9.

555 26 3
                                    

Zbliżała się umówiona godzina, a ja nie potrafiłam usiedzieć w jednym miejscu. Krążyłam wokół biurka, cały czas bawiąc się palcami. Niespodziewanie usłyszałam, że ktoś otworzył tylne wejście i aż podskoczyłam przerażona.

"Czy nie potrafi wejść jak normalny człowiek przez drzwi frontowe"- pomyślałam, a wtedy w progu ukazała się tajemnicza sylwetka.

-Cześć Polly- odezwał się ten sam głos, który słyszałam już w barze.
-Kim jesteś?- cofnęłam się, aż uderzyłam w biurko.
-Nie bój się- podszedł krok bliżej.- Nie zrobię Ci krzywdy. Przecież obiecałem, że zawsze będę Cię chronił.

Po tych słowach moje serce zaczęło się radować, jednak w głębi duszy byłam wściekła. Zazwyczaj świetnie wychodziło mi tłumienie w sobie emocji, jednak w tamtej chwili coś we mnie pękło
i zwyczajnie już nie wytrzymałam.

-To niemożliwe- kręciłam głową z niedowierzaniem.- Z kopalni wyszedł tylko Richy, a ja zamartwiałam się całymi nocami- łzy powoli zaczęły spływać mi po policzku.
- Przykro mi Polly- odparł mężczyzna.

Nie miałam pojęcia co we mnie wstąpiło. Tak bardzo za nim tęskniłam, a w tamtym momencie byłam przepełniona tylko złością.

-Mogłeś mi napisać,że nic Ci nie jest! - emocje, które we mnie tkwiły wzięły górę.

Nie chciałam robić mu przykrości, jednak nie umiałam już powstrzymać gniewu i smutku, które bezustannie towarzyszyły mi od tamtego wieczoru.

-To ja wyciągnąłem Richiego, ale od razu musiałem uciekać- dodał.

Ocierałam kolejne łzy, gdy on kontynuował swoją wypowiedź.

-Proszę wyjdź- powiedziałam w końcu, nie mogąc już dłużej tego słuchać.
-Proszę Polly, nie rób tego- próbował zmienić moje zdanie.

Nie potrafiłam powiedzieć już kolejnego słowa, więc po prostu wyszedł. W tamtym momencie całkowicie sie rozkleiłam. Nie potrafiłam zrozumieć czemu wcześniej nie dał mi żadnego znaku życia, a teraz wraca jak gdyby nic się nie stało. Użalałam się tak nad sobą, gdy nagle zadzwonił telefon.

-Halo Polly? Nic Ci nie jest? - to była Jessy, która najwyraźniej zaczęła się już o mnie martwić.
-Wszystko w porządku.
-Czy Ty płaczesz?- zapytała zasmucona.
-Będzie dobrze- próbowałam powiedzieć weselej, jednak bezskutecznie.
-Za chwilę będę- powiedziała od razu się rozłączając.

Przyjechała do mnie po około pięciu minutach i od razu wszystko jej opowiedziałam.

- Wiesz, że on się o Ciebie po prostu martwi- pocieszała mnie dziewczyna- on to wszystko zrobił, by Cię chronić.
-Ale mógł napisać chociaż jedną głupią wiadomość- zaczęłam powoli się uspokajać.
-Jakby mógł to by napisał, jestem tego pewna- zapewniała.
-To dlaczego teraz napisał, a nie mógł tydzień temu?- zapytałam podirytowana.

Wtedy Jessy zamilkła,bo po prostu nie potrafiła odpowiedzieć mi na to pytanie, przypuszczałam, że nawet on sam nie potrafił.

-Pewnie dowiedziałabym się jakbym go nie wygoniła- dodałam zasmucona.
-Jeszcze nie jest za późno, Polly- powiedziała.

Nie chciałam, żeby wszystko się tak potoczyło. Myślałam, że gdy go spotkam będę szczęśliwa i wszystko mi przejdzie, ale tak nie było. Wyżyłam się na niewłaściwej osobie i teraz tego żałowałam, ale czy rzeczywiście nie było za późno?

A co gdyby? || DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz