IV

585 26 12
                                    

Kiedy rano otworzyłam oczy poczułam, jakby w moich ustach zebrała się ekipa z suszarkami do liści, a w głowę, przez całą noc, uderzała kula do wyburzania budynków. Obok mnie w łóżku leżała Mela. Zazdrościłam jej faktu, iż tego dnia nie zdążyła jeszcze doświadczyć twardego zderzenia z rzeczywistością.

Spojrzałam na telefon i cicho jęknęłam.

15:40

Przespałam prawie cały dzień.

Bezszelestnie wyślizgnęłam się spod kołdry i poczłapałam do łazienki. Kiedy spojrzałam w lustro prawie dostałam zawału. Moja twarz wyglądała jak twarz... dziwki po nocnej zmianie.

Rozmazane kreski i czerwona szminka robią swoje.

Przemyłam buzię wodą i ruszyłam do kuchni. Wyjęłam z apteczki kilka tabletek, które popiłam wodą z nadzieją na pozbycie się kaca i uczucia wwiercania w kolano kolejnych śrubek. Mój organizm zaczął się powoli przyzwyczajać do zwykłych przeciwbólówek, bo z każdą dawką w coraz mniejszym stopniu spełniały swoją funkcję.

Może powinnam zainwestować w coś mocniejszego?- pomyślałam i niemal natychmiast dałam sobie z liścia w twarz. Ćpanie, choć w tym wypadku pomocne, było poniżej mojej godności.

W pewnym momencie usłyszałam przychodzące powiadomienie i zerknęłam na ekran telefonu.

Paweł: Wpadniesz dzisiaj? Zrobię coś dobrego do jedzenia.

ja: pewnie! 17 może być?

Mimo tego, że fizjoterapeuta nie był mężczyzną mojego życia, to miałam do niego słabość. Wyglądał jak Michele Morrone z lekkim zarostem, co cholernie mnie kręciło, w łóżku był nie do pobicia, a do tego był niesamowitym człowiekiem. Czy mogłam trafić lepiej?

Po chwili od wysłania ostatniej wiadomości na ekranie ponownie wyświetliła się ikonka Messengera.

Paweł polubił(a) Twoją wiadomość.

Zgasiłam telefon nie siląc się na odczytywanie, rzuciłam urządzeniem na kanapę i potruchtałam do pokoju. Wyjęłam z szafy eleganckie spodnie i biały, krótki sweterek, po czym związując włosy wbiegłam pod prysznic.

Jednak wypadałoby doprowadzić się do stanu używalności.

Po kilku minutach wyskoczyłam z kabiny, szybko zarzuciłam na siebie wybrane wcześniej ciuchy i delikatnie się umalowałam. Na koniec przeczesałam lekko włosy i pozwoliłam, aby długie, błyszczące fale spływały mi po plecach. Przed wyjściem wciągnęłam jeszcze na nogi białe nike'i, a na ramiona zarzuciłam kremowy trencz.

Starałam się przy tym wszystkim nie obudzić Meli - nie chciałam jeszcze tracić życia, a sen, zaraz za alkoholem, był najwyżej w hierarchii jej życiowych potrzeb. W związku z tym powiesiłam tylko na drzwiach kartkę z napisem "ZAMKNIJ ZA SOBĄ, ZAPASOWE KLUCZE MASZ NA SZAFCE" i na telefon wysłałam jej wiadomość o tej samej treści. Wolałam nie pchać się w paszczę lwa.

Zwarta i gotowa otworzyłam zamek i popychając drzwi wyszłam na klatkę. Kątem oka zobaczyłam, jak ktoś uskakuje w bok, chowając się w kącie korytarza.

Wyjrzałam ostrożnie zza drewnianej płyty, a moim oczom ukazał się... Fornal, we własnej osobie. Chłopak rozglądał się po klatce schodowej jak gdyby nigdy nic, i udał niesamowicie zaskoczonego, kiedy napotkał mnie wzrokiem.

- Długo tak stoisz?- spytałam z przekąsem, marszcząc lekko brwi.
- Chwilę.- wypalił, drapiąc się nerwowo po karku.- Chciałaś pogadać.

Spojrzałam na chłopaka pytająco. Niestety wiedziałam o czym mówi, ale wolałam to usłyszeć z jego ust.

always and forever || Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz