Doritos szlajała się po ulicach Liyue z wielką nadzieją że znajdzie ten klub piłkarski bez użycia google maps.
-Noo gdzie on do kleszcza jest... O! O! ZNALAZŁAM!
Doritos podbiegła do budynku z napisem " "Kobiecy klub reprezentacji Liyue" i weszła do środka gdzie podeszła do recepcji.
-Witamy w czym pomóc?
-Yhhh... Dzień dobry chciałabym się zapisać oczywiście jestem gotowa na jakieś testy czy inne takie.
-Dobrze jaką rolę chce pani odgrywać?
-Bramkarz.
-Dobrze dobrze... O której godzinie którego dnia pani chciałaby mieć swój test?
-Pojutrze poprosze.
-Dobrze dziękujemy. Dowidzenia.
-Dowidzenia.
Doritos znowu łaziła ulicami z nadzieją że znajdzie dom chwilę później się poddała wzięła telefon do ręki i wpisała w google maps swoję miejsce zamieszkania po czym szła w stronę w którą wskazał jej google.
Gdy Doritos znalazła się w domu Ziemniak Papaja i Zhongli czekali na nią przy obiedzie.
-I jak dostałaś się?
Zapytała Ziemniak.
-Pojutrze mam testy zobaczymy czy się dostane...
-OOO JESTEM CIEKAWAAAA!!!!
Ziemniak była dosyć podjarana... Trochę za bardzo podjarana.
-No dobra dziewczynki zjedzmy obiad.
Ziemniak i Papaja miały problem z używaniem pałeczek ale Doritos i Zhongli im pomagały.
Gdy zjedli już obiad Zhongli zaproponował wyjście na spacer gdyż nie mieli w sumie nic do roboty. Doritos zostawiła telefon w domu żeby się naładował.
Kiedy byli już na dworze z Liyue przeszli się gdzieś do Lisha a potem jeszcze do Minlin.
-No cóż poopowiadać wam fabułę fnafa? Aż czuję nostalgie na myśl o fnafie.
-No brawo geniuszu.
odpowiedziała Ziemniak Doritosowi, gdy w tym czasie Zhongli spojrzał w zegarek. Była 16.45 a childe wracał po 17.
-Ej słuchajcie bo już musimy iść więc jakby...
Wtedy Zhongli wziął Ziemniak i Papaje i pobiegł prosto do Liyue a było to dosyć daleko. Doritos zauważyła że ich nie ma i trochę się ździwila.
-Ej mordeczki no nie chowajcie się ja tylko wspominałam czasy fnafa no...
Doritos Spojrzała się za siebie i nikogo nie zobaczyła że nikogo nie ma
(AI KOCHAM CIĘ MWA MWA MWA MWA!!!!!!!)
Doritos poszła trochę dalej upewniając się czy aby na pewno ich nie ma.
-No gdzie oni na mojego starego pijanego naćpanego po kocimiętce...
Przeszła się trochę przed siebie po czym usłyszała jakieś dźwięki.
-O! SŁYSZĘ GLOSY... HEEEEEEE SŁYSZĘ GŁOSY? CHYBA CZAS SIĘ LECZYĆ!
Wykrzyknęła Doritos i słyszała że to jej odpowiada. Nie brzmiało to na jakikolwiek język jaki jej przyszedł do głowy a bardziej przypominało jej to bełkot.
-No sory nie rozumiem cię nie mówię po rusku!
Odpowiedziała z nadzieją że nic złego się nie stanie.
Wtedy właśnie jej się przypomniało że się zgubiła spojrzała w kieszenie i nie wzięła telefonu.
-Cholera jasna powali mnie zaraz...
mruknęła do siebie Doritos z nadzieją że nic złego się nie odjaniepawli.
odgłosy jakie słyszała przedtem stały się głośniejsze i usłyszała że coś biegnie przez drzewa. Były to hilichurle wraz z dwoma mitachurlami, Doritos zaczęła uciekać aż trafiła na ślepy zaułek. Gotowa na swoją śmierć zauważyła oślepiające światło przez które musiała zamknąć oczy, po otworzeniu ich zobaczyła że potwory były dźgnięte gigantycznym strumieniem wody o mocnym ciśnieniu a na trawie leżała wizja dendro.
-O jaki śmieszny bryloczek.
Powiedziała Doritos jakby przed chwilą omało co nie została zabita. Podniosła wizję i przyczepiła se ją do marynarki.
Przeszła trochę dalej i zauważyła Lisha oraz Zhongliego z Ajaxem szukających właśnie Doritos.
Brunetka stwierdziła że przestraszy dwójkę i stanęła za nimi. Zhongli gdy ją zauważył omało co nie padł na zawał.
-Boże myśleliśmy że cię straciliśmy...
-e tam przeżyłam jak babsztyl od matmy się na mnie darł to to też przeżyje.
Zhongli zauważył wizję Doritos i wezwał rudego.
-Ajax pacz ona ma wizje!
-ONA MA WIZJE?!
-Nooo mam jakieś zgredy omało co mnie nie zabiły i tak tą wizje dostałam hehe!
Kiedy trójka wróciła do domu Ziemniak i Papaja myślały że umrą ze szczęścia bo Doritos się znalazła.