Armin szaleje z radości.
– Ale co on robił u Hange? – Jego ciekawość aż emanuje z telefonu. Znajduję się właśnie w czeluściach magazynu, starając się udawać obojętność.
– Akurat znalazł się w okolicy.
– Uważam, że to zbyt duży zbieg okoliczności, Eren. Nie sądzisz, że przyszedł, aby się z tobą spotkać?
Serce podskakuje mi na tę myśl, ale to krótkotrwała radość. Nudna i rozczarowująca rzeczywistość jest taka, że przyjechał tutaj w sprawach służbowych.
– Odwiedzał wydział rolniczy WSU. Sponsoruje jakieś badania – mamroczę.
– No tak. Przekazał na rzecz wydziału dwa i pół miliona.
O kurczę.
– Skąd wiesz?
– Eren, jestem dziennikarzem i sporządzam właśnie sylwetkę tego człowieka. Wiedza na ten temat to mój obowiązek.
– Okej, Carlo Bernstein, nie gorączkuj się tak. No więc chcesz te zdjęcia czy nie?
– Pewnie, że chcę. Pytanie, kto je zrobi i gdzie.
– Możemy jego zapytać gdzie. Mówił, że zatrzymał się w okolicy.
– Możesz się z nim skontaktować?
– Mam numer jego komórki.
Armin aż się zachłystuje.
– Najbogatszy, najbardziej nieuchwytny i tajemniczy kawaler w całym stanie Waszyngton ot tak dał ci numer swojej komórki?
– Eee... tak.
– Eren! Podobasz mu się. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – oświadcza zdecydowanie.
– Powiedział, że nie jest gejem. On jedynie próbuje być miły. — Ale nawet gdy wypowiadam te słowa, wiem, że to nieprawda. Levi Ackermann nie bawi się w bycie miłym. Uprzejmym – może. A cichy głosik szepcze: „Być może Armin ma rację". Swędzi mnie skóra na myśl, że może, takie maleńkie „może", jednak mu się podobam. Bądź co bądź powiedział, że cieszy się, iż to nie Armin przeprowadził z nim wywiad. Obejmuję się radośnie ramionami i kołyszę z boku na bok, przez krótką chwilę ciesząc się ewentualnością, że mu się podobam. Blondyn sprowadza mnie jednak na ziemię.
– Nie wiem, kto zrobi te zdjęcia. Typek, z którym normalnie współpracujemy, nie może. Wyjechał na weekend do domu do Idaho Falls. Wkurzy się, kiedy się dowie, że stracił okazję cyknięcia fotki jednemu z największych przedsiębiorców w kraju.
– Hmmm... No a Jean?
– Świetny pomysł! Ty go poproś, dla ciebie zrobi wszystko. Potem zadzwoń do Ackermann'a i dowiedz się, gdzie chce zrobić te zdjęcia.
– Myślę, że to ty powinieneś do niego zadzwonić.
– Do kogo, Jean'a? – pyta.
– Nie, Ackermann'a.
– Eren, to ciebie coś z nim łączy.
– Łączy? – pytam piskliwie. – Ledwie go znam.
– Ale przynajmniej znasz. I wygląda na to, że on ma ochotę poznać cię bliżej. Po prostu do niego zadzwoń. Muszę lecieć, do zobaczenia. – Po tych słowach rozłącza się.
Marszczę brwi i pokazuję mojej komórce język.
Właśnie wysyłam Jean'owi esemesa, kiedy do magazynu wchodzi Reiner. Szuka papieru ściernego.
CZYTASZ
Fifty shades of Ackermann
Fiksi PenggemarOkładka zajumana z pinteresta, pomysł z YouTube'a, historia z oryginalnej książki, a bohaterowie z Attack on tittan. W skrócie - przerobiona na boyxboy, wersja książki „Pięćdziesiąt twarzy Greya". Nie wiem dlaczego dokładnie się za to zabrałam, ale...