CIOS DRUGI

57 3 11
                                    


 — Nadal nie przypominasz dziewczyny...

Wzdrygnęłam się na dźwięk mrukliwego głosu dochodzącego zza regału i podniosłam wzrok na swoją ulubioną osobę, o zgrozo.

— Nie powinieneś siedzieć przy pani Gamble i naprawiać książek? — warknęłam, wciskając książkę na odpowiednie miejsce. — Czego chcesz?

— Pamięć cię zawodzi czy coś? — Lysander oparł się ramieniem o regał i założył ręce na piersi. — Podjęłaś się wyzwania, że udowodnisz mi, że jesteś kobietą. Mija tydzień, a tu się nadal nic nie zmieniło. — Skrzywił się, lustrując mnie od góry do dołu.

Odwróciłam się na pięcie, szukają miejsca na pozostałe książki. Znowu zaczyna z tymi bzdurami. Nie, nie zapomniałam o naszym „zakładzie", chociaż nie myślałam o nim codziennie. Bardziej miałam nadzieję, że to on zapomniał albo sobie odpuścił. Myliłam się jednak i to nie było przyjemne uczucie.

— Czyżbyś tchórzyła? Waleczna Michelle tchórzy przed ubraniem spódniczki... Tego jeszcze nie grali...

Och, zamknij się już.

— Stchórzyłam? Przed tobą? Zabawny jesteś.

— Owszem, poczucie humoru to jedna z moich licznych zalet. Najwyraźniej nawet takie nudziary jak ty są w stanie ją docenić.

Prychnęłam z irytacją.

— Przejmowanie się zdaniem kogoś takiego jak ty nie ma sensu. Gadasz same bzdury, więc... tak, to zabawne. — Wzruszyłam ramionami i popchnęłam wózek dalej.

Poza tym mam ważniejsze sprawy na głowie niż jego pomysł.

— Do usług. Mi się jednak wydaje, że się przejmujesz tym co gadam, bo inaczej nie przystałabyś na to.

— Po przemyśleniu na spokojnie twojej seksistowskiej propozycji stwierdziłam, że nie będę się wygłupiać. Odpadam. Wiem, że jestem kobietą i nie muszę tego nikomu udowadniać.

— Tak? — Zaśmiał się w taki sposób, że przeszły mnie ciarki. — Jeśli spróbujesz, to wiedz też, że zrobię ci z życia piekło. Tak uprzykrzę ci życie, że zrobisz to tylko i wyłącznie po to, żebym przestał.

Pochylił się w moją stronę, uśmiechając się półgębkiem.

— To ci nowość... Myślałam, że robisz to od ponad roku codziennie. Zmieniasz taktykę? — Uniosłam lekko brew. — Zaczęłam się już do tego przyzwyczajać, wiesz? A to pech...

— Przyzwyczaiłaś się do takiego traktowania, jakie ci się należy. Jestem z siebie dumny, że cię wypionowałem, bez jaj.

— Nie będę się więcej przejmować zdaniem tak nędznego słabeusza jak ty. Żeby dowartościowywać się poprzez nękanie innych... Naprawdę nisko upadłeś. Chociaż nigdy zbyt wysoko nie mierzyłeś. A teraz wybacz, ale mam zadanie do wykonania.

Wyminęłam go i ruszyłam z prawie pustym wózkiem do ostatnich regałów. Gdy znalazłam się w znacznej odległości, odwróciłam się. Stał w tym samym miejscu, patrząc na mnie wściekłym wzrokiem. Chwilę później znalazła go bibliotekarka i zagoniła do pracy.

No, Mich, ciekawe jak pójdzie ci ignorowanie go teraz.

Dolałam oliwy do ognia, ale tego nie żałowałam.

Siedziałyśmy zaczytane z Amber na stołówce, kiedy dosiadł się do nas Kastiel.

— Co to się stało, że jesteście tylko we dwie? Gdzie się podziały Charlotte i Li? — Oparł łokcie na blacie i podparł pięściami brodę.

Lysandrowe fantazjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz