3.

135 13 8
                                    

— Czytałem trochę o tym. — Odwrócił się przodem do mnie, kiedy myślałem że już śpi.
— O czym? — Mruknąłem zmęczony, ale jednocześnie niechętny do rozmowy. Było już późno, dzień również nie był najprzyjemniejszy.
— O tym twoim jedzeniu, a raczej "nie-jedzeniu". Najpierw myślałem, że to po prostu jakaś choroba, ale wiesz że to może być zaburzenie ośrodka głodu i sytości? Niektórzy tak mają, że w teorii nie chcą się ani objadać, ani głodzić, bo nie mają tego w zamiarach, ale po prostu mogą chodzić kilka dni bez jedzenia i nic nie czują, ani głodu, ani najedzenia. Wiadomo, że bez jedzenia jesteśmy słabi, więc przy jakimś wysiłku, twój organizm po prostu pokaże ci, że to że nie czujesz głodu, nie oznacza, że on nie potrzebuje jedzenia.
— Fajnie, ale jak mam jeść, kiedy wymiotuję?
— Daj mi dokończyć! — Kopnął mnie w piszczel, aż poduszka spadła z łóżka.
— Wracając, możesz być słaby bez jedzenia, bo nie czujesz głodu, ale też wymiotować, kiedy będziesz chciał zjeść, ponieważ twój organizm nie powie ci dobrze, czy jesteś najedzony, czy głodny, przez co pomimo potrzeby pokarmu, bycia słabym, będziesz wymiotował, bo ośrodek sytości nie działa ci prawidłowo. Tak w największym skrócie.. — Zapanowała cisza, a ja tylko spojrzałem na niego z podkrążonymi oczami.
— Kochanie, idź. już. spać. Wykaż się jutro na sprawdzianie swoją wiedzą.. — Naciągnąłem na siebie bardziej kołdrę, odwróciłem tyłem do niego i próbowałem zasnąć.
— Ale Karol, to ważne co się dzieje z twoim organizmem.. Martwię się, zrozum.
— Rozumiem, ale nie o północy.
— Po szkole też będę cię tym dręczył!
— Po szkole nie idę do ciebie. — Usłyszałem jak jego oddech gwałtownie się wstrzymuje, tak jakbym właśnie dźgnął go w serce, albo nagle wyciągnął asa z rękawa i wygrał milion złotych w grze w pokera z nim.

— O kurwa, o stary, zaćpasz się na śmierć! — Krzyknął Ernest do Dominika, który wciągał kolejną kreskę narkotyku. W końcu nie wytrzymał i próbował odciągnąć chłopaka, ale to na nic. Ja jedynie stałem i wszystko obserwowałem z co najmniej dziesiątym papierosem w dłoni i kamienną miną. Wokół panowała impreza, było coś około drugiej w nocy, a ja wraz z Ernestem i Dominikiem, świetnie bawiliśmy się na najbardziej patologicznym osiedlu w mieście.
Nie chciałem tam być. Moje nozdrza były atakowane zapachem perfum pomieszanych z potem, wymiocinami i papierosami. To nie jest mój klimat. Wolałem być tej nocy znowu z Hubertem, jednak jego rodzice byli w domu i chcieli trochę prywatności z synem. Nie mam im tego za złe, przecież nie jestem pełnoprawnym lokatorem w ich mieszkaniu, więc jakim prawem mam tam przebywać jakieś 12 godzin dziennie, każdego dnia w tygodniu?

Dominik wraz z jakimiś dziwnymi typami już kilka razy proponowali mi narkotyki. Wiedziałem jednak, że jak spróbuję cokokolwiek ruszyć, to moje miejsce będzie bezpośrednio na śmietniku. Hubert po prostu nie wpuściłby mnie po takim wyczynie do swoich progów, a życie z poczuciem winy i oszukiwanie go, zabijałoby mnie od środka z każdym dniem i każdym dotykiem blondyna.

— Muszę lecieć.. — Powiedział zmartwiony Ernest, patrząc się smutno w ekran telefonu.
— Iść z tobą? Naprawdę mogę, nie mam co tu robić, też nie chcę tu dłużej być. — Starałem się jakkolwiek go przekonać, że wcale nie musi sam właśnie wracać.
Ten jedynie pokiwał głową.
W domu przyjaciela było cicho, zimno i obskórnie. Mieszkał w kamienicy, a jego mieszkanie posiadało dwa pokoje, kuchnię, łazienkę i korytarz. Weszliśmy ostrożnie do środka. Od razu zapalił światło w korytarzu, które w rzeczy samej działało tylko w korytarzu i w łazience.

Na podłodze leżał stary, brązowy i trochę powycierany, długi dywan, który przykrywał brudny, popękany lenteks.
Ściany były kremowe, ale tylko gdzieniegdzie widać było resztki farby.
Wszedłem do łazienki, aby obmyć dłonie. Zlew był bardzo nisko, przez co musiałem się zgarbić i prostując się, uderzyłem głową o małą półkę z kosmetykami. Złapałem się za uderzone, bolące miejsce, a chłopak od razu rzucił się na mnie i wygnał mnie do swojego pokoju.
Jego pokój był mały, miał zielone, ciemne ściany, duży materac, położony na paletach i duże biurko, na którym walały się kredki jego młodszej siostry.

Dziewczynka stała przy oknie, na przeciwko łóżka chłopaka i kiedy mnie zobaczyła, wpadła w moje ramiona zapłakana. Wziąłem ją na ręce i gładziłem ją po plecach.
Po chwili usłyszałem Ernesta w kuchni, starał się wyjąć wodę z szafki najciszej jak mógł. Wszedł do pokoju i spojrzał się na mnie surowo, kiedy zobaczył na mnie usypiającą ośmiolatkę.
— Dziś śpisz u mnie, może nie będzie tak gorąco jak z Hubertem.. ale proszę zostań. Potrzebuję cię teraz tu. — Nic mu nie odpowiedziałem. Często zostawałem u niego na noc, albo i w dzień zajmowałem się jego siostrą, kiedy on nie mógł. Jeżeli chłopak prosi mnie, abym został mówiąc, że mnie potrzebuje, to muszę zostać.
To nie tak, że w nocy robiliśmy jakieś "złe rzeczy", on po prostu też ma uczucia, też potrzebował się wypłakać w czyjeś ramię lub przytulić. Traktował mnie jak swojego najprawdziwszego przyjaciela, opisanego niczym z bajki.

Odłożyłem dziewczynkę na łóżko, przykrywając kocem, sam zdjąłem swoją kurtkę i rzuciłem na biurko chłopaka.
— Chcesz dresy?
— Jebać to, więcej hałasu narobisz szukając ich. — Pociągnąłem spodnie i położyłem się obok dziecka, klepiąc miejsce obok dla Ernesta.
Jego materac był ogromny i bardzo dużo osób na nim się mieściło. Kiedyś spaliśmy na nim w 4 osoby i każdy miał swój komfort.

Rano czułem strasznego kaca, a jeszcze bardziej go odczułem widząc dwadzieścia nieodebranych połączeń od Huberta i trzy SMSy. Byłem na dziś z nim umówiony i po prostu zaspałem.
Nic nie odczytując, poderwałem się i oddzwoniłem, zarzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem, zostawiając Ernesta w śnie.

— Halo?
— Hubert ja cię naprawdę przepraszam, kurwa mać ale ja cię naprawdę przepraszam, zaspałem po imprezie, przepraszam. — Krzyczałem do telefonu biegnąc na najbliższy przystanek.
— Tak pomyślałem, widziałem snapy Dominika, mam nadzieję że ty jesteś czysty..?
— Wyszedłem z Ernestem około drugiej w nocy, nie wiem co się działo potem, ale jak wychodziliśmy to Dominik miał już dobrą jazdę, a ja jestem zawsze czysty. Gdzie teraz jesteś?— Przystanąłem na chwilę szukając najbliższego autobusu na wiejską.
— W parku, przeszedłem się na kawę, tu i tam, czekałem aż mój książę wstanie. Miałem się już do domu zbierać, ale słyszę że biegniesz?
— Mam szóstkę na wiejską za 2 minuty, poczekaj na mnie naprawdę. — Nic nie odpowiedział, nie zdążył bo rozładował mi się telefon. Byłem wściekły. Na siebie. Na telefon. Na wszystko jednocześnie. Wiedziałem, że mój przyjaciel też będzie, kiedy obudzi się, bez żadnej kartki ani niczego, co tłumaczyłoby moje zachowanie.

Wsiadłem do autobusu bez biletu i modliłem się aby jak najszybciej być na miejscu. Niestety, ale nie dane było mi dojechać w jednym kawałku. Zdążyłem zająć miejsce kiedy nagle zrobiło się czarno i całkowicie odcięło mnie od rzeczywistości.
Mam nadzieję, że Hubert mi wybaczy to spóźnienie..

𝗧𝗵𝗿𝗼𝘄 𝗶𝘁 𝗼𝘂𝘁 | 𝘿𝙭𝘿Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz