Rozdział 12

1.4K 23 28
                                    

- Ale ta ciąża potwierdzona w stu procentach? - Charles podszedł do nas i położył mi łokieć na ramkę.

- No właśnie. Miałem pytać.

- Jeszcze nie, dlatego nie chciałam żebyś odrazu mówił to. - po głosie słyszałem, że zaczęła się stresować.

- Mhm, kiedy masz zamiar iść do lekarza?

- Mam wizytę za 4 dni. - Tania usiadła na krześle a ja koło niej.

- To zaczynajmy. - ojciec wstał z krzesła i oparł się o stół.

****

- ogarnęliście wszyscy? - zapytał już wkurwiony ojciec.

- Tak. - odpowiedzieliśmy chórem.

- mam nadzieje, jak tylko dadzą o sobie znak jakąś wiadomością albo atakiem to wiecie co robić. Możecie wyjść.

Każdy zaczął wychodzić z dużego pokoju. Tera widzę, że serio ojcu się nudziło.

Tatiana

- Tyler popatrz.

Od numer nieznany
Uważaj na siebie dziewczynko.

- daj mi to, idziemy z tym do ojca. - wyrwał mi telefon i już chciał kierować się do gabinetu.

- skąd wiesz, że to jest związane na tym??

- bo wiem. - złapał mnie za rękę i poszliśmy do Jego ojca.

Weszliśmy do jego gabinetu i akurat przebierał koszule. Japierdole on jest chyba lepiej zbudowany od Tylera, wiem nie powinnam.

- No co chcecie dzieciaki. - nie zapiął koszuli, po prostu usiadł do biurka a Tyler położył mu telefon na stół.

- zobacz to. - pokazał na wiadomość. - ktoś chyba chce serio zacząć wojnę.

- przypominam ci, że to my ją zaczęliśmy.

- ty zacząłeś. - Dodał Tyler.

- dobra dzięki za info a ty lepiej wyłącz telefon i zmień kartę dla dobra wszystkich. - oddał mi telefon i zaczął coś sprawdzać po szafkach. - poczekajcie! - nagle wyjął jakiś papierek. - prosze dla ciebie. - to była nowa karta do telefonu.

- dziękuje, miło. - wzięłam kartkę i poszliśmy do pokoju.

****

Nagle przybiegł Max. - Słuchajcie ktoś wybił mi okno kamieniem. Na tym kamieniu chyba jest krew! A Diego nie przychodzi jak go wołam. - chłopak miał łzy w oczach.

- żartujesz prawda?

- No kurwa czy ja bym żartował, skoro Diego może być kurwa martwy. - chłopak w płaczu stał w drzwiach.

Tyler wstał, wybiegł z pokoju i szybko pobiegł do ogrodu. Wrócił po 10 minutach. - kurwa nie ma, były tylko ślady pierdolonej krwi a śladu po Diego nie ma.

- ej spokojnie. - przytuliłam Maxa i próbowałam go uspokoić. - będzie dobrze, Diego się znajdzie.

- CHŁOPACY KURWA CHODZICIE TU!!!!- Tyler wydarł się na cały dom. Po 5 minutach byli prawie wszyscy. - chcą wojny, będzie wojna. Zajebali nam psa. Nie wiemy czy Diego żyje, jedyne co mamy to jego krew. - większość się nie odzywała tylko uważnie słuchała. - Uderzymy w ich dom jutro o 1 w nocy.

- Skąd masz pewność, że to oni? - Daniel oparł się o ścianę i próbował nie pokazywać strachu.

- A kto kurwa inny?!

- napewno Williams maczał w tym palce. - ojciec wyłonił się z ciemności kuchni.

- Ja biorę pięciu na pierwszy atak. Tatiana, Charles, Daniel, Nat i Lucas.

- TATIANA?! przecież to dziewczyna, nie żartuj sobie. - widać, że Luis był wkurwiony na Tylera.

- Dziewczyna, ale zajebiscie strzela wiec Luis zamknij morde.

- możecie kurwa przestać się kłócić? Lepiej zacznijcie się szykować bo ma wyjść zajebiscie. - Charles oparł się o stół.

- Kurwa!! - Max uderzył  pięścią w stół. - sory chciałem odreagować.

SmileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz