she was slipping through my fingers from the very beggining.

76 7 2
                                    

Jak przeżyć ostatni dzień na Ziemi? Modląc się, podróżując, czytając, rozmawiając?
Ja postanowiłam dać świadectwo najpiękniejszej rzeczy która wydarzyła się w moim kruchym życiu. Postanowiłam opowiedzieć historię miłości mojego życia.

Kiedyś myślałam że jest jak jesień. Miała ciepłe brązowe oczy, jak gorąca herbata w deszczowy poranek. Była wiecznie uśmiechnięta, jak promienie słońca podróżujące między wielobarwnymi liśćmi. Jednak było w niej coś smutnego, melancholijnego. Zawsze tam było. Coś poetyckiego. Poezja czytana nad cichym strumieniem, z szeleszczącymi liśćmi na ziemi.

Później zrozumiałam, że miała w sobie wszystkie barwy świata. Była pełna sprzeczności, pełna niedoskonałości, jednak wszystko równoważyło się w pewien sposób. Przez tyle lat próbowałam ją rozgryźć - spędzałam tygodnie na wierszach o niej, miesiące na jej portretach. Próbowałam połączyć wszystkie jej cechy, wszystkie jej niedoskonałości, marzenia, pragnienia, poglądy, słowa, spojrzenia - w całość. Próbowałam ją zrozumieć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nigdy nie wierzyłam w miłość. Kiedy patrzyłam na starsze małżeństwo w parku, miłość wydawała się idealna. Jednak tego samego wieczoru, słysząc kłócących się rodziców byłam pewna, że miłość to kłamstwo.

1977
Zobaczyłam ją pierwszy raz wprowadzając się do mojego pokoju w internacie, w małym miasteczku między Londynem i Oxfordem, Flackwell Heath.  Miała ciemne brązowe włosy i piwne oczy, a na jej walizce zobaczyłam karteczkę z napisem „Lily". Nie było między nami żadnej iskry. Były tylko dwa zdezorientowane spojrzenia, mające nadzieję na znalezienie miłości. Nigdy bym nie podejrzewała, że znajdę ją właśnie w tych ciepłych oczach i smutnym uśmiechu.
Internat był dość przyjemnym miejscem. Często tu padało, budynek otaczały łąki i strumienie, pagórki i lasy. Zbudowany był ze starej cegły, miał wieżę obserwacyjną i bibliotekę.
Pierwszą rzeczą, którą pamiętam była wyjmowana przez nią gitara, którą delikatnie oparła o ścianę. Później wyciągnęła stosy literatury, podczas gdy ja wyciągałam swoje. Zauważyłam kilka tytułów. „Mały Książę",„Stowarzyszenie Umarłych Poetów", „historia wszechświata" ,"Listy Vincenta Van Gogha". Była osobą poszukującą odpowiedzi.

Co najwięcej mówi o człowieku? Kiedyś byłam pewna, że to muszą być książki. Myliłam się. Tak naprawdę wszystko zaczyna się od spojrzenia. Później od sposobu w jaki mówi, od tego, co przekazuje jego uśmiech. Później dowiadujesz się, jakie lubi książki, filmy i muzykę. Następnie opowiada ci o swoim dzieciństwie i jakie ma marzenia. Te wszystkie elementy składają się w całość. W całość, która powinna wystarczyć na zrozumienie tej osoby.

Pamiętam też dokładnie naszą pierwszą rozmowę. Kiedy zobaczyłam jej książki, miałam tak wiele pytań.
- Listy Vincenta Van Gogha? - zapytałam.- widziałam wiele jego obrazów, ale nie mogę go zrozumieć.
- Właśnie dlatego zawsze chciałam przeczytać jego listy. - odparła. - Jest najbardziej zagadkową postacią, jaką znam. Trafił przecież do szpitala psychiatrycznego, popełnił samobójstwo, jednak... coś tu się nie zgadza. W jego obrazach widać przecież tyle miłości do życia. - powiedziała to wszystko na jednym wdechu, z uśmiechem.
Mimowolnie też się uśmiechnęłam. Rzeczywiście, mnie też to zawsze zastanawiało.
- Skąd właściwie jesteś? - zapytała.
- Greenford - odprałam. A ty?
- Całe życie się przeprowadzałam. - Zwiedziłam część świata, ale nigdy nie miałam przyjaciół, lokalnego placu zabaw albo pobliskiej biblioteki. - to było prostu nie możliwe. - powiedziała, próbując przykryć smutek. - To jest pierwsze miejsce, w którym zostanę na dłużej.
Musiałam w końcu spojrzeć na jej piękną elektryczną gitarę. Była zielono - biała, miała pełno naklejek, zupełnie do siebie nie pasujących.
Kiedy zobaczyła, gdzie powędrował mój wzrok, znów się uśmiechnęła i powiedziała:
- Mam ją od zawsze, to chyba jedyna stała rzecz mojego życia. Prawdopodobnie również miłość mojego życia. - Naklejałam jedną naklejkę z każdego miejsca w którym mieszkałam.
- Jest ich.. pełno - odparłam. - Jest szansa, że mi coś zagrasz? - zapytałam niepewnie.
- Bardzo mała. - odpowiedziała, po czym się zaśmiała.
To był pierwszy raz kiedy usłyszałam jej śmiech. To był również najpiękniejszy dźwięk który usłyszałam. Miałam przyjemność słyszeć go jeszcze wielokrotnie w moim życiu i zawsze był tak niebiański jak po raz pierwszy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pierwszy raz usłyszałam jak gra na gitarze kilka dni po naszym pierwszym spotkaniu, kiedy wychodziłam z prysznica. To była cicha melodia killer queen. Powoli, owinięta ręcznikiem otworzyłam drzwi do łazienki i stanęłam w odpowiedniej odległości, żeby nie zdawała sobie sprawy z mojej obecności. Kiedy skończyła grać, spojrzała na mnie i odparła:
- Wiedziałam, że tam jesteś - jak zawsze z tym pięknym uśmiechem.
Też się uśmiechnęłam. I to była bardzo ważna chwila. Spojrzała na mnie od góry do dołu, złapałyśmy kontakt wzrokowy. Nie nazwała bym tego iskrą, raczej falą ciepła.
I od tego wszystko się zaczęło.

i would never fall in love again until i found her...//wlwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz