Postój

12 1 0
                                    

Wjeżdżając gościńcem do wioski można, już z daleka było dostrzec mnóstwo kolorowych dekoracji zawieszonych w wielu punktach w wiosce. Strzecha na domach normalnie w odcieniach brązu i brudnej żółci mieniła się kolorami beżowym, bursztynowym, miętowym, a nawet turkusem. Ze wzgórza, z którego zjeżdżali Fabian i Elżbieta, byli w stanie zauważyć główny rynek, gdzie również nie brakowało kolorów. Z daleka można było usłyszeć jak mieszkańcy bawili się do muzyki, nad powolnie zachodzącym słońcem. Wyłapywali każdą chwilę z końcówki dnia. Niedaleko od wioski, na wzgórzu, stała niewielkich rozmiarów kapliczka, a po przeciwnej stronie, otoczony kilkoma drzewami, widniał pałac lokalnego szlachcica Bantora.

Dorożkę prowadziła Elżbieta, natomiast Fabian spał z tyłu, leżąc przy bagażach. Dziewczyna napawała się widokami, których jak dotąd nigdy nie miała okazji zastać. Nie dało się ukryć, że podobało się jej co widziała z oddali. Jechali dalej, gdy w końcu hałas mieszkańców z rynku obudził chłopaka. Przeciągnął się, otrzepał z pyłków i usiadł, wtedy spostrzegł, że żółta plama na koszuli powiększyła się, podchodząc aż do kołnierza, aczkolwiek inny kolor koszuli nie przeszkadzał mu. Stwierdził, że problemem był brak poprawnie założonego opatrunku. Wychylił głowę w górę i rozejrzał się wokół.

-W końcu jesteśmy w Lafacie. – Powiedział, przechodząc ostrożnie na miejsce do przodu, gdzie usiadł obok Eli. – Tutaj powinienem być bezpieczny. Jeśli dobrze pamiętam w tych okolicach nie ma garnizonu. Co najwyżej na przejściu granicznym, które też nie jest szczególnie blisko.

-Jasne. – Odpowiedziała, ukradkiem na niego spoglądając. – Fabian, a lubisz może tańczyć? – Zapytała Elżbieta, nie opuszczając myślami głównego rynku. Ostatni raz tańczyła, będąc starannie przygotowywana przez kilku trenerów, żeby tylko wyjść na kilka minut i wystąpić przed kaskeńską klasą wyższą. Pamięta morze oklasków, jakim ją wtedy zasypano, a wnet na jej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce, poprzedzone uśmieszkiem.

-Nie wiem. – Odpowiedział, chwilę się zastanawiając przez zmęczenie. – Nigdy w sumie nie tańczyłem, a czemu pytasz?

-Bo bym chciała pójść na zabawę, tamtą w centrum.

-W sensie dożynki? – Spojrzał na nią z pociesznym grymasem. – Pewnie jeszcze jutro będzie okazja, dożynki w Rafie trwają cały tydzień. Teraz lepiej jechać do Bantora. Mam szczerą nadzieję, że nas przenocuje.

Dwójka przejechała wioskę wokół omijając jakiekolwiek potencjalne spotkanie. Gdy w końcu przejechali przez bramę do pałacyku i trafili dworek szlachcica, dopiero wtedy zdali sobie sprawę z tego jak duży autentycznie jest jego dom. Po swojej lewej zobaczyli pustą stajnię, tak jakby nie było gospodarza. Przed dwupiętrowym budynkiem stał ogrodzony trawnik, wokół którego wyłożona była brukowa droga. Nad drzwiami widniał balkon, wspierany dwoma, grubymi kolumnami. Na górze spoczywał zwierzchnik pobliskich ziem, tęgi szlachcic, który coś co chwilę popijał. Obok niego stał jeden służący, który zniknął w drzwiach balkonu, żeby za chwilę się pojawić przed dorożką. Szybko tylko zmierzył wzrokiem Elżbietę i skierował się do Fabiana.

-Szanowny pan przybywa z czymś ważnym do czcigodnego szlachcica Bantora, zwierzchnika Lafatu i okolicznych ziem? – Zapytał służący, w tym samym czasie przyglądając się chłopakowi wilczym wzrokiem, zachowując równie wymowny wyraz twarzy, Elżbieta zaś skrzywiła się, gdy tylko usłyszała głos mężczyzny – Nie chciałbym niepokoić, ale niestety po ostatnich wydarzeniach czcigodny nie chce słyszeć o niezapowiedzianych wizytach, jeśli nie są one szczególnie konieczne. W każdym razie, pańska godność, jeśli łaska?

-Wenter, właściciel sklepu z importowanym towarami w Rafie. – Odpowiedział Fabian, zdając sobie sprawę, że służący nie ma pojęcia jak wygląda jego ojciec, bo wszystkie sprawy biznesowe były regulowane w stolicy. Sięgając pamięcią w przeszłość, chłopak przypominał sobie dawnego służącego Batnora, który był o wiele starszy niż ten stojący przed nim. Stwierdził, że szlachcic musiał go kiedyś poinformować o ich współpracy i tym samym będzie to najprostsza wejściówka do jego domu. – Przybywam omówić warunki naszej umowy handlowej.

Tchnięci: Kryształy MocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz