3

56 1 0
                                    

Mijały miesiące, a ja wciąż nie wiedziałem co między nami było. Nie chciałem pytać. Sam też nic nie powiedziałeś. Wiedziałem, że jesteś empatyczny dla wszystkich. Chciałem, żebyś był taki tylko dla mnie.

Byłeś u mnie, któregoś razu. Rozmowa nigdy nam się nie kleiła, bo byłem nieśmiały i choć zwykliśmy nic nie robić, to nie wiem dlaczego mnie wtedy objąłeś i pocałowałeś w usta. Zdawało mi się, że robiłeś to już wcześniej. Cóż, ja nie. Potem byłem taki czerwony, że mama chyba coś zauważyła. Odprowadziłem Cię na przystanek, a do domu wracałem uśmiechnięty po uszy.

Myślałem, że jesteśmy razem. Później dowiedziałeś się, że tak myślę i trochę na mnie naskoczyłeś, więc chyba jednak nic nas nie łączyło, tak jak sądziłem. Było mi przykro.

Miesiącami przytulałem Cię do siebie, pozwalałem trzymać się za rękę, spędzaliśmy czas co drugi dzień u mnie w domu. Ciągle czekałem na Twój krok, a kiedy on wreszcie nastał, dla Ciebie to było za mało. A ja Cię kochałem tak bardzo, że nawet nie wierzyłem, że tak można.

Wiedziałeś, że mnie to uraziło. Ale czas mijał. Wciąż spotykaliśmy się u mnie w domu lub na dworze, kiedy zrobiło się ciepło. Przyjeżdżałem do Ciebie na koniec miasta, by przejść się po polach zboża i gadać o głupotach. Poznałem Twojego psiaka. Pokazałeś mi miejsca, o których nawet nie miałem pojęcia. Pokazałeś mi inną rzeczywistość. Tyle mnie nauczyłeś..

Zawsze byłeś zagadką, którą chciałem odkryć.

Twój uścisk dłoni był najlepszym dotykiem na Ziemi, zaraz po Twoich mocnych i długich uściskach. Najlepszym, bo nie miałem porównania. Kochałem Twoje pocałunki i choć sam jeszcze nie potrafiłem się całować, Ty machałeś na to ręką i mówiłeś, że to okej. Dzięki Tobie nauczyłem się troszczyć o ludzi. Choć tak naprawdę troszczyłem się tylko o Ciebie.

Twój psiak zaginął. A raczej pijany ojczym wypuścił go w pole i śladu po nim nie było. Nienawidzę Twoich łez. Ja rozumiałem, bo to z kolei on był tym, który rozumiał Cię w Twoim domu, choć tylko szczekał.

Rzadko widywałem Cię w szkole. Przestałeś lubić do niej chodzić. A ja nie chciałem do niej chodzić, jak Ciebie nie było. Pisałem codziennie. Dzwoniłem. Musiałem. Bo dzień bez Ciebie nie był taki sam. Ale Ty dbałeś o mnie i specjalnie przyjeżdżałeś, by poleżeć razem pod kocem i coś obejrzeć.

Mieliśmy poważną rozmowę. Dla Ciebie było za mało mnie. Za bardzo się wszystkiego wstydziłem. I wiedziałem to, ale onieśmielałeś mnie tak bardzo, że jedyne co mogłem robić to na Ciebie patrzeć. Powiedziałeś, że to nie ma sensu.

Iz 42, 16

Łza umierającego wnętrza | k.th & j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz