Rozdział 4

74 10 0
                                    

        Następnego dnia zerwał się z łóżka szykując się do pracy, gdy już schodził po schodach Lin zatrzymał go.

       -Feng słyszałem że się rozchorowałaś, twój przyjaciel mówił, że musisz odpocząć.

       -Ależ nie, ja naprawdę czuje się dobrze - zaprzeczył szybko, nie chciał brać wolnego, musiał zarabiać, a nie lenić się. W planach miał kupić swoje własne mieszkanie, dlatego każdy grosz który zostawał mu po zapłaceniu za pokój i żywność odkładał, nie wydawał nawet na inne przyjemności.

      -Wiesz ekhme powiedział to dość wyraźnie, że masz odpoczywać, więc weź parę dni wolnego nic się nie stanie.

       - Uh Xie za bardzo się przejmuje jest aż za miły - Shi spojrzał na Lina wydawało się jakby tego przeszedł dreszcz ,był dość zaskoczony, gdyż wydawało się że przeszedł go gdy wspomniał o Xie Lianie, jednak Książę nie był ani nie jest starszy. No ba wyglądał tak niewinnie i uroczo, nikomu nie groził ani nie krzyczał na nikogo, a jego spojrzenie było łagodne, więc o co chodzi?

        - No cóż niech będzie, ale i tak pójdę się przejść - powiedział, a widząc zmartwione spojrzenia Lina dodał - Nie martw się! Dobrze to mi zrobi! - uśmiechnął się szeroko i zszedł z schodów, nie zamierzał całego dnia przeleżeć w łóżku szczególnie, że czuł się świetnie. Jednak gdy był na dole nie wyszedł na zewnątrz tylko skierował się do ślepego zaułka, gdzie jeszcze wczoraj widział drugiego Xie Liana, albo kogoś podobnego. Nie łudził się oczywiście, że ten ktoś tam nadal będzie, byłaby to głupota. Chodziło tylko o sposób w jaki ten ktoś rozpłynął się stamtąd.

Przeszukał cały zaułek jednak oprócz kremowych ścian nic tam nie było żadnego przejścia, otworu, okna, dziury czy nawet ukrytego przejścia!

       -Jak? Coś tu nie gra.... Nie mógł od tak wyparować..... - myślał wychodząc z karczmy, musiał odświeżyć umysł za dużo było nie wiadomych a jeszcze więcej pytań.... Ale za nic nie brał pod uwagę tego że mogło mu się to przewidzieć, wiedział co widział i nie było to żadną iluzją. Westchnął cierpko musiał się przejść, przez swoja prace rzadko wychylał się poza budynek, chyba, że chodziło o jakiś składnik który było trzeba kupić. Cóż chcąc zarobić na pokój i nie stracić wszystkiego na to, pracował jako kelner, sprzątacz, a nawet zdarzało się że jako kucharz. Ale nie narzekał wreszcie robił coś samemu.

        Mijały sekundy, minuty, godziny a on szedł i szedł przed siebie odsuwając się od swoich myśli, wspomnień, przeszłości, teraźniejszości a nawet przyszłości, po prostu szedł przed siebie nie myśląc i nie patrząc gdzie. Wspomnienia uświadamiały mu jak bardzo spieprzył sprawę....

      Nagle rozległ się głośny huk, aż w pewnym momencie ziemia zadrżała. Shi Qing w napięciu zaczął się oglądać do okoła szukając źródła. Po chwili je znalazł, dym parę metrów dalej unosił się w górę, nie zastanawiając się ruszył biegiem w tam tą stronę.

      Po chwili ujrzał kłęby dymu oraz wielką dziurę zrobioną w ziemi, obawiałby się tam podejść gdyby nie to, że pomiędzy ziemią ktoś leżał. Podbiegł do krawędzi krateru, mężczyzna był ubrany w biel, jednak jego ubrania były brudne i w planach krwi, właśnie próbował się podnieść, a gdy jego głowa się uniosła ujrzał swego przyjaciela.

     -Xie-xiong! - krzyknął i zbiegł prawie się wywracając. Xie Lian cały drżąc podniósł się, a Shi podtrzymał go by nie upadł - Co się stało?!

     -Shi Qing..... Ymmm wpadłem w małe kłopoty - uśmiechnął się słabo, na pewno było mu głupio się do tego przyznać.

      -Jak mogę pomóc?!

~Akurat trafiło na ciebie...~Beefleaf~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz