Nie będę się tłumaczyć z tego rozdziału bo naprawdę, sama się dziwię, co tu się w ogóle zadziało. (Tak się kończy pisanie przed północą i pomysły spod prysznica)
Wyjeżdżam z garażu i pędzę pod podany adres. Gdy napisał do mnie Ardus, byłem w szoku, w końcu myślałem, że mnie nie cierpi, jednak sprawa okazała się poważna.
Zerwał z Koidu. Albo ona z nim. A potem, mądra Aav po szkodzie, topiła smutki w alkoholu.
Nawet mnie to nie dziwi.
Jestem pod klubem kwadrans później; nie kojarzę tej dzielnicy, ale jakoś trafiłem. Ardus czeka na zewnątrz, a obok Koidu, jak zawsze w conversach, kurtce i tym razem porządnie pod wpływem.
- Dzięki, że jesteś, wybacz, że o takiej godzinie... - rudy urywa i wzdycha ciężko. Koidu ledwo kontaktuje.
- Nie przejmuj się i nie ma sprawy - zapewniam zaraz - Nie pierwszy raz odbieram ją z imprezy.
- I pewnie niestety nie ostatni. - znów wzdycha. Otula się ramionami, lecz nie z zimna, a chyba z żalu.
- Podwieźć cię? - zagaduję; smutno przytakuje. - Aav, pakuj się, wracamy do domu. - Koidu mamrocze coś pod nosem, ale wsiada na tył. Chociaż tyle, przynajmniej obyło się bez dyskusji.
Ardus siada z przodu, a Koidu po chwili śpi jak suseł; może, gdy dojadę pod jej mieszkanie, będzie w lepszym stanie i ta drzemka dobrze jej zrobi. Co mu się dziwić, jest wpół do pierwszej w nocy.
- Co tam się zadziało? - pytam półgłosem, upewniwszy się, że Aav przysnęła.
- Wyszliśmy sobie z towarzystwem, tak po prostu, było pięknie i wspaniale, do czasu. - chłopak przenosi na mnie spojrzenie, do tej pory wlepione w ulicę za oknem - Stwierdziła, że mimo dobrych chęci nie dam rady jej"naprawić" i nie chce niszczyć mi życia. Powiedziałem, że wcale tak nie jest.
- Ale ona tkwiła przy swoim i nie dała ci szansy na zapewnienie, że zostaniesz, nie ważne co. - dopowiadam, a Ardus wygląda na zaskoczonego, że przeszliśmy przez to samo.
- Dokładnie tak. Twierdziła, że nie umie kochać i coraz bardziej przypomina ich ojca. Odparłem, że choć zawsze będą ludzie z którzy w nią wierzą, to nikt za nią walki nie podejmie, na co wyciągnęła pewien element z przeszłości.
- Przykro mi, znam to aż za dobrze w jej wykonaniu. Przykro mi, że postąpiła z tobą zupełnie tak samo - mówię, skręcając w bardziej zatłoczoną ulicę - Ale chyba sam wiesz, że tak robi i to dość często.
- Zawsze, gdy boi się zranienia. - przytakuje - Mimo wszystko się o nią martwię, bo to odpychanie wszystkich, których kocha, nie wydaje się jej pomagać. Nie przetłumaczysz tego. Próbowałem.
- Wierz mi, ja też. Ale nie może się to odbijać na tobie - zauważam. Skończyliśmy tak samo, on też zobaczył w niej to, co najlepsze i po prostu miał dobre intencje. Szkoda, że to nie wystarczy.
- Na tobie też nie. Wszystko jest tak poplątane, tylko chyba tym jest miłość, zawarciem sojuszu, który nie zawsze wypali i okaże się błędnym posunięciem. Ale nie będę żałować.
Docieram pod jego dom; pamiętam, bo podwoziłem Saskię do Rainiego. Arduszgarnia torbę i uśmiecha się smutno; próbuje sam się podnieść na duchu po tym ciężkim wieczorze.
- Będzie dobrze. Kiedyś. - mówię, gdy wysiada - W końcu będzie łatwiej, chociaż trochę, prędzej czy później.
- Nie robi się łatwiej, to my stajemy się silniejsi - odpowiada i zostawia to we mnie istny szok, bo ma rację. - Napiszesz, jak ją odstawisz do domu?
CZYTASZ
Like Hate Love
Teen FictionTaevas jest przekonany, że Koidu go nienawidzi, więc odpowiada tym samym. Znają się od maleńkości dzięki przyjaźni ich matek. Jednak odmienne "reguły" panują na wakacjach na wyspie Nootamaa, a inne w rodzinnym Tallinie. Skrywają zapomniane historie...