day five: arranged marriage

306 31 45
                                    

napisałem to w pół godziny,
nie jest nawet betowane,
bo bym nie zdążył.
pls nie bijcie



TEGO DNIA NIC NIE BYŁO TAKIE, JAKIE POWINNO. Harry wręcz chciał, aby ten w ogóle się nie wydarzył. I gdyby tylko mógł, z pewnością spróbowałby zapobiec tejże tragedii, która właśnie miała nadejść. Oczywiście spodziewał się, że może to pójść w tę stronę, ale na Boga, dopiero co miał siedemnaście lat, a już miał się żenić?

Siedział właśnie na pieniu wielkiego drzewa i ranił swe usta, obdzierając je ze skórki. Wywoływał głośny trzask palcami, które wyginał w przeróżne strony. Drapał też skórę na wierzchu dłoni, niemal do krwi. Nie bolało go jednak nic, prócz może serca. Miał wrażenie, że to pękło wraz z informacją jaką dzisiaj usłyszał.

Ślub. Nieszczęsny, cholerny ślub z Ginny Weasley, który rodzice mu załatwili. Czuł się, jakby dostał kamieniem w twarz i to tak mocnym, by jednym uderzeniem wybić mu wszystkie zęby. Sam ślub miał odbyć się co prawda wiosną, jednak przygotowania zostały już oficjalnie rozpoczęte.

Harry miał ochotę jedynie płakać. Głośno i niemal żałośnie, ponieważ pękające serce wyrzynało rany od środka przez co prawie nie mógł oddychać.

Ugryzł dolną wargę, by powstrzymać płacz. Skulił się nieco i przyciągnął uda do klatki piersiowej. Co pomyśli Tom? Było pytaniem, które wyryło się właśnie w jego umyśle. Nie miał pojęcia czy chłopak zaakceptuje ten fakt, czy może nie wybaczy mu? A może nawet i znienawidzi. Wiedział, iż Riddle jest rozsądny i doskonale wie jam to wyglada, jednak to było coś innego. Teoria nie zawsze równała się z praktyką, dlatego, kiedy pisał wiadomość do niego o spotkanie miał wrażenie, że zwymiotuje ze stresu.

Nie dziwota więc, że kiedy Tom faktycznie przybył na miejsce Harry nie odezwał się przez pierwsze pół godziny. Uczepił się tylko klatki piersiowej chłopaka, któremu siedział na kolanach w miejscu, w którym wcześniej wypłakiwał swój żal. Tak samo jak teraz, słone łzy spływały mu po policzkach, a co jakiś czas łkał i podciągnął nosem. Nie wiedział co powiedzieć, a w szczególności jak zacząć. I nawet sunąca po plecach okrytych kurtką dłoń, nie zdawała się pomagać.

— Ja... Tom... Oni... — i znów zaczął łkać. Nie potrafił dokładnie złożyć zdania, lecz Riddle wydawał się rozumieć. A przynajmniej tak mu się wydawało, dlatego uniósł głowę i spojrzał w ciemne oczy. Nie emanowały niczym, właściwie jak zawsze i och zdziwienie, gdy po następnych słowach zdawał się ujrzeć szczery szok.

— Wychodzę... Znaczy ja... Żenią mnie Tom.

Głucha cisza odbijała się od drzew, a oni potrafili jedynie patrzeć, jak prawdziwa miłość właśnie upadała. Od zawsze wiedzieli, że łączyło ich szkło, które w danym momencie po prostu runie. I to był właśnie ten czas.

Tom nie płakał, ale Harry widział, że było mu z ten źle, mimo że nic nie powiedział, a jedynie przytulił go do siebie. To i tak znaczyło wiele, więc gdy tylko pomyślał o tym, że już więcej nie spędzą razem tak czasu, popłakał się.

I nawet, kiedy próbował cokolwiek powiedzieć czy wytłumaczyć, jak bardzo tego nie chce i, że kocha tylko Toma, ten uciszał go. Słowa nie były tu potrzebne, w momencie, w którym wiedzieli co ich łączy. A więź ta była naprawdę mocna i w ciemnych oczach nawet głupi ślub nie był w stanie jej rozerwać. Nigdy.

W końcu Harry i Tom zostali dla siebie stworzeni. Stworzeni, do cierpienia razem, do płaczu i życia tuż obok siebie. I ach, jak wielka szkoda, że tylko oni to rozumieli wśród tych wszystkich ludzi, których Riddle tak szczerze nienawidził.

[✔] 𝐓𝐎𝐌𝐀𝐑𝐑𝐘 𝐖𝐄𝐄𝐊 𝟐𝟎𝟐𝟐Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz