Narrator
Na dworzu panował półmrok. Wiatr szalał, łamiąc to przeróżne krzaki i gałęzie. Telewizje i wszelkie inne media odradzały wychodzenia na zewnątrz. Deszcz ze śniegiem mieszały się tańcząc z wiatrem, tworząc przy tym kurtynę nie do pokonania. Temperatura sięgała zera, jednak wyczuwalna była na minusie, przez wiatr.
Jednak pogoda nie była teraz zmartwieniem ani Karola, ani Huberta. Jedynym ich kłopotem była teraz matematyka. Obydwaj siedzieli przy biurku, wlepiając wzork w książki i zeszyty, bazgrając coś na grudnopisie, starając się zrozumieć chociaż trochę, o co do jasnej ciasnej chodzi w właściwościach funkcji kwadratowej.
— Nie no stary co ty w ogóle piszesz — Skrzywił się Hubert.
— No do tego potrzebny nam wzór na deltę, więc zapisuje wzór i podstawiam dane?
— Ale przy b jest minus, a ty tego minusa to nie wiem gdzie se wsadziłeś, ale go nie zapisałeś..Byli już naprawdę zmęczeni. Co prawda do sprawdzianu jeszcze dwa dni, ale i jeden jak i drugi, chciał być gotowy już wcześniej, nie uczyć się na "noc przed".
Karol
— Pójdę po herbatę. — Rzucił Hubert, wstał i rozprostował swój kręgosłup, z głośnym i charakterystycznym chrupnięciem.
— Chcesz do tego jakieś jedzenie? Mama na milion procent zostawiła nam obiad i ciasto. Z resztą, co ja pytam.. Nie jadłeś nic w szkole więc przyniosę! — I wyszedł. Nie czekając na jakąkolwiek reakcje moją, któremu to serce podeszło do gardła.
To nie tak że nie byłem głodny.
Ja po prostu.. nie byłem ani syty, ani wygłodniały. Po prostu byłem. Istniałem.
Mój żołądek nie wysyłał mi ani sygnału, o niskim poziomie glukozy we krwi, ani sygnału o zbyt wysokim poziomie. Jednakże czułem, że zjeść nic nie mogę.
To nie tak, że miałem ambicje na dietę i odchudzanie, to po prostu mój organizm odrzucał na chwilę obecną składniki odżywcze.Dlatego też, kiedy chłopak przyniósł posiłek, wyskoczyłem do łazienki. Moje nozdrza zostały zaatakowane słodkim zapachem ciasta, czego już samego w sobie nie mogłem wytrzymać i po prostu musiałem wyjść.
Nie było mnie długo.
W głowie kręciło mi się strasznie.
Toaleta sama w sobie wyglądała jak ta szkolna, prosta, praktyczna. Różnica była tylko taka, że ta była czysta oraz kompletna.
Moja głowa zwisała właśnie nad sedesem. Chciałem wymiotować, ale nawet nie miałem czym. Siedziałem tak dobre 10 minut.
Kiedy wróciłem, blondyn patrzył się na mnie pytająco.
— No co? Siedzimy przy matmie już jakieś 2 godziny, musiałem w końcu iść się wysrać przez to całe skupienie. — Burknąłem od niechcenia. Ten tylko pokiwał głową.
— Skończyłem zadanie, wynik jest taki sam jak w książce.
Podał mi do ręki kartkę, a ja starałem się cokolwiek zrozumieć. Liczby i litery rozmazywały mi się, usłyszałem pisk w uchu i po chwili poczułem mocne uderzenie.— Joł słyszysz mnie? — Poczułem jak ktoś mną mocno potrząsa. Był to nikt inny jak Hubert.
— Ta.. co się stało?
— No kurwa dobre pytanie. — Wyprostował się i usiadł na mnie okrakiem ze skrzyżowanymi rękoma na piersi.
— Karol, czy ty się dobrze czujesz? Gorączki nie masz, bo sprawdzałem, ale jesteś strasznie blady, do tego nic nie jadłeś dzisiaj, a teraz w dodatku zemdlałeś!
— Czuję się jak najlepiej. — Prychnąłem i podłożyłem ręce pod swoją głowę.
— Martwię się. Nie chcę abyś następnym razem zemdlał gdzieś w miejscu publicznym i leżał tak do usranej śmierci, bo to zepsute społeczeństwo uzna, że jakiś alkoholik się wyjebał.. — Po chwili ciszy westchnął, chciał wstać, ale ja w ostatniej chwili mu to uniemożliwiłem. Przyciągnąłem go do siebie tak, że praktycznie leżał na mnie.
— Kaaarol.. Chciałem iść zrobić nam herbatę. — Jęknął jednocześnie poprawiając swoją pozycję i rozkładając się na mnie bardziej.
Moja dłoń gładziła jego plecy, ukradkiem wchodząc pod koszulkę. Pierwszy kontakt jego rozgrzanej skóry z moją lodowatą dłonią zaskutkował gęsią skórką, która zaatakowała całe jego ciało.
— Ale ci się włosy zjeżyły. — Zaśmiałem się, na co chłopak się podniósł gwałtownie.
— Ja idę po herbatę, a ty sprawdzaj moje zadanie z matmy i ucz się jak to zrobić. — I wyszedł nie czekając na moje dalsze narzekanie, że nie chce mi się. Był pewny, że zacznę pierdolić jak potłuczony, o tym, jak bardzo ten dział matematyki nam się nie przyda i jak bardzo mam ochotę cisnąć nim o ścianę.Pozbierałem się z podłogi i usiadłem ponownie już do zeszytów. Byłem strasznie rozkojarzony, do moich uszu dochodziły wszystkie dźwięki, które mój mózg uważał za dużo bardziej interesujące w danym momencie, niż jakieś liczenie.
Nim się obejrzałem, zrobiłem całe zadanie, a Hubert akurat wrócił z herbatą.
— Mamy dzisiaj nie będzie na noc więc możesz zostać u mnie, wiesz..? — Powiedział podpierając znudzony twarz, nie odrywając wzroku od kubka z gorącym napojem.
— Możemy skończyć matematykę za jakiś niedługi czas, wziąć prysznic, obejrzeć serial i takie tam.. — Kontynuował, a przy skończeniu zdania, skierował wzrok na mnie.
Nasza relacja była bardzo burzliwa. W zasadzie nie ona, ale niesprzyjające nam okoliczności.
Jego rodzice to bardzo bogaci i wpływowi ludzie. Ojciec to biznesmen, więcej go nie ma niż jest, ale za to kiedy jest, stara się wykorzystać ten czas skupiając się w pełni tylko na rodzinie. Ciągle delegacje skutkują tym, że ojciec mało zna własnego syna. Nic bardziej mylnego, Hubert zawsze może zwrócić się do niego o pomoc, a ten bardzo chętnie prowadzi z nim rozmowy online, nawet kiedy w danym kraju, gdzie przebywa jest właśnie północ.
Jego matka to wielka pani chirurg. Pracuje w szpitalu oraz prowadzi po godzinach własny gabinet. Jak się okazuje, ludzie aby zapewnić sobie szybsze miejsce w kolejce do operacji, są w stanie sprzedać duszę diabłu. Stąd też ta zarabia tak wiele. Godziny pracy ma nieunormowane. A to się okazuje że w jej gabinecie jest za dużo osób, a jej dobre matczyne serce nie potrafi nikomu odmówić, a to zaraz się przydarzy jakiś wyjątkowy wypadek w szpitalu i musi zostać, operować nagle kogoś z wypadku. Jednak tak samo jak i ojciec chłopaka, zawsze znajdzie dla niego czas. Nie to co ci moi rodzice.
Jesteśmy biedni, moja mama pracuje na kasie w supermarkecie, a tata jest na chwilowym bezrobociu. Wcześniej zajmował się hydrauliką, ale zakład w którym pracował, przestał istnieć z powodu długów. Dla rodziców jednak moje dobro jest najważniejsze, chcą zapewnić mi wszystko co potrzebne do życia takiego nastolatka, co wiąże się z dodatkowymi godzinami pracy dla mamy oraz dorywczymi robótkami dla taty. Mało kiedy są w domu, a jeżeli są to odsypiają. Nie mam im tego za złe, ale ja też chciałbym mieć rodzinę.Wpływowi rodzice Huberta, nie mogą więc sobie pozwolić aby ich syn chodził bylejak ubrany lub z bylejakimi ludźmi. Jednak o dziwo mnie lubią. Jak to tłumaczy jego matka, lubią mnie za dobre serce.
Moi rodzice nie wiedzą nigdy gdzie jestem, z kim lub czy w ogóle żyję. Nie mają tego w dupie, po prostu nie mają czasu.Nie czułem się więc dobrze, przebywając w bogactwie rodziny Wydry. Czułem się po prostu gorszy, dlatego mało kiedy do niego przychodziłem. Było mi przykro widząc z jaką troską dba o niego zmęczona po 16 godzinach pracy mama lub tata oddalony od domu jakieś 3 tysiące kilometrów.
Jednak dziś uległem. Byłem bardzo zmęczony i nie czułem się najlepiej, psychicznie oraz fizycznie. Chciałem żeby to blondyn był tej nocy u mojego boku w łóżku, składając na mojej szyi najdelikatniejsze pocałunki.— Dobra. Zostanę, ale najpierw powiedz mi, jak ci wyszło że pierwiastek z 1 to 0. — Zaczęliśmy się śmiać jak oszalali. Byliśmy już tak zmęczeni, że nawet proste obliczenia typu 2 razy 2 wychodziły nam z błędem.
Po kolejnej godzinie odłożyliśmy wszystkie książki i zeszyty na bok. Wziąłem ze swojej własnej, zarezerwowanej dla mnie szafeczki, wszystkie potrzebne rzeczy pod prysznic i poszedłem się jakkolwiek ogarnąć, zostawiając Huberta samego, aby wybrał jakiś dobry film lub serial.
Kiedy wróciłem, ten czekał już z wybraną bajką na Disney+.
— Nie sądziłem, że lubisz animacje z Pixara. Zawsze chwaliłeś tylko Disney.
— Wiele się jeszcze o mnie dowiadujesz, a to dziwne po tylu latach. — Zbliżył się do mnie i dał mi całusa w nos.
— Więcej jak wrócę. — Uśmiechnął się szeroko i wyminął mnie, kierując się do łazienki.