31. Nie zrezygnuję

91 9 76
                                    

10 czerwca, dwa lata temu

Było mu ciepło, i to tyle jeśli chodziło o pozytywne odczucia. Pierwszy do świadomości wdarł się ból głowy, a zaraz po nim suchość w ustach. Coś łaskotało go w nos. Przekręcił głowę na drugą stronę i wcisnął twarz w poduszkę. Pachniała Sarą. Zaciągnął się, czując przyjemny dreszcz podniecenia.

Coś puszystego położyło się na jego twarzy.

— Gdzie z tymi jajami! — krzyknął, zrzucając z siebie rudego kocura i unosząc się na łokciu. Lewy bok szarpał rwącym bólem. Pod dłonią wyczuł opatrunek.

Lord jest wykastrowany — powiedziała Sara, stając w drzwiach. W jednej dłoni trzymała nóż, drugą miała upaćkaną jakąś czerwoną substancją, jak nic krwią. — Zresztą nie tylko on — dodała.

Co miała na myśli?

— Byłeś tak pijany, że nic nie poczułeś. — Uśmiechnęła się słodko i wrednie jednocześnie.

Na początku pomyślał, że faktycznie go wykastrowała, ale zaraz zrozumiał, że przecież by to czuł.

— Nie sprawdzisz?

— Jeśli to miałoby sprawić, że będziemy razem, to niech tak będzie.

Fuknęła i wyszła.

Wstał z trudem, próbując sobie przypomnieć, co działo się od dnia jego urodzin. Chyba najgorszych, jakie pamiętał. Czemu pił z Viperem od kilku dni? Ach, tak, bo się nie dogadali.

Skorzystał z toalety, a potem poszedł do kuchni.

Byłam u Zanga. — Sara rzuciła kawałek wątróbki do jednej z trzech kocich misek. — Ponoć nieźle z Viperem zabalowaliście. Razem z… — spojrzała na niego — dziewczynami Zanga. Udała ci się impreza, co? Przeleciałeś je wszystkie?

— Co? Nie! — Aż go przytkało. Co za brednie wygadywała. Nikogo nie przeleciał. Chyba.

— Zang twierdzi, że tak.

— Zang jest odklejony. Za dużo opium pali. Poza tym jak miałbym to zrobić? Cudotwórcą nie jestem.

— Ty mi powiedz, w końcu niezły z ciebie bawidamek. Słyszałam co nieco o twoich wojażach po Europie. Ten twój przyjaciel opowiedział mi to i owo. Wtedy nie bardzo chciało mi się w to wierzyć.

— On wie i wierzy tylko w to, co chciałem, żeby wiedział i w co wierzył. Dla twojej informacji jestem stały w uczuciach.

— Tak? A Amanda?

— Już ci mówiłem, że to był przypadek. Nie spotykam się z nią, a w każdym razie nie po to, żeby uprawiać z nią seks. Chociaż jak dalej będziesz mnie traktować jak powietrze, to kto wie?

— Czy to była groźba?

— Och, przestań robić taką minę. Nie przyjechałem tu dla niej, tylko dla ciebie.

— Victor myśli inaczej. Wykorzystałeś ją.

Wykorzystałbym nawet Jacoba, gdyby to miało sprawić, że będziemy razem.

— Nie mogę już tego słuchać.

— Ale będziesz! Bo ja nie zrezygnuję.

— Mówisz to tak, jakbyś kompletnie nic nie czuł. Jakbyś był nim. Nie rozumiesz? Nie chcę cię takiego wypranego z emocji, bezdusznego! — Cisnęła nóż do zlewu. Nerwowo odkręciła wodę i wsadziła pod nią dłonie.

Kiedy usta twoje: ZdradzonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz