Część Druga

46 14 29
                                    


Ranek następnego dnia był o wiele mniej przyjemny, niż poprzedni. Jeszcze wczoraj huncwoci snuli wielkie nadzieje o swoich życzeniach i zastanawiali się, jak wprowadzić plan w życie. Tymczasem wszystko spaliło na panewce i teraz każdy siedział ze skwaszoną miną nad swoim śniadaniem.

— Nie wierzę, że to nie wypaliło — jęknął Peter. — A już miałem kilku faworytów na swoje życzenie.

Syriusz był bardziej zamyślony, niż kiedykolwiek. Patrzył tępo gdzieś przed siebie.

— Cóż. Najwyraźniej, to była tylko plotka — mruknął Rogacz, dłubiąc bezsensownie w talerzu jajecznicy.

— Może to i lepiej. Taka magia jest niebezpieczna i ciężko byłoby ją później odwrócić, gdyby coś poszło nie tak — skomentował Lupin, który już zdążył pogodzić się z kolejną wypłowiałą nadzieją na lepsze jutro.

— Wciąż dąsacie się nad tą bombką? — zagadnęła Lily, siadając nieopodal.

— To nie może się tak skończyć! — zawyrokował Łapa hardo. Reszta spojrzała na niego pytająco. — To była po prostu nie ta bombka! Nie ma innego wyjścia. Nie była nigdzie podpisana! I skąd w ogóle mieliśmy wiedzieć, że to właśnie ta? Może chodziło o tę zieloną na samym czubku? Może jednak powinna być czerwona? — trajkotał jak najęty.

— Łapciu, odstaw już lepiej tę kawę — parsknął Lupin i sam odsunął od przyjaciela potężny kubek.

— To zbożowa — mruknął wrogo i znów pociągnął łyk. — Mówię serio... To była zła bombka! — zawołał z determinacją.

Kilku uczniów spojrzało w ich kierunku z podejrzliwymi minami.

— Zamknij jadaczkę, bo każdy nas uprzedzi — syknął James ostrzegawczo.

— Black może mieć rację — wtrąciła się rudowłosa, siadając bliżej nich. — Może ta prawdziwa wciąż gdzieś tam jest.

— Patrzcie państwo, Lilka jednak dołącza do bandy huncwotów? — Potter posłał jej cwaniakowaty uśmieszek. Ona jednak totalnie go zignorowała.

— Jest jedno wyjście — zniżyła głos do szeptu, a reszta nachyliła się konspiracyjnie. — Zapytajmy u źródła.


⋅∙∘*❆*∘⋅∙


Takim właśnie sposobem cała gromadka podreptała wprost pod wysoki kontuar, na którego szczycie stał niziołkowaty profesor od Zaklęć.

— Wyjaśnić wam zadanie domowe, kochani? — zaświergotał, patrząc na uczniów z wysoka.

— Nie, profesorze. Mamy tylko jedno pytanie — uśmiechnęła się rudowłosa. — Chodzi o pogłoski, które krążą po zamku.

— Tak?

— Podobno ukrył profesor gdzieś magiczną bombkę, która spełnia życzenia — wyjaśnił szybko James, zacierając ręce.

Nauczyciel poprawił szatę i zszedł z kontuaru w milczeniu. Twarze całej piątki wpatrywały się w niego z wyczekiwaniem i nadzieją.

— Ach, tak? — wybełkotał pod nosem. — A to mi ciekawostka.

— Proszę nie udawać. Doskonale wiemy, że to szczera prawda! — wyrwał ostro Łapa, ale szybko się zreflektował i dodał grzecznie: — Panie profesorze.

Flitwick obdarzył ich pobłażliwym spojrzeniem i uśmiechnął się zagadkowo.

— Mam doskonałą świadomość tych plotek, kochani. Nie jesteście pierwszymi, uczniakami, którzy chcą uzyskać ode mnie podpowiedź. — Zatrzymał się, patrząc na ich podekscytowane uśmiechy. — Powiem wam dokładnie to, co pozostałym. Oto pierwsza zagadka, którą musicie rozwikłać:

Tajemnica Zamku [ Christmas Marauders ] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz