1.

171 15 3
                                    

Uh, jestem taka zadowolona, że w końcu mogę się tym z wami podzielić. Długo mnie tu nie było, ale do rzeczy. Na wstępie chcę zaznaczyć, że jest to przerobiona pod inspiracją zwiastunu [patrz wyżej], wersja książki „Pięćdziesiąt twarzy Greya". NIE PRZYWŁASZCZAM sobie praw autorskich do oryginału ani uwzględnionych tu bohaterów, czy też wyżej umieszczonej animacji. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale przerabianie książki hetero na homo, szczególnie w niektórych momentach, jest dość trudne, więc proszę o wyrozumiałość. Nie zmuszam też nikogo do shipowania tego. Jak zaznaczono na filmie wyżej, jest to kierowane tylko do osób, którym się to podoba. Może i praca nad zmienianiem form żeńskich na męskie, a słowa „sukienka" na „koszula" wydaje się łatwa i szybka, to jednak spędziłam nad tym dość trochę czasu, więc proszę o pozytywne nastawienie. Życzę miłego czytania i przepraszam moich obserwatorów, którzy niezbyt lubią ten ship. Mam nadzieje, że po mimo to ze mną zostaniecie <3.

—————————

Patrzę w lustro i krzywię się. Do diaska z tymi włosami, zupełnie się nie chcą układać. I do diaska z Arminem Arlert, który się rozchorował i każe mi teraz przez to przechodzić. „Nie mogę się kłaść z mokrymi włosami. Nie mogę się kłaść z mokrymi włosami". Recytując to niczym mantrę, jeszcze raz próbuję podporządkować je szczotce. Wzdycham z irytacją i przyglądam się szatynowi z zielonymi oczami, zbyt dużymi w stosunku do całej twarzy. Poddaję się. Mogę jedynie zmierzwić je dłonią i mieć nadzieję, że jakoś się będę prezentować.

Armin to mój współlokator i akurat dzisiaj musiała dopaść go grypa, jakby nie mogła w jakikolwiek inny dzień. Dlatego też nie jest w stanie przeprowadzić od dawna zaplanowanego wywiadu dla gazety studenckiej z jakimś megapotężnym potentatem przemysłowym, o którym nigdy nie słyszałem. Zgodziłem się więc zrobić to za niego. Muszę zakuwać do egzaminów końcowych, dokończyć pracę pisemną, no a po południu powinienem pojawić się w pracy, ale nie – dzisiaj pokonam dwieście sześćdziesiąt kilometrów do centrum Seattle, aby się spotkać z tym tajemniczym prezesem Ackermann Enterprises Holdings Inc. Czas owego wybitnego przedsiębiorcy i głównego dobroczyńcy naszej uczelni jest niezwykle cenny – znacznie cenniejszy niż mój – niemniej jednak zgodził się udzielić Arminowi wywiadu. Nie lada osiągnięcie, tak twierdzi mój współlokator. Te jego przeklęte zajęcia dodatkowe.

Chłopak siedzi skulony na kanapie w salonie.

– Eren, tak mi przykro. Dziewięć miesięcy zabiegałem o ten wywiad. Sześć kolejnych potrwa ustalanie nowego terminu, a do tego czasu oboje zdążymy skończyć studia. Jako redaktor naczelny nie mogę tego skopać. Proszę – chrypi błagalnie. Jak on to robi? Nawet chory ślicznie wygląda: jasnoblond włosy są nienaganne, a niebieskie oczy błyszczące, choć nieco zaczerwienione i załzawione. Ignoruję przypływ niepożądanego współczucia.

– Pojadę. A ty wracaj do łóżka. Przynieść ci nyquil albo tylenol?

– Nyquil. Tu masz pytania i dyktafon. Wystarczy, że wciśniesz przycisk nagrywania, o tutaj. Rób notatki, ja wszystko spiszę.

– Kompletnie nic o nim nie wiem – burczę, bez powodzenia próbując stłumić rosnącą panikę.

– Pytania cię poprowadzą. Jedź już. To długa trasa. Nie chcę, żebyś się spóźnił.

–No dobra, jadę. Kładź się do łóżka. – Patrzę na niego z czułością. Robię to, Armin, tylko dla ciebie.

– Dobrze. Powodzenia. I dziękuję. Ratujesz mi życie.

Biorę listonoszkę na ramię, uśmiecham się cierpko do Armina, po czym schodzę do samochodu. Nie mogę uwierzyć, że dałem się na to namówić. No ale przecież blondyn jest w czymś takim mistrzem. Będzie z niego świetny dziennikarz. Jest inteligentny, przekonujący, śliczny – no i to mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa.

Fifty shades of AckermannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz