Stałam na hali Jastrzębskiego Węgla w pomarańczowo-czarnej koszulce treningowej z numerem 12 opierając się o bandy. Kilka minut temu skończyłyśmy z dziewczynami trening, wiec przyszedł czas na moją ulubioną część dnia- ploteczki. Odrazu po nas weszli chłopcy, to jest, drużyna męska, więc piłki latały jak szalone.
W środku mojej konwersacji z Magdą dostałam Mikasą w głowę. Jak już mówiłam, na parkiecie rozgrzewali się właśnie faceci, co znaczyło, że piłka bynajmniej nie musnęła mojej czaszki, tylko, nazywając rzeczy po imieniu, konkretnie w nią przyjebała.
Doskonale wiedziałam spod czyich rąk wyleciał przedmiot, więc z mordem w oczach odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na dryblasa z brązową czupryną. W moją stronę uśmiechał się zwycięsko najbardziej nonszalancki, bezczelny i arogancki człowiek, jaki miał okazję stąpać po tej ziemi. Mówiąc krótko, poznajcie Tomka Fornala.
Przewracając oczami, ostentacyjnie pokazałam chłopakowi środkowy palec, po czym wróciłam do rozpoczętej rozmowy.
- Stara, największa hotówa z klubu na ciebie leci! Czy ty tego nie widzisz? Zamierzasz tak go olewać cały czas?- zbulwersowała się Magda.
- Może i leci, ale zachowuje się jak dzieciak, czym robi sobie świetną antyreklamę.- fuknęłam.
- Faceci później dojrzewają.- przekonywała mnie.Naukowcy mówiąc „później" raczej nie mają na myśli wieku bliskiego trzydziestce.- pomyślałam.
- Z pewnością przyjdzie mu to łatwiej z odpowiednią kobietą u boku.- wspomniała jakby od niechcenia.
- Magda...- spojrzałam na dziewczynę z niedowierzaniem.- Daj spokój, z daleka widać, że nie jest gotowy na związek.A może to ja nie jestem?- przemknęło mi przez myśl.
- Daj chłopakowi szansę!- krzyknęła, po czym przerażona zasłoniła usta rękami i upewniła się, że zawodnicy z męskiej drużyny jej nie usłyszeli.
- Madziu, ten człowiek stosuje podryw wart przedszkolaka.- powiedziałam z politowaniem i stoickim spokojem.-Dzisiaj rzuca piłką, a jutro co? Będzie mnie ciągał za warkocze?- prychnęłam.- Chodź.-pociągnęłam, zmarnowaną moją postawą, przyjaciółkę do szatni za ramię, po czym pożegnałyśmy się wychodząc z budynku.Właściwie, nie przedstawiłam się. Nazywam się Zuzanna Lewicka i mam 21 lat. Urodziłam się w Warszawie, natomiast kilka lat temu przeprowadziłam się razem z rodzicami do Krakowa. Rodzeństwa nie mam, na co nie narzekam jakoś szczególnie, bo lubię być w centrum uwagi. Jestem średniego wzrostu szatynką o oczach... nieokreślonego koloru. Każdy, kto próbuje je sklasyfikować daje mi inną informację zwrotną, choć prawdą jest, że najczęściej padają kolory błękitny, zielony i szary.
Od dziecka łapie się też każdego możliwego sportu, począwszy od baletu, przechodząc przez gimnastykę artystyczną i piłkę nożną, na siatkówce i jeździectwie kończąc.
Dwie ostatnie dyscypliny dalej zajmują szczególne miejsce w moim życiu, choć codziennie waham się, czy nie jebnąć tego wszystkiego i nie ułożyć sobie życia na nowo. Zdecydowanie nie jestem przykładem dla młodych sportowców, także jeśli tego szukacie, to trafiliście pod zły adres.
Jastrzębski Węgiel jest jednym z bardziej prestiżowych klubów, więc, praktycznie od kiedy zamieszkaliśmy w Krakowie, siatkówka stała się moim źródłem zarobku. Dzięki temu byłam w stanie kupić własne mieszkanie i choć trochę uniezależnić się od rodziców, przy tym wciąż pozostając „ich córeczką". Miałam dobry kontakt z mamą i tatą, ale mimo tego starannie selekcjonowałam przekazywane im informacje. Wielu istotnych aspektów mojego nastoletniego, ale i dorosłego życia nie znają i raczej nie poznają a muszę przyznać, że czasami bywało ono... bujne.
Natomiast jazda konna... to sport, do którego mam ogromny sentyment. Większość dzieciństwa spędziłam przesiadując w murach stajni, więc nie wyobrażam sobie życia bez tego końskiego światka i bez ludzi, którzy, choć wkurwiają mnie niesamowicie na każdym kroku, są dla mnie jak rodzina.
Własnego konia nie mam. Jestem zdania, że koń to problem, a brak konia to brak problemu, poza tym siatkówka i tak wysysa całe moje siły i czas. Nie da się trenować dwóch sportów wyczynowo, o czym przekonałam się próbując połączyć dobre liceum i obie pasje.
Dlaczego wybrałam siatkówkę? Ha! Też często zadaję sobie to pytanie, ale odpowiedź jest prosta- z rozsądku. Jeździectwo wymaga ogromnych wkładów własnych a i tak pozostaje cholerną loterią po której może okazać się, że wszystkie inwestycje stają się tak naprawdę pieniędzmi wyrzuconymi w błoto.
To, że umysł wybrał siatkę nie znaczy, że serce tego nie chciało, było po prostu... rozdarte, a kiedy głos rozsądku dorzucił swoje trzy grosze to zadecydowałam... słusznie, przy tym zostańmy.
***
Hello!
Napisanie tego rozdziału było swego rodzaju... impulsem. Nie planowałam takiego opowiadania, ale mam nadzieję, że zamysł Wam się spodobał. ❤️
Koniecznie dajcie znać, czy kontynuować ten koncept czy jednak nie widzicie w nim przyszłości.
See ya!
CZYTASZ
always and forever || Tomasz Fornal
Fanfiction„Codziennie waham się, czy nie jebnąć tego wszystkiego i nie ułożyć sobie życia na nowo. Zdecydowanie nie jestem przykładem dla młodych sportowców, także jeśli tego szukacie, to trafiliście pod zły adres." Wbrew wszelakim pozorom - życie zawodowego...