4

205 19 1
                                    

Nadszedł nowy rok szkolny. W Hogwarcie na korytarzach ponownie rozbrzmiały śmiechy, rozmowy i potyczki słowne między uczniami, a także kadrą. Wszyscy byli zgodni co do dwóch kwestii – nauczyciel z OPCM był do dupy przez wtrącanie się Ministerstwa, a Chłopiec Który Przeżył jak go nie było, tak dalej nie ma. Szukano go wszędzie, ale nic z tego nie wyszło. Dumbledore'a chciało aż potargać, bo młody Potter był kluczowy w jego politycznej grze.

Ron i Hermiona, których traktował jako swoje pieski szpiegujące podając im przy każdej możliwej okazji veritaserum w herbacie i wypytywał ich o wszystko choć ta dwójka nie miała wcześniej o tym pojęcia, teraz się od niego odsunęła. Przy każdym spotkaniu na ich prośbę, od pewnego incydentu zaraz po uczcie powitalnej, towarzyszył im profesor eliksirów jako gwarant, że dyrektor nie będzie miał możliwości dolać im czegokolwiek do filiżanek. Byli bardzo ostrożni. A co najdziwniejsze zdołali się pojednać i dogadać z ich największym wrogiem i rywalem szkolnym, Draco Malfoy'em. Co dziwne po dwóch tygodniach już nikogo nie dziwiło, że uczniowie byli wymieszani miedzi domami i siedzieli gdzie chcieli. Nauczyciele byli zdumieni i jednocześnie dumni z ich tej jedności między uczniami. Jedynymi, którzy nie byli tym zachwyceni byli Dumbledore i Umbridge.

Był koniec września. W Wielkiej Sali kolacja trwała w najlepsze, a wesoły gwarze przy stołach nie zapowiadał niczego szczególnego. Nagle zdało się słychać łomot z zewnątrz, a chwilę później drzwi otworzyły się z hukiem niemal nie wylatując z zawiasów. Weszło przez nie troje osób – dwóch mężczyzn wyglądających jak piraci, obaj w czapkach kapitańskich, oraz kobieta o wyglądzie bogini ubrana, według czarodziejów, w ekstrawagancką szatę odkrywającą ciało tu i tam. Dumbledore rozpoznał od razu kim był ten młodszy. To był Harry!

- Harry, mój chłopcze. Jak ty wyglądasz? Czy...

Zaczął Dumbledore próbując zrobić scenę zmartwionego dziadka. Ale jednak szybko pożałował, że się w ogóle odezwał, bo tuż przed jego twarzą pojawiła się odbezpieczona lufa rewolweru.

- Jeszcze jedno słowo do mojego wnuka a odstrzelę ci ten starczy łeb ty cholerny szczurze lądowy.

- Kim jesteś i dlaczego grozisz mi? Co w Hogwarcie robi taki mugol jak ty i ta kobieta? Jestem dyrektorem tej szkoły i żądam abyś opuścił broń i tę placówkę. Oboje.

- Ekhm, dyrektorze, jeśli mogę. Ten mugol, jak go nazwałeś, to legendarny Jack Sparrow, Kapitan Czarnej Perły.

Odezwał się profesor eliksirów zaskakując wszystkich.

- I nie radzę urażać damy obok kapitana. Ta szanowna pani to...

Zaczął Snape ale ktoś mu przerwał.

- Zwę się Tia Dalma, inaczej Calipso. Jestem babcią tego oto młodzieńca.

Harry popatrzył na Jack'a, a następnie wyszczerzył się cwaniacko do Mistrza Eliksirów.

- Dziękuję profesorze Snape. Rad jestem za twą lojalność. Dobrze byłoby mieć takiego jak ty na pokładzie Black Perle.

Wszyscy wpatrywali się zaskoczeni. Hermiona i Ron wraz z Draco gapili się na Harry'ego z otwartymi ustami dopóki Gryfonka nie zrozumiała co się wydarzyło i zaczęła się śmiać. Obaj chłopcy  patrzyli na nią jak na wariatkę dopóki nie powiedziała im cicho o co chodzi. Kiedy zrozumieli we troje spojrzeli na młodszego pirata, wymienili z nim porozumiewawcze spojrzenie i wybuchnęli śmiechem.

- To jak kamraci? Kto chce zwiedzać pokład Perły?

Zachichotał Harry zarzucając ręce na ramiona swoich przyjaciół. Panna Granger wyszczerzyła się w odpowiedzi podobnie jak pozostali chłopcy.

- Ajaj Kapitanie!

Ze stołu Ravenclow podniósł się wesoły okrzyk ze strony drobnej blondyneczki z czwartego roku, która nosiła kolczyki z rzodkiewki. Młoda Krukonka w szybkim tempie znalazła tuż obok niego, podobne jak bliźniacy Weasley. Profesor eliksirów również podążył za nimi mi, aby przypilnować dzieciarnię, zwłaszcza dwójkę bliźniąt. Kiedy wyszli Dumbledore skierował się w stronę dziadków.

- Zapraszam do mojego gabinetu. Musimy omówić sprawę młodego Harry'ego i gdzie się podziewał w ostatnich miesiącach.

Powiedział Albus wstając od stołu nauczycielskiego wraz z profesor McGonagall.

- Jak najbardziej... Dyrektorze. Mamy sporo rzeczy do omówienia.

Odpowiedział kapitan Czarnej Perły zjadliwie z krzywym uśmiechem.  

Potomek Calipso i PirataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz