3 - Koperta

58 5 10
                                    

prov. Mortis

Był wieczór. Siedziałem w oknie jednej z wielu moich sypialni wpatrując się w zachodzące za drzewami słońce. Już miałem się przygotowywać do spania gdy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Sypialnia w której byłem znajdowała się na drugim piętrze i bardzo mi się nie chciało schodzić na dół, ale jakoże jestem panem domu - musiałem. Nie chciałem znowu zawracać Frankowi głowy, on już wystarczająco dużo robi w tym domu.

Niechętnie w lekkim pośpiechu zbiegłem ze schodów i znalazłem się przed drzwami. Otworzyłem je, lekko zaskrzypiały. Za drzwami nie zastałem nikogo. Jedynie tuż obok wycieraczki leżała mała przemoczona koperta. Doskonale wiedziałem jaka jest jej treść i z wielkim niesmakiem delikatnie podniosłem ją palcami. Przed zatrzaśnięciem drzwi obejrzałem zawiasy - tak jak myślałem, były lekko rdzawe.

Wróciłem do środka i lekko rzuciłem mokrą koperte na stoliczek obok palącego się kominka. "Ja tylko poczekam aż wyschnie. Nie będę jej otwierać." — myślałem sobie, dobrze wiedząc że i tak zrobię na odwrót. To nie pierwszy raz gdy dostaje taki list. Ktoś ciągle podkłada mi podobne pod drzwi. Przemoczone koperty, nie raz ubrudzone burdnozielonym błotem, na których zazwydzaj są rysunki jakiś... Kijanek?

Gdy koperta już wyschła, nerwowo podniosłem ją i wyjąłem znajdującą się wewnątrz kartke, na której niewyraźnym, lekko rozmazanym przez wodę pismem było napisane:

______________________________________

"Drogi Mortisie!
  Jak się miewasz? Mam nadzieję że wszysko w porządku. Podobają mi się te twoje nowe firanki, pasują Ci do wnętrza.
  Wracając, mój najdroższy,  czy mógłbyś przestać ignorować me listy? Nie zdajesz sobie sprawy, jak mi z tego powodu przykro. Nawet nie zliczę ile ja nocy przez ciebie przepłakiwałam! Czy to tak wiele, prosić o odwzajemnienie mych skromnych uczuć? Oczywiście, rozumiem że owy panicz jest wampirem, a ja... sobą. Ale i tak spróbować nie zaszkodzi.

Xx ♡ "
______________________________________


Znowu. Znowu to samo. Miałem już tego serdecznie dość. Poddenerwowany z pod schodów wyjąłem średniej wielkości drewnianą skrzyneczkę. Otworzyłem ją i do wnętrza, w którym znajdowało się już chyba ze sto kopert, dorzuciłem kolejną. Nie miałem pojęcia kto wysyła mi te listy, ale ktokolwiek to był - obserwował mnie. Niezależnie od tego gdzie się znajdowałem, nieustannie czułem się obserwowany. Słysząc że ktoś idzię, niezdarnie wepchnąłem skrzyneczkę spowrotem pod schody.

W tym momencie na korytarz wszedł Poco. Przystanął i z zaciekawieniem spojrzał się na mnie. Pewnie zdziwił się na mój widok, wyglądałem jakby mnie piorun strzelił. Ruszył dalej. Teraz to ja wpatrywałem się w niego. Poszedł do kuchni i wziął z szafki butelkę wody lekkogazowanej. To zapewne dla Emz. Poco nie jada ani nie pije, bo… niemoże. Poprostu nie ma jak.

Chłopak bez słowa wyszedł z kuchni i zmierzał w stronę korytarza. Niezgrabnie, nie mal potykając się - podbiegłem do niego.
"Poco! Zaczekaj." — zawołałem, a on odwrócił się w moją stronę. Prawie na niego wpadłem. Zachowałem tuż przed jego twarzą, przy tym wywracając się na plecy. Poco lekko zachichotał.
"No co?" — zapytał. Z lekkim trudem podniosłem się i poprosiłem go; czy mógłby po drodzę poprosić Franka by naoleił drzwi, bo ja już nie mam dzisiaj siły. Gitarzysta zgodził się i poszedł w głąb korytarza. Zadowolony odprowadziłem go wzrokiem po czym sam ruszyłem po schodach. Nie wiem jakim cudem, ale on potrafi poprawić mi humor na cały dzień.

Mortis Montruary || Brawl Stars PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz