Rozdział 6: Bogin

1.5K 133 48
                                    

- Do zobaczenia później! - Pomachałem do większości przyjaciół, ponieważ z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu wszyscy zdecydowali, że Wróżbiarstwo to zajęcia dla nich, podczas gdy reszta miała wolne, z wyjątkiem Hermiony. To właśnie z nią szedłem na nasze zajęcia z Mugoloznawstwa, długi spacer, który w większości spędziłem podążając za Hermioną, ponieważ nigdy nie byłem w tej części zamku. Phantom został pod opieką Zgredka, który był bardziej niż szczęśliwy mogąc zabrać dobrze wychowanego psa na spacer po terenie, ponieważ to dało skrzatowi coś do zrobienia poza gotowaniem, a Phantom nie musiał na mnie czekać.

Hermiona przykleiła się do mnie obok jak klej. Przynajmniej nie musiałem się martwić, że dziewczyna przypadkowo zmaterializuje się obok mnie.

- Harry? - zaczęła Hermiona, zyskując ode mnie niewielki pomruk wskazujący na to, że nie bujałem w obłokach jak zazwyczaj. - Jak się ma twój... no wiesz...?

- Pomaga mi Zgredek, skrzat domowy, który ukrył to w sekretnym miejscu. Jestem po prostu wdzięczny, że nie muszę już czuć smaku octu. - Powiedziałem z gwałtownym dreszczem, wciąż przypominając sobie ten smak po miesiącu cudownej kuchni pani Weasley. Ukradkiem rzuciłem spojrzenie na Hermionę, wyglądającą na tak zadowoloną, że pomyliłbym ją z Draco. - Czy naprawdę musiałaś sprawić, żeby tak smakowało?

- Cóż, czy zamierzasz po raz kolejny podjąć próbę nauki niebezpiecznych zaklęć za moimi plecami? - Zapytała z rozbawionym wyrzutem.

Słabe, niegroźne warknięcie osiadło w moim gardle, by po chwili zabrzmieć jak skrzeknięcie.

- Uznam to w takim razie za "nie"!

Zdecydowanie za bardzo wpłynąłem na tę dziewczynę. Co się stało z moją słodką, małą, gryfońską Hermioną?

- Jesteś zołzą... - W odpowiedzi zaledwie zachichotała.

Zdziwiło mnie, że klasa znajdowała się na pierwszym piętrze Hogwartu, mógłbym przysiąc, że była... na wyższym piętrze.

Cóż, nie ma lepszego momentu niż teraz, żeby zobaczyć klasę, która nigdy nie pojawiła się w filmach!

...

Zaczynałem dochodzić do wniosku, że czarodzieje poza czystej krwi ślizgonami nie mają pojęcia, jak udekorować swoje otoczenie bez zbędnego bałaganu. Każdy centymetr klasy niewykorzystany na przestrzeń do chodzenia lub ławek był pokryty mugolską technologią i takimi właśnie przedmiotami. Zachodnia ściana pokryta od góry do dołu narzędziami, przewodami elektrycznymi i... jak na Boga dostali Nintendo R.O.B?!

Nachyliłem się do Hermiony, by szepnąć.

- Ten profesor zdobył mój szacunek, nie daje się niektórych z tych rzeczy tak po prostu dzieciom do dotknięcia. - To zasłużyło na lekki cios łokciem w żebra, ale Hermiona miała mały uśmiech na ustach, podczas gdy ja badałem różne mugolskie przedmioty. Zupełnie jak muzeum historii przedmiotów, tylko niezorganizowane!

Weszli pozostali uczniowie i oprócz puchona o imieniu Ernie Macmillan, nie znałem szczególnie wielu z nich. Niektórzy byli starsi od nas, prawdopodobnie wzięli ten przedmiot myśląc, że będzie łatwy lub zamienili się z powodu harmonogramu. Wszyscy zajęliśmy miejsca, ja naturalnie usiadłem jak najbliżej tych wszystkich nerdowskich rzeczy - jak do cholery posiada pierwszą edycję Supermana?!

W końcu weszła profesor Charity Burbage, kobieta w średnim wieku, której linie wiekowe są takie, jakie można uzyskać tylko dzięki edukacji dzieci. Jej włosy były cienkie, miedziane, zaczesane do tyłu przez równie cienką opaskę. Zamiast szat ubrana była w skromną spódnicę w kolorze ziemi, białą bluzkę w jesienne liście i długi, miękki zielony kardigan, który ukazywał jej szczupłą sylwetkę oraz wygodne buty. Patrzyła na klasę z surowością, ale nie na poziomie McGonagall, i delikatnym blaskiem w oczach, ale nie na tym samym poziomie co Pomfrey. To była kobieta, która natychmiast sprawiła, że miałem ochotę wyprostować plecy, złożyć ręce na biurku i przygotować się do otwarcia zeszytu ćwiczeń, by odpowiedzieć na pytanie.

(3) Harry Potter and the Best Doggo || tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz