Rozdział 1

177 16 0
                                    

     Clap, clap, clap
Tylko krople deszczu twardo obijające się o ziemię jak i dachy było słychać w pewnym małym miasteczku.
     Clap, clap
Dźwięk stał się donośniejszy, ale nie był to już tylko deszcz tym razem to podeszwy butów Shi qingxuana z głośnym "Plask" uderzały w ogromne kałuże. Dawny bóg wiatru biegł w starych podziurawionych oraz brudnych szatach szukając jakiegoś niewielkiego kąta by się schować przed ulewą, która była tak gęsta, że nic nie było widać.

        Zatrzymał się przed jednymi drzwiami karczmy, na których wisiała mała kartka z wysoką ceną pokoju. Shi qingxuan włożył rękę do kieszeni szukając pieniędzy, ale to co znalazł to było zaledwie parę nędznych monet, które nawet nie pokrywały tego kosztu w połowie. Ciężko westchnął rozczarowany swoim budżetem, schował drobiazgi z powrotem do kieszeni i ruszył biegiem by znaleźć przynajmniej jakiś skrawek suchej przestrzeni.

        Po dłuższym biegu zauważył małe puste stanowisko do sprzedawania, szczęście miało mały daszek. Podbiegł tam prędko i głęboko odetchnął z ulgi, gdy krople przestały na niego spadać. Fakt był nadal na zimnym powietrzu, ale lepsze to niż nic. Usiadł na ziemi, woda kapała z niego, a jego ubrania były przemoknięte aż do suchej nitki, ale nie zraziło go to nadal chciał być człowiekiem i osiągnąć coś własnymi rękoma. Oparł głowę o drewnianą belkę i westchnął.
        -Ile to już czasu minęło??? - zapytał samego siebie, przestał liczyć godziny, dni, tygodnie i miesiące od tamtego pamiętnego i jakże tragicznego dnia, choć tak naprawdę był wstrząsający, to dowiedział się prawdy, nauczył się czegoś i mógł zacząć zdobywać coś samemu... Ale było mu szkoda strat.... Śmierć barta i.... Przyjaźń z Min... He Xuanem..... Mimo wszystko uśmiechnął się słabo. No tak He Xuan.... Jak mijały pierwsze dni po tragedii był załamany, nie widział co ma robić, ból go rozrywał na kawałki. Zaczął pić by zaspokoić to,  ale nic to nie dawało, zaczął tracić rozum, w tedy właśnie parę razy próbował się zabić, jednak He Xuan dotrzymywał swego słowa, nie dał się mu zabic.... Przymrużył zmęczony oczy, nie lubił do tego wracać....
      -Shi Qingxuan? - po chwili usłyszał głos jego przyjaciela, otworzył oczy i poprawił się do siadu skrzyżnego. Nie mylił się przed nim stał właśnie jak zwykle ubrany na biało z pogodną miną Xie Lian.
           -Wasza Wysokość! Co ciebie tu sprowadza? - zapytał posyłając mu rozpromieniony uśmiech, co odwzajemniło bóstwo.
          -Szczerze to chciałem zobaczyć jak się trzymasz.
          -Ahh... Wasza wysokość bardzo dziękuję za troskę, jest ...... - zatrzymał się na chwilę sprawdzając obecną sytuację, która nie była zbyt piękne - daje radę.
        -Może kupić Tobie nocleg i jakieś jedzenie? - zapytał łagodnie kucając przed nim.
        -Nie.
        -Nie? - zrobił zdziwioną minę, na co Shi Qingxuan potrząsnął głową na boki - Dlaczego?
        -Chce zrobić to sam - oznajmił mówiąc poważnym tonem, Xie Lian nie miał wątpliwości czy były Mistrz Wiatru żartuje, był widać w jego oczach determinację.
        -Może tylko obiad?
          -Nie - przez chwilę Xie Lian proponował mu drobną pomoc i rzeczy, ale odpowiedź zawsze była taka sama.
         -Uparty jesteś - stwierdził poddając się. Nagle przyłożył palce do skroni, a po dłuższej chwili spojrzał zakłopotany na Shi Qingxuana.
       -Wasza Wysokość jak musisz to nie trzymam cię na siłę - oznajmił posyłając mu lekki uśmiech. Xie Lian wydawal się na początku otworzyć szeroko oczy, jednak później jakby otrząsnął się i też posłał mu uśmiech.
         -Do zobaczenia - pożegnał się i odszedł, a Shi odprowadzał go wzrokiem, ale wystarczyło parę kroków by jego cała sylwetka zniknęła w gęstym deszczu. Shi zmęczony znów zamknął oczy i tym razem już bez żadnych przeszkód usnął.

---------------------------------------------------------

Moi drodzy!
To już kolejna książka na moim profilu ♥️
Oczywiście z Tian Guan Ci Fu :3

Widzimy się w kolejnym rozdziale już za dwa tygodnie!

Życzę Wam miłych i udanych świąt. 

I pamiętajcię o jutrzejszym smigusie dyngusie. Nie popełniłcie mojego błedu z tamtego roku TnT zapominając o tym 0-0. 

~Akurat trafiło na ciebie...~Beefleaf~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz