,,She likes to see the best in people,
I like to see the true."Przez lata uciekała od tego, kim naprawdę jest, a teraz ledwo co słaniała się na nogach pośród coraz szerzej rozprzestrzeniającej się kałuży krwi jej rodowego klanu.
,,Cholera jasna! I po co to wszystko? W imię czego?!" Te i wiele innych myśli odbijało się w jej głowie.
Krople potu zmieszane z krwią ściekały po jej skroni, gdy oparta brudną dłonią o zimne, marmurowe nagrobki kierowała się w stronę tego, który był odpowiedzialny za wszechobecną masakrę.
Napływające łzy zaczęły rozmazywać obraz przed jej zielonymi oczami. Może to i dobrze. Dzięki temu rozerwane ciała porozrzucane bezwładnie dookoła zdawały się być wielką, burgundową plamą.
Jęknęła z bólu poslizgując się na nierównej chodnikowej płycie, po której płynęła rzeka krwi, a mocno nadwyrężona kostka tym razem nie uniknęła skręcenia. Oparła plecy o jeden z wyższych nagrobków, aby powoli osunąć się na ziemię. Podkuliła kolana pod brodę i nakierowała dłonie tuż przed skręconą kostkę.
— No dalej... — szepnęła próbując dodać sobie otuchy.
Po kilku nieudanych próbach wymusiła z siebie ostatnie tchnienie magii, które choć w tylko w części, uśmierzyło ból.
Przetarła wierzchem brudnej dłoni zapłakane oczy, co nie było najlepszym pomysłem, bo teraz na całej twarzy miała mieszankę krwi, potu i błota, lrcz nie zważając na okoliczności wstała z cichym jękiem, aby dotrzeć do celu.
Z każdym krokiem czuła jak buzuje w niej wściekłość zmieszana z bezradnością.
Zacisnęła pięści i zagryzła zęby widząc wysoką postać z leżącą bezwładnie z zamkniętymi oczami na zimnych płytkach chodnika, pośród krwi i ciał z rozerwanym gardłem.
,,I to ma być ten wszechmocny, niezniszczalny Pierwszy Wampir?!"
Szturchnęła go zdrową nogą, na co jęknął niemalże niesłyszalnie i zmarszczył brwi, a na jego twarzy pojawił się grymas spowodowany bólem.
Żyje.
I cierpi.
To dobrze. To dopiero początek.
~•~
2 dni wcześniej
Radosny śmiech dzieci rozbrzmiewał z dużego pokoju, gdy Grace, której ciemne włosy opadły luźno na czoło, pomagała siostrze w kuchni.
— To ostatni dzwonek, Faith — szepnęła, ustawiając kolorowe kubki na drewnianej tacy, pełnej różowych talerzyków i serwetek.
— To nie czas na takie rozmowy. Dziś są urodziny mojej córki i to jej chcę poświęcić całą uwagę — blondynka odparła ze stoickim spokojem, krojąc tort, na którym jeszcze niedawno widniała paląca się świeczka z cyfrą sześć.
— A za trzy lata poświęcisz ją w imię tradycji?
Kącik ust młodszej siostry zadrżał. Mimo to wzięła głęboki wdech i ze spokojem odparła:
— Dobrze wiesz, że udział w Święcie Ofiarności to konieczność, aby przynależeć dalej do sabatu.
— W wieku dziewięciu lat bawiłyśmy się lalkami i objadałyśmy potajemnie czekoladą. Zmuszanie dzieci do udziału w krwawych obchodach, których nawet nie rozumieją jest co najmniej bestialstwem! — Grace z roku na rok coraz bardziej obawiała się, że próby namówienia jej siostry na zrezygnowanie z udziału małej Rose w Święcie Ofiarności nie przyniosą ostatecznie skutku.

CZYTASZ
Czerwony Księżyc || KLAUS MIKAELSON ||
ספרות חובביםTo co dla niektórych jest darem, dla innych staje się przekleństwem. Każdej zimy, ostatniego dnia grudnia dziewczynki z potężnego sabatu Czerwonego Księżyca, które danego roku ukończyły dziewięć lat stawały przed członkami Wielkiej Rady, aby wziąć...