1

208 17 0
                                    


Harry siedział jak struty przed dyrektorem w jego gabinecie. Nie podobało mu się to co usłyszał i po chwili zaczął się wykłócać.

- Ale ja tam nie chce wracać! I co z tego, że są krwawe osłony. To już nie zadziała. Przecież to z MOJEJ krwi ON się odrodził! Teraz on może wejść tam i wyjść kiedy tylko mu się podoba!

- Harry, mój chłopcze, uspokój się. Kłótnia ze mną nic ci nie da. To już postanowione. Zostajesz na wakacje na Privet Drive tak jak postanowiłem. Bez dyskusji. A teraz czas na ciebie, pociąg masz za niecałą godzinę.

Powiedział Dumbledore ucinając ich rozmowę i odsyłając chłopca. Harry wyszedł wkurzony z jego gabinetu. Mrucząc pod nosem przekleństwa pod adresem dyrektora szkoły skierował się prosto na dworzec, z którego miał odjechać Hogwart's Express.

- Nie martw się Harry. Nie będzie tak źle.

Powiedziała Hermiona siadając obok niego w przedziale i widząc go uparcie wpatrującego się w coś za oknem.

- Hermiono, z każdym rokiem jest coraz gorzej. Czasem zaczynam się bać, że mogę nie dożyć końca wakacji. Vernon pije prawie każdego dnia i coraz mniej się hamuje.

- Skąd to możesz wiedzieć, stary?

- Ron, gdybym w zeszłe wakacje nie pojechał z tobą na Mistrzostwa Quidditcha, sam nie wiem jakby się to skończyło. Zwłaszcza, że tuż przed ostatnim zadaniem dostałem bardzo niepokojący list.

- Jaki list? Wąchacz ostatnio nic nie wysyłał bo był na misji od Dumbledore'a. Nie miał jak się z nami skontaktować.

- Dudley napisał do mnie. To było dość nieoczekiwane. Ale musiało coś się wydarzyć, bo zmienił się. Pani Figg mu pomogła to wysłać.

- Twój kuzyn? Co on tam napisał? Przecież nie byliście raczej w dobrych relacjach

Zapytała Hermiona z ciekawości. Może i mała awersję do kuzyna Harry'ego, ale taki list od chłopaka był czymś nowym, bo w końcu obaj się nie znosili.

- Wielki D napisał żebym starał się nie wychylać jak mogę kiedy wrócę, a najlepiej jakbym wcale tam nie wracał do domu. Vernon stracił wielu kontrahentów i pije jeszcze więcej. Dwa tygodnie temu po pijaku wracał razem z ciotką Petunią z jakiegoś spotkania i rozbił samochód firmowy. I to kilka metrów od domu. Jemu nic się nie stało, ale ciotkę zabrano do szpitala. Dudley widział jak ją zabierali, kiedy wracał z kina z Pirsem Polkisem, jego przyjacielem. Teraz był u ciotki Marge, ale w za niedługo wyjeżdża nad morze z Polkisami.

- Więc zostaniesz sam z wujem. Przechlapane stary.

- Ale może nie będzie tak źle. A co z ciotką Petunią? Nadal nie wypuścili jej ze szpitala?

- Tak, wciąż jest w szpitalu. Jest w śpiączce, miała komplikacje po zabiegu co jej robili tuż po wypadku. Wielki D pisze, że dopiero za kilka tygodni będą ja wybudzać.

Odpowiedział Harry patrząc w szybę.

- I obyś się nie pomyliła, Hermiono.

Dodał szybko młody Potter.  

$$$$

Cóż, młoda czarownica nie miała racji. Było znacznie gorzej niż miała na myśli. Zaczęło się tuż po przybyciu na Privet Drive. Bicie i kopniaki połączone głodówką doprowadziły młodego Pottera na skraj wytrzymałości. Ale pod koniec drugiego tygodnia Vernon przeszedł samego siebie i Harry po pobiciu został zamknięty w swoim "pokoju" będąc w stanie krytycznym. Harry w niemej agonii nie miał pewności czy dożyje następnego poranka. Mając odrobinę sił doczołgał się do luźnej deski i wyciągnął spod niej swoją ukochaną różdżkę. Kilka godzin później będąc już na skraju świadomości trzymał ją kurczowo, a jego myśli błądziły o miejscu, w którym wreszcie mógłby odpocząć i być sobą, choć już nie wiedział kim tak naprawdę jest. Czy był marionetką Dumbledore'a, chłopcem z plakatu Ministerstwa, workiem treningowym Dursley'ów, czy też może zwykłym, nieszczęśliwym dzieckiem, któremu odebrano zbyt wiele. Jego skołtunione myśli błagające kogokolwiek o pomoc płynęły dalej w przestrzeń. Aż ktoś je w końcu usłyszał. Pewna morska bogini usłyszała to wołanie i zaciekawiła się kto ją woła. Uchwyciła myśli, by zobaczyć kto tak rozpaczliwie błaga o pomoc i zdecydowała się interweniować. Sprawiła, że dziecko zniknęło z tamtego miejsca rozpływając się w powietrzu, a pojawiło się przed nią zaledwie kilka chwil później. Tym samym spowodowała zmianę losu dziecka, które miało teraz poznać prawdę o sobie i swoich przodkach.

Tej samej nocy, kiedy to się wszystko stało pewien staruszek wpadł do swojego gabinetu zaalarmowany bardzo nieregularną pracą swoich magicznych przyrządów. Albus Dumbledore wpatrywał się w przyrządy pomiarowe ustawionych przez niego zabezpieczeń na Privet Drive 4. Urządzenia kręciły się bardzo szybko, gwizdały, aż w końcu eksplodowały, a ich drobne szczątki rozsypane były po całym biurze dyrektora szkoły. Jedynym instrumentem, który nie uszkodził się tak bardzo był ten, który pokazywał stan zdrowia Chłopca Który Przeżył. Stary czarodziej wpatrywał się w przestrzeń nie wiedząc co robić. Wiedział tylko jedno, bariery postawione na Privet Drive całkiem upadły, ale chłopak żył. Był tylko jeden problem – całkowicie zniknął z jego radaru. Po prostu rozpłynął się w powietrzu.  

Potomek Calipso i PirataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz