6 - światło

39 3 2
                                    

prov. Mortis

Na dworze znowu zagrzmiało, wiatr zawiał jeszcze silniej. Zerwałem się z krzesła i wróciłem do środka, przy okazji zatrzaskując za sobą drzwi od balkonu. Nie zwlekając ani chwili dłużej wybiegłem na korytarz, zbiegłem po schodach i podbiegłem do głównych drzwi. Otworzyłem je i od razu ruszyłem w stronę cmentarza. Może i jestem lekceważący, ale nie na tyle, by nie pochować moich własnych leżących luzem rzeczy przed wiatrem. A że takich gratów było dużo, trochę się nabiegałem. Gdy szedłem to wszystko zanieść do szopy, kątem oka zauważyłem jakąś postać na środku cmentarza. Stwierdziłem, że to pewnie Frank. Jednak gdy już byłem w środku szopy, przypomniało mi się, że przecież Frank zapewne jest w domu i słucha muzyki, czy coś. Zazwyczaj tak robi gdy mu się nudzi. Bawi się w DJ'a, żałosne. A poza tym, gdyby wychodził z domu to na pewno bym go już dawno zauważył. Wyszedłem z szopy i skierowałem wzrok w stronę, w której wcześniej widziałem dziwną postać. Nikogo tam jednak nie było. 

 Chwila...czy ja mam zwidy? Nie. Pewnie mi się tylko wydawało. - szepnąłem sobie pod nosem i wróciłem do zbierania z ziemi jakiś grabi i łopat. Słońce było już kompletnie zasłonięte chmurami, co trochę mnie uradowało. Akurat gdy skończyłem sprzątanie zaczął padać lekki deszcz więc wróciłem do domu. Nie będę się niepotrzebnie zamartwiał tym co widziałem.

Poszedłem do kuchni, włączyłem czajnik i wyjąłem z witryny mój ulubiony kubek. Zaparzyłem sobie herbatkę, usiadłem na kanapie przed telewizorem i wziąłem do ręki pilota. Przejrzałem chyba wszystkie kanały po kolei, nic ciekawego. Już gdy miałem wyłączyć telewizor, moją uwagę przykuł taki bardzo nietypowy program. Nie mam pojęcia o co w nim chodziło, ale był o mimach. Występował jeden facet i jedna kobieta. Wykonywali jakieś dziwne gesty rękami, co chwilę wyciągając drewniane tabliczki z napisami typu ''Oh!'', ''BAM!'' ''KABOOM''. W tle było słychać fajne efekty dźwiękowe. Wszystko to było czarno-białe jak za lat 70'. Nie będę ukrywał, poczułem się trochę nostalgicznie. Siedziałem tak oglądając to dobre kilkanaścienaście minut, i pewnie siedziałbym jeszcze dłużej, lecz do salonu wpadła Emz która zaczęła krzyczeć i zrzędzić w niebogłosy. Japierdole, ona jest taka sama jak Franklin. 

— CO TY ROBISZ. CICHO BĄDZ, PRZEZ CIEBIE NIE SŁYSZE TYCH FUNKY EFEKTÓW DŹWIĘKOWYCH!!

MORT! PRZEŻYWAM TRAGEDIĘ! USUNELI MI POSTA NA INSTAGRAMIE, ROZUMIESZ?? ON MIAŁ DOKŁADNIE DWIEŚCIE SZESNAŚCIE LIKE'ÓW. JESTEM W ROZPACZY! TO KOSZMAR! - krzyknęła mi do ucha, bolało...

A czy ty możesz mi się łaskawie NIE DRŻEĆ DO UCHA? - zerwałem się z kanapy i oburzony uciekłem pooglądać telewizję w swojej sypialni.

—————————————————

prov. Poco

Był środek nocy. Na zewnątrz byłą okropna burza przez którą nie mogłem zasnąć, a na dodatek z pokoju obok nieustannie słyszałem chichoty Emz. Wygoniła mnie ze swojej sypialni już jakiś czas temu, i musiałem się przenieść do jakiegoś pierwszego lepszego pokoju obok. Sypialnia w której aktualnie byłem znajdowała się na pierwszym piętrze domu, a na dole słyszałem jakieś kroki i stukanie, lecz starałem się nie zwracać na to uwagi... Leżałem w łóżku patrząc się przez okno, przez które w świetle księżyca widać było las i pojedyncze nagrobki z cmentarza Mortisa. Wiatr wiał okropnie, aż tak że miałem wrażenie jakby niektóre sosny i dęby zaraz miały się poprzewracać. Ciarki mnie przeszły, na myśl że takie drzewo mogłoby na coś, lub kogoś  spaść.

Przymrużyłem oczy, już miałem się odwrócić plecami do szyby gdy nagle zauważyłem żółtawe światło dochodzące z cmentarza, zupełnie jakby ktoś właśnie zapalił jakąś lampę. Lampę? Ale z kąd tam lampa? Znaczy, oczywiście, że są tam lampy, jednak są one poustawiane bliżej ogrodzenia, na skrajach cmentarza. A ta była na samym środku... Potrząsnąłem głową i przyjrzałem się dokładniej. O ile oczy mnie nie myliły, to jeszcze dodatkowo się kołysała. A w jej świetle widać było lekki zarys jakiegoś cylindra, kapelusza. Czy to Mortis? Co on mógłby robić na cmentarzu o takiej porze? Jeszcze by sobie pazury pobrudził.

Nie zaszkodzi zapytać. Bez zastanowienia zerwałem się z łóżka, założyłem pierwsze lepsze kapcie i wyszedłem z pokoju. Zszedłem po schodach i podszedłem do drzwi głównych. Z pokoju Franka dochodziła muzyka, co zapewne oznaczało że jeszcze nie śpi. Zerwałem z wieszaka kurtkę i parasolkę, nad której otworzeniem nieco się trudziłem. Gdy już mi się udało, otworzyłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz. Zapomniałem zmienić butów, no super. Teraz będę miał całe unicornowe kapcie mokre. Ruszyłem w stronę cmentarza. Otworzyłem zardzewiałą furtkę, która jak można było się spodziewać - zaskrzypiała okropnie. Chwiejnie poszedłem prosto w stronę z której dochodziło światło. Nie wiem czemu, ale zdawało mi się że ono się ode mnie oddala...

Mortis? Mooortis? - zawołałem, mój głos był zaspany i brzmiałem jakbym miał chrypę. Zza jakiegoś grobu dostrzegłem czapkę Mortisa. Ewidentnie się poruszał, szedł w stronę tylnej bramy, ale jednak nie reagował na moje zawołania. Znalazłem się kilka metrów za nim, co chwilę powtarzając jego imię na które nadal nie reagował... To było dziwne. Nie miał parasolki, ani nic. Na ramieniu oparł swoją łopatę, do której przyczepiona była lampa. To za pewnie jej światło widziałem z sypialni. Przyjrzałem się jego czapce. Z jakiegoś powodu czubek odstawał, zupełnie jakby miał zaraz odpaść. Chciałem zaproponować zaszycie tej dziury, jednak stwierdziłem że to na nic bo raczej to również by zignorował.

Doszedł do bramy i jednym ruchem ją otworzył. Zaskrzypiała strasznie. Że co proszę? Zajęło mu to jakieś trzy sekundy, a ja bym się z tym trudził parę minut. Wyszedł przez otwartą już bramę, więc ja za nim. Zauważyłem, że z czasem naokoło nas pojawiało się więcej drzew. To Las. Mortis wchodził do lasu. Przystanąłem i zadałem sobie pytanie: Czy ja na pewno chcę tam wchodzić? Te drzewa nie wyglądają zbyt stabilnie... Jednak nie było czasu na zastanawianie się, Mortis się oddalał. Potrząsnąłem głową i niepewnie ruszyłem za nim w głąb lasu. 

Szedłem już tak za nim dobre kilka minut. Z jakiegoś dziwnego powodu zaczęło mi się wydawać że lampa przyczepiona do jego szpadla znacznie ciemnieje, i że Mortis porusza się szybciej. Dlaczego on mi to robi? Ledwie mrugnąłem, a światło zniknęło kompletnie. Teraz otaczał mnie mrok, taki jakiego jeszcze nigdy w swoim skromnym życiu nie widziałem. Chciałem zawrócić i wrócić do domu, jednak szybko zdałem sobie sprawę że nie mam pojęcia z której strony przyszedłem.
Gdzie on się podział, i co ja mu takiego zrobiłem, że nie mógł się po prostu zatrzymać i ze mną porozmawiać?

Mortis Montruary || Brawl Stars PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz