Rozdział 8.

488 27 16
                                    


Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Nick Fury właśnie poprosił mnie o dołączenie do Avengers. Podobno potrzebują kogoś ze względu na Thora i jego częstą nieobecność, a skoro stracę pracę przez pomoc im, odwdzięczą się nową, o ile można to tak nazwać.

- Okej, zgoda. - odparłam, próbując wyglądać na niewzruszoną, jednak w środku skakałam ze szczęścia. Zdążyłam już polubić superbohaterów oraz uczucia towarzyszące robieniu czegoś dobrego na większą skalę, nawet jeśli „większa skala” oznaczała coś pokroju niszczenia imperium narkotykowego.

- Świetnie, przygotuje potrzebne papiery do podpisania. - oznajmił czarnoskóry. - Oczywiście nie musisz wypełniać wszystkich od razu, rozłóż to na kilka, kilkanaście dni, bo jest ich całkiem sporo. - polecił, chcąc już wyjść z pomieszczenia, jednak zatrzymał się tuż przy drzwiach, naciskając na klamkę. - Prawie bym zapomniał. Jeśli będziesz miała jakiekolwiek wątpliwości, bądź pytania, kieruj je do Natashy, wprowadzi Cię w ten świat. - dodał, po czym wyszedł z pokoju.

- „Ten świat”? Brzmi poważnie. - prychnełam, chichocząc pod nosem.

- Spokojnie, on zawsze tak dramatyzuje. - wyjaśniła rudowłosa, posyłając mi delikatny uśmiech.

- Wow, oficjalnie jesteśmy wpołpracownicami. - zauważyłam, odwzajemniając go.

- Od zawsze wiedziałam, że tak to się skończy. - skomentowała.

- Oh, serio? Czemu dopiero teraz mówisz? - mruknęłam.

- Nie chciałam spojlerować. - odpowiedziała, puszczając oczko. O mój słodki Boże. Ja zgłupiałam, czy ona ze mną flirtuje?

- Wracajmy lepiej do reszty, jeszcze zaczną myśleć, że coś nam się stało. - westchnęłam, otwierając masywne drzwi.

- Powtórz po Rosyjsku. - zażądała z zadziornym uśmiechem.

- A co, zapomniałaś Angielskiego? - sarknęłam, spoglądając na nią.

- Nie, ale wolę jak mówisz w rodowitym języku. - stwierdziła, przestępując z nogi na nogę.

- Chodźmy na górę. - mruknęłam, opuszczając pomieszczenie, a za mną słyszałam kroki Tashy.

- Wiesz, że przeprowadzasz się do Avengers Tower? - spytała, doganiając mnie.

- Wiem, Nat i chciałabym zrobić to jak najszybciej, bo szczerze nienawidzę typa, od którego wynajmuję moje mieszkanie. -  powiedziałam, promieniejąc na myśl o zerwaniu kontaktu z owym mężczyzną.

- W takim razie możemy jechać za chwilę. - oznajmiła. - Masz pół godziny na ogarnięcie się i lecimy. - dodała, zostawiając mnie samą.

Ruszyłam w stronę pokoju gościnnego, w którym nocowałam. Postanowiłam wziąć szybki prysznic, jako, że byłam po treningu. Po zaledwie piętnastu minutach wyszłam z łazienki zawinięta ręcznikiem, znalezionym w szafce pod zlewem i ubrałam szary dres od Wandy. Cholera, jest tak wygodny, że gdybym mogła, zatrzymałabym go. Na stopy założyłam białe trampki, po czym skierowałam się do pokoju Natashy. Dzięki wyżej wspomnianej szatynce doskonale wiedziałam, gdzie się znajdował. Zapukałam w ciemne drzwi, a gdy usłyszałam ciche „proszę” weszłam do środka.

- Hej, jak coś to jestem gotowa. - mruknęłam, zamykając za sobą drewnianą płytę.

- Okej, poczekaj chwilę, idę jeszcze rozczesać włosy. - odparła rudowłosa, wychodząc z pomieszczenia.

Postanowiłam trochę się rozejrzeć. Pokój utrzymany był w jasnych barwach, na szarych ścianach wisiało kilka obrazów, duże okna zasłonięte beżowymi roletami, dwuosobowe łóżko i biurko zawalone toną papierów oraz książek. Podeszłam bliżej stołu, przeglądając porozrzucane papiery.

Mam Kłopoty? || Natasha Romanoff Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz