Rozdział XXI

133 26 42
                                    

18.04.1934

Powoli mam dość, zwłaszcza po tej przeklętej wczorajszej dyskusji. Nie mogę znieść tego, jak Roman się wobec mnie zachowuje. Od naszego ślubu jest coraz bardziej rozdrażniony i nie zwraca na mnie zupełnie uwagi. Tak nie powinno się dziać w młodym małżeństwie. Nie potrafię dociec, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. Przecież nie boi się mnie dotknąć, skalać, nie ma skrupułów, bo pozbyliśmy się ich wcześniej. Może wtedy tak go ekscytowałam, bo nie mógł mnie dotknąć, a po ślubie pokusa zakazanego owocu zniknęła, przestała go nęcić, bo miał zacząć się zabijający namiętność kierat codzienności.

Tyle że najpierw nastąpić powinna słodycz miodowego miesiąca, która to u nas jakby została pominięta. Z powodu, który znał tylko Roman, a ja zostałam sama, z dręczącymi mnie dnie i noce wyrzutami sumienia. Pytania kołatają mi się po głowie, ale nie znajduję na nie żadnych odpowiedzi. Czy po ślubie nagle nabrał dla mnie jakiegoś wstrętu? Czy nie sprawdziłam się w tamtych chwilach, gdy ulegliśmy namiętności, więc nie chce już więcej mieć ze mną do czynienia w tej sferze życia? Może poślubił mnie z litości, bo po śmierci Stefka żal mu, że zostałam sama?

Nie wiem. Chyba nie znajdę już żadnego sensownego wyjaśnienia, dlaczego Romek nagle nabrał wobec mnie takiej odrazy. Chyba uderzył się w głowę i mu się w niej pomieszało, to by wszystko wyjaśniało.

Nie mam tu co prawda tak źle, bo wszyscy inni są mi życzliwi. Dziadek wprost mnie uwielbia i traktuje niemal jak własną córkę, Jerzy od pewnego czasu jest moim sojusznikiem i nie pozwala Romanowi na mnie krzyczeć, a Maksymilian jest zawsze gotów mnie pocieszyć, ale moje życie nie tak powinno wyglądać. To przede wszystkim mąż powinien być moim aliantem i mnie wspierać, a tymczasem jest największym wrogiem. Mam już tego dość, ale nie wiem, co mogłabym z tym zrobić... No bo jak mam go do siebie przekon...


Musiałam przerwać pisanie, bo dziadek zapukał do mojego pokoju, a teraz nie potrafię sobie przypomnieć, co właściwie chciałam napisać. Tak mi zamieszał w głowie, że już sama nic nie wiem.

Dziadek wyłonił się zza drzwi, jakby bał się wejść do środka, i powiedział, że chciałby pomówić o Romku. Zaniepokoił mnie tym, lecz zaprosiłam go na sofę i zaproponowałam, żeby przynieść herbatę, ale dziadek odmówił. Uśmiechnął się smutno spod wąsa, jakby mi współczuł, i złapał mnie za rękę.

— Dziecko drogie, czy ja mam z nim porozmawiać? — zapytał tak nagle i bezpośrednio, że aż się zdziwiłam. — Martwi mnie to, co się między wami dzieje.

— Nic się nie dzieje, dziadkowi znów się coś wydaje... — bąknęłam, bo nie chciałam, żeby dziadek się martwił.

Nie z jego stanem zdrowia. Jerzy kilka razy mówił mi w tajemnicy, że dziadek od dawna ma problemy z sercem, wolałam mu więc oszczędzić nadmiernych emocji. Gdyby coś mu się stało, straciłabym najbliższą osobę w tym domu.

— Nic mi się nie wydaje, Cecylko — dziadek pogroził mi palcem — ja znam mojego Romka jak własną kieszeń i widzę przecież, że coś się z nim złego dzieje. Pamiętam, jak jeszcze żył Stefek i się żeście we trójkę spotykali w Warszawie, to Romek tylko o tobie mówił, oczy mu się wtedy tak świeciły jakoby gwiazdy na niebie, a mnie opowiadał o twojej urodzie z takim zachwytem, jakby skarb hrabiego Monte Christo znalazł. A od śmierci twojego brata zupełnie się zmienił.

— Stefek był jego najlepszym przyjacielem, może ma wyrzuty sumienia, że nie zasługuje na szczęście, skoro Stefka już nie ma...

— Nie, dziecko, Romuś to nie z takich, on nie ma na tyle złotego serca, żeby tak myśleć. To coś... Coś innego. Czy przed waszym ślubem coś się nie stało? Albo zaraz po? To musiało być wtedy, bo na weselu już nie był sobą, choć wcześniej mówił o tobie z takim zachwytem. Przecież on u ciebie w sypialni nie gości.

Zbrodnie namiętnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz