she was like a shot of expresso.

37 7 1
                                    

1977
Kilka minut później, w pidżamie, usiadłam obok niej, siedzącej na podłodze, opartej o łóżko. To było jeszcze w czasie kiedy nasz pokój był w trakcie remontu, więc jedyne co się w nim znajdowało, to dwa łóżka, walizki i góry książek na podłodze.
- Queen? - zapytałam.
- Kocham ich. Całym sercem i duszą. - odparła. Wyobrażasz sobie pójść na ich koncert? Moim zdaniem ten zespół ma niesamowity potencjał. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Właściwie nie słuchałam ich za dużo. - odpowiedziałam niewinnie.
- Żartujesz? Jak tylko rodzice przyślą mi odtwarzacz będziesz ich słuchać bez przerwy, pokażę ci, co oznacza prawdziwa muzyka. - Spojrzała na mnie z iskrą w oczach i oczywiście - uśmiechem.
W ten sposób zaczęłyśmy rozmawiać, i okazało się, że nie możemy przestać.
Miała takie nietypowe spojrzenie na wszystko. Potrafiła wpleść tyle ważnych tematów z jednego, teoretycznie błahego. Jednak o kilku rzeczach mogła mówić godzinami - o muzyce, sztuce i literaturze. Uwielbiała te rzeczy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Życie w liceum toczyło się dobrze. Rano ciepła kąpiel i spacer po klimatycznym kampusie, później lekcje, wieczory spędzane w bibliotece albo w obserwatorium, a w weekendy pociąg do Londynu i spotkania z przyjaciółmi.

piątek, 17 października 1976
Obudziły mnie krople głośno spadające na dachówkę, żeby następnie ześlizgnąć się po niej i spaść na samą ziemię. Co za odprężający dźwięk.. Popatrzyłam na łóżko obok, gdzie z anielską twarzą spała Lily. Niesforne kosmyki jej włosów delikatnie opadały na twarz. Nasz pokój był już udekorowany, wszędzie wokół były rośliny, na ścianach plakaty, a na podłodze książki. Wieczór wcześniej, tak jak obiecała mi brunetka słuchałyśmy razem płyt na odtwarzaczu, podczas gdy ona wychwalała zespół i opowiadała o jego członkach.
Wstałam, ubrałam się i poszłam do malutkiej kuchni na końcu korytarza. Na blacie siedział mój ulubiony lokator, Daisy. Była to mała brązowa kotka, liżąca sobie łapy.
Po lekcjach udałam się w stronę biblioteki, z zamiarem znalezienia odpowiedzi na pytanie do rozprawki: „dlaczego merkury jest jedyną planetą na którą nie działa ogólna teoria względności?". Biblioteka nie była duża, ale miała piękny przeszklony sufit i miała dwa piętra, na których również przesiadywały koty. Najbardziej lubiłam przebywać na tym ostatnim, z którego przez sufit było widać niebo, chmury, a czasami nawet księżyc. Udałam się więc do działu „astrologia" i szukałam książki o odkryciach Alberta Einsteina. Wzięłam ze sobą stertę książek o tytułach „wszechświat w twojej dłoni", „ogólna teoria względności, czyli geniusz Alberta Einsteina" i kilka innych. Usiadłam przy długim drewnianym stole i wszystkie po kolei przeszukiwałam. Wtedy zauważyłam postać idącą przy samym końcu półki w moją stronę. To była Lily. Usiadła obok mnie, spojrzała na moje lekko trzęsące się ręce i palce trzymane między stronami, żeby się nie zamknęły. Podniosła jedną z książek, przeczytała tytuł i odrzekła:
- Piszesz tą powaloną rozprawkę? Ogólna teoria względności polega na zakrzywieniu struktury wszechświata. - Merkury, przypominający spłaszczony okrąg jako jedyna planeta układu słonecznego nie ma kształtu zgodnego z obliczeniami Newtona. Teraz tylko napisz to w ładny sposób - odparła. - Chcesz pojechać ze mną do Londynu?
Nie mam pojęcia jakim cudem do dziś pamiętam, co wtedy powiedziała. Nie muszę chyba mówić, że w tamtym momencie zaniemówiłam. ~z uśmiechem~Do dziś nie poznałam nikogo innego, kto byłby w stanie powiedzieć tyle słów na minutę.
Miałam już dosyć tych wszystkich grubych, starych książek i chciałam odpocząć od tego miejsca, więc bez wahania się zgodziłam.

Wtedy też pierwszy raz postanowiłam ją narysować. Siedziałyśmy więc w pociągu, w drodze do Londynu, próbowałam uchwycić jej delikatne rysy, rozmawiałyśmy i zupełnie nie przejmowałyśmy się tym, że nie mamy pojęcia co będziemy robić kiedy wysiądziemy. Tak naprawdę nie musiałyśmy przejmować się niczym. Lily opowiadała mi o swoim dzieciństwie, spędzonym na ciągłych przeprowadzkach, kiedy jedynym jej komfortem były książki i muzyka. Mówiłam już o jej głosie? Był przecudowny. Miękki, odrobinę zaspany ale jednocześnie taki, którego nigdy nie miało się dosyć. Wciąż mam jej szkic z tego dnia.

Opuszczając peron, zauważyłyśmy kawiarnię London cake&tea for U. Tak naprawdę spędziłyśmy część popołudnia, chodząc po mieście z herbatą na wynos. Jednak jej piękna twarz, zniszczone buty i chaotyczne włosy wystarczały. Jak coś tak nieidealnego może stworzyć tak perfekcyjny obraz?
Przechodząc obok National Gallery, postanowiłyśmy do niej wstąpić.
- Lubisz sztukę? - zapytałam.
- Myślisz że ktoś, kto tworzy muzykę nie może doceniać sztuki? - odparła z lekkim uśmiechem.
Chodziłyśmy powoli po galerii, zachwycając się jej obrazami. Jednak ona była prawdziwą, żywą, jak mogło by się wydawać - nieprzemijającą sztuką.
Jadąc pociągiem powrotnym byłyśmy zbyt zmęczone na rozmowę, więc dzieląc się słuchawkami słuchałyśmy albumu Rubber Soul na jej walkmanie. Obudziłam się podczas piosenki Michelle z Lily śpiącą na moich kolanach. Położyłam delikatnie rękę na jej głowie, oddzielając kosmyki jej włosów, czując dokładnie ich gładkość, i znów zasnęłam, czując, że wypełnia się we mnie pustka, z której istnienia nawet nie zdawałam sobie sprawy.

i would never fall in love again until i found her...//wlwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz