🍀Co Moominvalley robi lepiej od anime?🍀

53 5 80
                                    

🍀No cześć moje drogie marcepanki! Wybaczcie, że trochę mnie tutaj nie było, ale pracowałam nad innymi pomysłami i nie miałam szczególnej weny!🍀

Jeżeli podobnie jak ja siedzicie w fandomie Muminków już długo, to z pewnością wiecie, iż posiadają one masę różnych adaptacji. Nie ma co się oszukiwać, że są one światowym fenomenem, tym sposobem uzyskały swoje anime, produkcje rosyjskie czy nawet polskie.

Oczywiście jest tego znacznie więcej, ale dzisiaj skupimy się na dwóch najpopularniejszych, mianowicie anime z lat dziewięćdziesiątych, które oglądaliśmy w dzieciństwie oraz Moominvalley czyli najnowszej odsłonie naszych słynnych trolli.

Wiele osób twierdzi, iż to drugie jest żałosnym rebootem bez magii oraz tego czegoś w Muminkach co oczarowało nas wiele lat temu, jednak muszę się z tym nie zgodzić. Fakt faktem animacja wykonana w 3D traci nieco swój urok, a aktorzy głosowi mogą odpychać, ale co zawsze powtarzam nie wypada oceniać książki po okładce.

Sama byłam nastawiona sceptycznie, ale jak się okazało ta wersja ma faktyczne zalety i jest bardzo przyjemna w odbiorze. Dlatego dzisiaj postanowiłam podzielić się z wami pięcioma powodami na temat tego dlaczego warto dać Moominvalley szansę.

Po pierwsze: Zawiera istotne książkowe szczegóły.

Jak dobrze wiemy oryginalnymi Muminkami są książki autorstwa naszej drogiej Tove Jansson, animacja z lat 90 wykorzystała co niektóre z zawartych tam historii, między innymi jako jedyna ze wszystkich zaprezentowała nam "Pamiętniki Tatusia Muminka". W późniejszym czasie twórcy poszli jednak bardziej w kreatywność prezentując przygody, które w oryginale nie miały miejsca.

Niektóre były lepsze, inne wręcz irytujące (i tak, mówię do ciebie odcinku o toskycznej zabawie w małżeństwo Muminka i Migotki). Ale jednym z najgorszych błędów jakie popełniono było usunięcie informacji o więzach krwi Włóczykija oraz Małej Mi. Niektórzy fani, nigdy nie sięgający po książki wciąż ich shipują i nie zdają sobie sprawy z tego, że są przyrodnim rodzeństwem.

Tak, są rodziną i nie, shipowanie ich nie jest w porządku. Jednak ciężko jest oczerniać niewiedzę takich osób, gdyż w anime nie tylko nie wspomniano o ich relacji, ale i dosłownie ukazywano ich w nieodpowiedni sposób.

Mała Mi wspomina o tym, że Włóczykij byłby dobrym kandydatem na ukochanego, ale nie ma u niego szans i próbuje dosłownie namówić go na randkowanie. Pozostali bohaterowie często interpretują błędnie niektóre sytuacje jako ich wzajemną miłość, zdarza się to co prawda okazjonalnie, ale wciąż ma miejsce.

Nie wiemy czy było to spowodowane brakiem wiedzy co do treści książek, ale mam taką nadzieję, bo nie od dziś wiadomo, że Japonia lubi normalizować w swoich dziełach wiele dziwnych wątków. I tak, niestety jako weeb muszę potwierdzić, że zdarzają się kazirostwa.

W Moominvalley z kolei nie tylko nie mamy tak niepotrzebnie dwuznacznych scen, ale mamy od początku nakreślone, iż są oni rodziną. Dostajemy scenę, w której żegnają się, przybijając żółwika, a Mała Mi wprost nazywa Włóczykija bratem.

Może to niewiele, ale na pewno jest dużo lepszym rozwiązaniem od dosłownego romantyzowania ich relacji. Oprócz tego mamy też pięć minut dla co niektórych postaci, które w starszej wersji nie miały okazji się pojawić takich jak Bufka, zasługująca na o wiele więcej uwagi!

Dla mnie jako dla osoby, często bardzo trzymającej się oryginału jest to wielka zaleta.

Po drugie: Twórcy doskonale zdają sobie sprawę z tego co robią.

Kiedy pojawiły się pierwsze zwiastuny i wieści odnośnie nowej adaptacji w internecie rzecz jasna zawrzało, jednak twórcy zapewniali, że przestudiowali dokładnie charaktery postaci. Po takim oświadczeniu pokładałam w nich naprawdę duże nadzieje i modliłam się, aby tego nie zepsuli.

☁🦋Waniliowe chmurki - czyli szkarłatne moomins stuff🦋☁Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz