V

542 22 2
                                    

Zajęłam miejsce pasażera w samochodzie Pawła i tak, jak nie robię tego nigdy, tak w tamtym momencie trzasnęłam drzwiami z całej siły. Po chwili usłyszałam wibrację telefonu. Wyjęłam urządzenie z kieszeni płaszcza i kliknęłam w powiadomienie o wiadomości od Magdy.

Maddie: 📍Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 3, 44-200 Rybnik

Rybnik? Kurwa mać.

W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że miałam rację. Natarczywie malujący się przed moimi oczami obraz wypadku na drodze Rybnik-Jastrzębie bynajmniej nie był przypadkowy a noszach pakowanych przez ratowników do karetki leżał Tomek...

Paweł wsiadł do auta i spojrzał na mnie, jakby przenikliwie. Nie zadawał pytań. Nie chciał wiedzieć, ale mimo to starał się wyłapać z mojej twarzy jakiekolwiek emocje. A ja? Ja... nie czułam zupełnie nic.

Prawdopodobnie w głowie normalnego człowieka kłębiłyby się setki myśli, natomiast w tamtej chwili jedynym, co czułam była pustka. Wyjątkowo bolesna. I obawa. Obawa o życie, wbrew pozorom, naprawdę bliskiej mi osoby.

***

Droga do szpitala minęła nam w milczeniu, a ja przez cały czas wpatrywałam się otępiałym wzrokiem w przednią szybę. Cisza natarczywie dzwoniła nam w uszach, ale nie zamierzałam jej przerywać. Nic nie mówiłam. Nie wiedziałam co miałabym powiedzieć, a jak na złość, moja głowa wypierała wtedy wszystko, co chciało się do niej dostać. Z resztą, może to i lepiej?

Samochód zatrzymał się na parkingu pod placówką, a ja wciąż siedziałam w środku wlepiając wzrok w czerwony, jakby krzyczący w moją stronę napis wiszący nad wejściem.

- Idziesz?- usłyszałam chropowaty głos Pawła.

W odpowiedzi skinęłam tylko głową, ale nie ruszyłam się z miejsca. Bałam się. Cholernie bałam się tego, co tam zastanę. Mogłam spodziewać się wszystkiego. Od Fornala siedzącego na krześle w izbie przyjęć po podłączony do jego ciała monitor i widniejącą na nim linię, prostą jak drut.

Po dłuższej chwili ostrożnie nacisnęłam klamkę, wyszłam z pojazdu na brukowany parking i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych na nogach jak z waty, uginających się pod ciężarem mojego ciała.

Zanim szklane, automatyczne drzwi do budynku otworzyły się, zerknęłam na swoje odbicie. Moja twarz była opuchnięta od płaczu, a oczy czerwone od łez. Rękawem płaszcza wytarłam spod powiek resztki tuszu i ukratkiem odsączyłam ciepłe krople, które poraz kolejny, zebrały mi się na dolnej linii rzęs.

Kiedy tylko przekroczyliśmy próg, nasz wzrok zatrzymał się na dwójce młodych ludzi siedzących pod ścianą- ciemnoskórym chłopaku i czarnowłosej dziewczynie opierającej głowę na jego ramieniu.

- Co z nim?- zapytałam bezbarwnie podchodząc do nich.

Nigdy nie lubiłam przesadzać z okazywaniem emocji. Zawsze miałam z tyłu głowy, że ludzie mogą odebrać to jako nachalność, więc ograniczyłam ekspresję swoich uczuć do minimum.

Mimo wszytko, do tej pory nie wiem, czemu akurat w tamtym momencie zależało mi na tym tak bardzo. Przecież logicznym było, że przyjaciel martwi się o przyjaciela, nie wspominając już o mojej zmęczonej płaczem twarzy, która nie pozwalała mi niczego ukryć.

always and forever || Tomasz FornalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz