Prolog

836 31 24
                                    

Właśnie wracałam z miejsca, w którym spotkałam się z jednym klientem. Jak na listopadową pogodę przystało, strasznie lało, a mi do mieszkania zostało jeszcze jakieś piętnaście minut z buta. Postanowiłam, że wpadnę do kawiarni, w której dość często bywałam, dzięki czemu obsługa już mnie kojarzyła. Weszłam do lokalu i zatrzasnęłam za sobą szklane drzwi. Ciepło i zapach kawy od razu poprawiły mi humor. Usiadłam na ciemnobrązowej kanapie w rogu pomieszczenia i zaczęłam czekać, aż ktoś podejdzie do mojego stolika, co wcale długo nie zajęło.

- Hej, Tessa. To co zwykle? - zapytała jedna z kelnerek, po pojawieniu się przy mnie. A no tak, Tessa. Chyba zapomniałam wspomnieć, że po ucieczce z Czerwonej Sali wyrobiłam sobie fałszywą tożsamość. Dla wszystkich jestem Tessą Williams, rdzenną Amerykanką, a nie Tatianą Solovyov, Rosjanką z mroczną przeszłością.

- Tak. - odpowiedziałam, posyłając przy tym lekki uśmiech, który dziewczyna natychmiast odwzajemniła i odeszła od stolika.

Zaczęłam rozglądać się po całej kawiarni. Znajdowało się tu dość mało osób, co pewnie spowodowane było pogodą. Przy jednym z małych stoliczków siedziała starsza pani, pod której nogami leżał mały piesek. Pewnie maltańczyk, ale specjalistką nie jestem. Na przeciwko niej znajdowały się cztery dziewczyny, na oko studiujące. Zajmowały miejsce na identycznej kanapie co moja, tylko, że w drugim rogu pomieszczenia. Moje obserwacje przerwała mi kelnerka, tym razem niosąc na tacy filiżankę z moim zamówieniem oraz parę innych rzeczy.

- Herbata malinowa z miodem. - powiedziała z uśmiechem wykładając napój na stolik.

- Dzięki. - mruknęłam chwytając za naczynie z gorącą cieczą, chcąc ogrzać sobie dłonie, które odmroziły mi się kiedy dostarczałam towar klientowi mojego szefa.

Nastolatka odeszła, a ja wróciłam do swojej poprzedniej czynności, przy okazji popijając herbatę. Przyglądałam się ludziom starając określić ile mają lat, bądź czy są szczęśliwi. Wiem, trochę głupie zajęcie, jakbym nie miała swojego życia, ale co poradzę, że rzeczywiście go nie mam. A przynajmniej nie ta prawdziwa ja. Tessa Williams może i ma pracę, nielegalną, ale jednak. Swoją ulubioną kawiarnię, gdzie obsługa ją kojarzy. Mieszkanie i sąsiadów, z którym codziennie się wita. A Tatiana? Ona chyba umarła natychmiast po ucieczce z miejsca, w którym się wychowała. I chociaż chciałabym wrócić do swojego prawdziwego imienia i nazwiska, nie mogę.

Z zamyślań wyrwała mnie nowa osoba wchodząca przez szklane drzwi. Była to rudowłosa kobieta średniego wzrostu, wydawało mi się, że skądś ją kojarzyłam. Tylko skąd? W każdym razie, zaczęła rozglądać się po całym pomieszczeniu jakby kogoś szukając. Po krótkiej chwili jej wzrok napotkał mój, a ona pewnym krokiem ruszyła w moją stronę. Mam kłopoty? Kobieta usiadła naprzeciwko mnie, a ja zaczęłam się zastanawiać czy nie uciekać, ale stwierdziłam, że byłoby to dość idiotyczne.

- Hej. - zagadnęła z lekkim, aczkolwiek ironicznym uśmiechem. Nie widziałam co powiedzieć, ba, nawet nie wiedziałam z kim rozmawiałam! Więc zamiast odpowiedzieć cokolwiek, po prostu wpatrywałam się w rudowłosą, jakby starając się zapamiętać każdy milimetr jej twarzy. - Co się tak patrzysz? - prychneła.

- Nie, nie, nic. - wydusiłam w końcu. - Czegoś chcesz? - zapytałam, nie mając pojęcia, co może oczekiwać ode mnie nieznajoma.

- A właśnie, dobrze, że pytasz. - westchnęła, ożywiając się trochę. - Chodzi mi o twojego szefa. Marc'a Richardsona. - o cholera. Czyli jednak mam kłopoty. - Mam za zadanie zniszczyć jego imperium narkotykowe, a ty jesteś jedną z jego pośredników, więc pomyślałam, że pomożesz mi go znaleźć. - wyjaśniła.

- Wiesz, chętnie bym pomogła, ale - nie zdążyłam dokończyć.

- Oczywiście zostałabyś wynagrodzona. - wtrąciła z podstępnym uśmieszkiem. Super, tylko że straciłabym swoje stałe źródło dochodów, co nieszczególnie mi odpowiada.

- Średnio mnie to obchodzi. - mruknęłam, wypijając łyk herbaty.

- W takim razie, czego oczekujesz za pomoc? - nie odpuszczała.

- Niczego, bo Ci nie pomogę. - skwitowałam. Już miałam wstawać, gdy kobieta wyciągnęła z torby, której wcześniej nie zauważyłam, plik jakiś dokumentów i trzasnęła nimi o stolik.
- Co to jest? - zapytałam, wskazując na papiery leżące przede mną.

- Informacje dotyczące Tatiany Solovyov. Sporo ich, co nie? - odpowiedziała, a na jej ustach ponownie zawitał triumfalny uśmieszek.

- Nie znam nikogo takiego. - głośno przełknęłam ślinę, na co rudowłosa tylko się zaśmiała.

- Słuchaj, tak czy siak stracisz pracę, od Ciebie zależy jedynie, czy pójdziesz siedzieć, czy twoja karta zostanie oczyszczona za pomoc w ujęciu swojego pracodawcy. - odpowiedziała po chwili. Trudno przyznać, ale skoro odkryła moją prawdziwą tożsamość, to bez problemu znajdzie Richardsona, a ja rzeczywiście wyląduje w więzieniu.

- Okej, chcę pięć tysięcy i odzyskać swoje prawdziwe nazwisko, bez strachu, że ludzie Hydry spróbują mnie zabić. - westchnęłam po zostanowieniu.

- Da się zrobić. - odparła. - Tak przy okazji, nazywam się Natasha Romanoff, zauważyłam, że mnie nie poznałaś. - dodała.

- Po prostu nie byłam pewna. - zaczęłam się tłumaczyć, chociaż wiedziałam, że kobieta ma rację. - Czekaj, Czarna Wdowa? - w końcu zajarzyłam. Wydaje mi się, czy zaczynam robić z siebie idiotkę?

- Ta. - prychneła, ledwo powstrzymując śmiech. - Ty też nią jesteś, więc nie rozumiem skąd to zdziwienie. - stwierdziła.

- Od mojej ucieczki z Czerwonej Sali nie spotkałam żadnej wdowy, chyba dlatego. - wytłumaczyłam, na co Natasha lekko kiwnęła głową.

- Mogę Ci zaufać, że jutro zjawisz się tu o trzynastej? Powiesz mi wszystko, co wiesz na temat Marc'a. - rudowłosa przerwała chwilową ciszę i zaczęła wkładać papiery z powrotem do swojej torby.

- Jasne. - odpowiedziałam krótko, po czym wdowa wstała ze swojego miejsca.

- Narazie. - rzuciła na odchodne i wyszła z kawiarni.

Wiedziałam, że dilowanie dla jednego z największych producentów narkotyków w całym Nowym Yorku, to krzywa sprawa, ale nie sądziłam, że przez to zacznę pomagać jednej z Avengers.

***

No i mamy prolog, szczerze mówiąc, nie sądziłam, że będzie on taki długi, ale chyba przerwa od pisania mi służy.

Parę informacji, tutaj, bo nie chciałam robić osobnego rozdziału na takie pierdoły.

- dialogi po Rosyjsku, jeżeli takowe się pojawią, będą zapisywane kursywą

- ~~~ - time skip (postaram się, aby było ich jak najmniej)

- akcja książki toczy się pomiędzy filmem „Avengers: Czas Ultrona", a „Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów", jednak sama fabuła nie jest ściśle związana z treścią filmów

- Vision istnieje, aczkolwiek nie wiem czy będzie brany pod uwagę w fabule książki, możliwe, że zostanie pominięty, co nie oznacza, że Wanda nie nawiąże z nim żadnej relacji

To chyba na tyle, jeżeli będę miała coś do dodania to pojawi się to w tym miejscu.

Mam Kłopoty? || Natasha Romanoff Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz