3

192 15 2
                                    


Dumbledore przechadzał się po swoim gabinecie obudzony przez alarm na jego magicznych instrumentach. W momencie gdy tam wszedł, te, które były odpowiedzialne za osłony na Privet Drive 4 i śledzenie młodego Pottera, piszczały, wyły i szaleńczo kręciły się we wszystkie strony, wybuchły i roztrzaskały się na podłogę. Natychmiast wezwał swojego Mistrza Eliksirów i Wicedyrektora. Oboje po kilku minutach przybyli w nie najmilszym humorze.

- Albusie! Co to ma znaczyć? Dlaczego wzywasz nas w środku nocy?

- Doprawdy dyrektorze, co jest tak ważne, że wyciągasz nas z łóżek w środku nocy w wakacje? Mamy lepsze zajęcie niż picie z tobą nocnej herbatki bo nie możesz zasnąć.

Dodał swoje trzy grosze Snape zjadliwie.

- Minerwo, Severusie mamy problem. Zabezpieczenia na Privet Drive 4 upadły. Musimy sprawdzić natychmiast co się stało.

- Co znowu zrobił bachor Pottera?

- Nie wiem co się tam działo. Obudził mnie alarm upadających osłon.

Oboje niechętnie udali się razem z dyrektorem na Privet Drive. Po drugiej stronie ulicy znaleźli Mundungusa, który spał w krzakach z jakąś flaszką mugolskiego trunku. Oboje przeklinali nieodpowiedzialnego strażnika zachlanego w trzy dupy i zostawili go tam gdzie leżał aby policzyć się z nim później. Weszli do domu Dursleyów robiąc niesamowity raban. Wspięli się po schodach za człowiekiem-morsem, a następnie udali się do pokoju, którym miał być młodego Gryfona. Mistrz Eliksirów zachłysnął się widząc krew pokrywająca większość podłogi oraz na rzeczach, które prawdopodobnie łapał chłopak. Jednak po Harry'm nie było ani śladu. Wewnątrz Snape zagotował się z wściekłości. Mógł być złośliwy i nie lubić Gryfonów, zwłaszcza tego jednego, ale nie życzył tego swojemu uczniowi. W momencie złapał za gardło Vernona i przyszpilił go do ściany.

- Daj mi jeden powód dlaczego nie miałbym cię zabić.

Wykonał Snape zjadliwie patrząc prosto w oczy Dursley'a.

- Severusie, mój chłopcze, nie musisz być taki brutalny.

Żachnął się Dumbledore próbując utemperować swojego szpiega.

- Zamknij się Dumbledore. To co się tu stało to tylko i wyłącznie jego wina. A jeśli nadal nie powie co się tu działo dowiem się inna metodą.

Vernon i tak nic nie powiedział oprócz przekleństw i wyzwisk, więc krótki strzał legilimencji sprawił, że profesor eliksirów wiedział już wszystko. Po wszystkim rzucił mugolem o podłogę i podszedł do zakratowane go okna. Oparł się niewielkie biurko i patrzył na niebo przez szybę.

- Nie będę więcej dla ciebie szpiegował.

Powiedział Mistrz Eliksirów do dyrektora szkoły, kiedy mugol zniknął z ich towarzystwa. Nie zaszczycił nawet spojrzeniem staruszka stojącego za nim.

- Severusie, wojna ponownie się rozpoczęła. Potrzebuję ciebie i...

Zaczął Dumbledore ale mu przerwano.

- Gówno ode mnie potrzebujesz. Nie będę się więcej narażał, tak samo chłopca, którego przysięgałem chronić. Przysięgałem to jego zmarłym rodzicom, nie tobie. Nie jestem ci nic winien.

Chwilę później wyszedł stamtąd zostawiając naczelnego manipulatora zszokowanego i pełnego niedowierzania. Aportował się później w tylko sobie znanym kierunku. Wylądował małej wiosce. Szybkimi krokami przeszedł przez kilka uliczek, minął bramę miejscowego cmentarza, aż w końcu zatrzymał się nad jednym z grobów.

Lilyth Ameltia Sparrow-Potter

James Flemont Potter

Śmierć będzie ostatnim wrogiem

Nie patrzył na daty, bo doskonale je znał. Wyciągnął spod szaty niewielki przedmiot zawieszony na łańcuszku. Otworzył go, a sekundę później popłynęła z niego melodia. Była to nieduża pozytywka, którą lata temu dostał od rudowłosej. Melodię tę znał tylko on oraz Lily. Jak powiedziała mu kiedyś jego ukochana przyjaciółka, była to piracka piosenka, którą zawsze nuciła, gdy tęskniła za swoimi prawdziwymi rodzicami. Kiedyś powiedziała mu kim jest i gdzie znikała podczas wakacji. To był ich sekret, który pozostanie tylko między nimi i ewentualnie jej synem. Słuchał melodii wpatrując się czule w nazwisko najdroższej przyjaciółki, która była dla niego niczym rodzona siostra.

- Przysięgam ci Lily. Znajdę go za wszelką cenę.

Szepnął kruczowłosy mistrz eliksirów, po czym zamknął pozytywkę. Następnie odwrócił się i aportował się do kwatery głównej Zakonu Feniksa, aby porozmawiać z ostatnim z rodu Black'ów. Długo rozmawiał z Syriuszem. Efektem tego było to, że Black wściekł się na Dumbledore'a i wyrzucił go wraz z prawie wszystkimi członkami Zakonu. Na Grimmauld Place 12 został jedynie Syriusz, Remus, Severus i Minerwa McGonagall z Arturem Wealey i jego pięciorga synów, Billa, Charlie'ego, Freda, George'a i Rona, którzy wyrzekli się Molly i Ginny. Percie nawet nie był brany pod uwagę, bo sam on nich odszedł. Cała reszta została wyrzucona z domu Blacków i nigdy nie mogła wrócić. Wyjątkiem od tego była panna Granger, która była nie obecna i nie miała pojęcia co się wydarzyło.  

Kiedy wszyscy pozostali rozeszli sie do pokoi, Mistrz Eliksirów stał przy otwartym oknie i patrzył cicho coś nucąc. Otworzył ponownie pozytywkę, a melodia znów popłynęła. Tym razem jednak zaczął podśpiewywać. Tekst znał na pamięć. 

-Yo, ho, haul together, 

Hoist the colours high.

Heave ho, Thieves and beggars, 

Never shall we die ...

Śpiewał cicho Severus. W pewnym momencie nagle poczuł delikatny wiatr i zapach morza. To było niespotykane, bo skąd w samym środku Londynu wziąłby się taki zapach, skoro porty były bardzo daleko, a samo miasto nie leżało bezpośrednio nad brzegiem morza. Jedyne co przyszło mu do głowy to, to że coś nadchodzi. 

Potomek Calipso i PirataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz