigdy nie chciał skrzywdzić Shoyo, a tak właśnie się stało. Zastanawiał się czy jest potworem i jego przeznaczeniem jest niszczyć wszystko i wszystkich w pobliżu. Przez takie myśli dystansował się od drużyny.

Na początku wiosny do Karasuno dałączyli nowi uczniowie. Chłopcy, teraz już o rok wyżej, powinni byli im pomóc oswoić się z drużyną, jednak nie udało im się ukryć napiętej atmosfery.

Krążyły pogłoski, że szczęśliwy rok Karasuno, podczas którego dostali się na wiosenny turniej, był jedynie anomalią i nie miał się powtórzyć. Ukai zdawał sobie sprawę ze stanu swojej drużyny i doprawadzało go to do białej gorączki. Morale zawodników spadły i nikt nie był dobrze nastawiony do eleminacji, które majaczyły w niedalekiej przyszłości.

— Znowu niszczę drużynę — powiedział Kageyama podczas któregoś z treningów.

Stał obok Yachi, która zajmowała się uporządkowaniem statystyk z udanych i nieudanych zagrywek. Chciała odciążyć Ukaia chociaż w ten sposób, bo widziała, że mężczyzna wypala ostatnimi czasy więcej papierosów niż zwykle.

Yachi podniosła głowę znad zeszytu. Przestała kreślić tabelki i wbiła wzrok w Kageyamę. Nigdy nie wiedziała jak mówić w taki sposób, by podnieść go na duchu. Nadal nie wiedziała w stu procentach jak wygląda sytuacja między nim a Shoyo. Rozmawiała z obojgiem, jednak żaden z nich nie lubił cofać się do feralnej rozmowy. Poza tym Tobio nie mówił dużo o swoich uczuciach. Liczyła na to, że przyjaciel jej się zwierzy, ale on tylko się jeszcze bardziej zamknął w sobie. Nawet na nią.

— To nie jest prawda — odparła.

— Pierwszoklasiści nawet to widzą. Są nowi i już czują, że coś jest nie tak. Moje wystawy są gorsze i szkodzi to całej drużynie. Wszyscy się od siebie dystansujemy i na tym cierpi współpraca podczas meczy. Przecież robisz statystki. Musiałaś zauważyć, że idzie nam o wiele gorzej.

Spojrzała w dół na zeszyt.

Kageyama miał rację. W drużynie nastąpił regres. Rozgrywający stanowił oś drużyny, a wszyscy, nawet w minimalnym stopniu, zaczęli na niego krzywo patrzeć. Ennoshita im przemówił do rozsądku i nikt go nie obrażał, ale też nikt mu w stu procentach nie ufał, gdy wyskakiwał do wystawy.

To nie była ich wina. Przecież osoby, które raniły zawsze były przedstawiane jako te złe. Kageyama i Hinata byli w związku. Uprawiali seks. Hinata wyznał mu miłość, a wtedy wydało się, że Kageyama nie odwzajemnia jego uczuć. Z ich strony wyglądało to tak, jakby Kageyama z zimną krwią wykorzystał Hinatę. Nie siedzieli w jego głowie i nie mieli pojęcia, że codziennie nienawidzi się za to coraz bardziej. Tobio nie był wylewny. Nie mogli tego wyczytać z jego twarzy.

— Widzisz? Wszystko się pierdzieli. Jesti tylko gorzej i gorzej.

Widziała.

— Rozwalam kolejną drużynę. Może przepiszę się do Shiratorizawy. Wtedy zniszczę ich drużynę od środka. Będzie o jednego przeciwnika mniej dla Karasuno. Chociaż tak mogę się wam przydać — skwitował kwaśno.

Yachi pragnęła pomóc drużynie, robiąc coś więcej niż puste sumowanie punktów. No dobrze, statystyki mówiły jedno, ale jej doświadczenie drugie. Co z tego, że teraz idzie im gorzej? Przecież ta sama iskra wciąż w nich tkwiła. Wystarczyło pomóc jej się rozpalić.

Wiedziała, że aby to zrobić musi zacząć od Hinaty i Kageyamy. Musieli ze sobą porozmawiać. Szczerze i bez ogródek.

— Nie chcę z nim rozmawiać — powiedział Tobio, gdy usłyszał, że powinni sobie wszystko wyjaśnić.

Poszła też do Hinaty.

— To on zaproponował? — Pokręciła głową. — Rozumiem, że zależy ci na drużynie, nam wszystkim zależy, ale ja i Kageyama... To już nie jest kwestia wystaw jak w pierwszej klasie. Przepraszam Yachi-san. — Uśmiechnął się, ale z jego twarzy płynął ból.

Myślała, że nie może być gorzej. Czuła się zupełnie bezsilna. Gdyby tylko Kiyoko wciąż chodziła do Karasuno na pewno wiedziałaby jak im pomóc. Miała większe doświadczenie i była pewniejsza siebie. Ona by wiedziała.

— Hitoka — zagaił ją po treningu Tadashi. — Trzymasz się z Kageyamą?

Zamrugała kilka razy.

— Tak...?

— To jak bratanie się z wrogiem. Przecież Kageyama...

— Yams — przerwała mu — nie chcę słuchać tylko jednej z stron. Tobio też tam był. On też ma swoją wersję.

— Co on mógłby takiego powiedzieć, żeby go to wytłumaczyło? Przecież to oczywiste. Widziałaś w jakim stanie był Hinata.

— Ale ty nie widziałeś w jakim stanie był Kageyama.

To go uciszyło.

— Nie chcę się z tobą kłócić. Lubię was wszystkich i sądzę, że niesprawiedliwe jest wykluczanie go przez to, co zaszło między nimi.

— I tak wydaje mi się to dziwne, że go ciągle tłumaczysz. — Zmrużył oczy po czym je gwałtownie otworzył. — Czy Kageyama ci się podoba?

Yachi patrzyła się na niego przez chwilę w kompletnym osłupieniu zanim była w stanie wydusić z siebie cokolwiek. Co za absurdalne pytanie.

— Oczywiście, że nie. Przecież wiesz, że wolę dziewczyny.

— Ale może, jednak jesteś bi?

Wywróciła oczami.

— Właśnie dlatego zmagałam się z comphetem. "Lubisz dziewczyny? Spoko! Ale jesteś pewna, że nie ma tam zainteresowania mężczyznami? Przecież powinnaś się w nich zakochać i..."

Zamilkła.

Wcześniej nie mogła znaleźć słów, które pomogłyby Kageyamie. Jednak teraz wpadła na trop jak je znaleźć.

Aromat | Kageyama TobioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz