Rozdział 4: Wdech, wydech. Oddychaj, spokojnie.

478 31 66
                                    

Pov: Carbonara

Wstałem o 10 wtulony w Davida który jeszcze spał. Słodziak. Nie miałem zbytnio co robić, więc uwolniłem się od bruneta, i wstałem z łóżka, co było złym pomysłem. Od razu zakręciło mi się w głowie, więc usiadłem. Akurat wtedy wstał brunet.

-Dzień dobryyy-przeciągnął brunet.
-Hejka cześć-odpowiedziałem, przytulając go.-Ide robić śniadanie, zejdź za 15 minut oki?-spytałem, na co pokiwał głową.

Uśmiechnąłem się do Gilkenly'ego wstając, i wyszłem z pokoju. Zeszłem po schodach w kierunku kuchni. Na stoliku w salonie leżał mój telefon, wziąłem go i poszłem dalej. Odblokowałem go, i weszłem na grupę bliskiego Zakszotu. Jedna wiadomość przykuła moją uwagę.

Zjeb Gilkenly
moment.
carbo nie obraz sie tylko!!
*wysłano zdjęcie*

No kurwa co za pojeb.

-Kurwa chuju możesz zejść?-krzyknąłem z wkurwem.-masz przejebane..-szepnąłem.
Po chwili zszedł do kuchni.
-Co?-spytał widząc chyba moje ewidentne wkurwienie.
-Nie co tylko słucham to raz. A dwa co to za wysyłanie mnie na Zakszocie?-powiedziałem udając smutek.
-Dopytywali no... Przepraszam.-
-Ja ci kurwa dam przepraszam! Ty lepiej spierdalaj póki możesz.-rzekłem.
-Pff. I co ty mi niby zrobisz.-powiedział lekceważąco.

Podszedłem do chłopaka i złapałem go w talii. Po chwili zacząłem go łaskotać. Obydwoje się wyjebaliśmy, a David zajebał głową o podłoge. Wstałem pierwszy, i pomogłem wstać chłopakowi.

-Zjebem jestem. Wstawaj.-podałem mu rękę.-Przepraszam. Gdzie się jebłeś?-zapytałem.
-W łeb kurwa. Może mądry będę.-powiedział, na co obydwoje się zaśmialiśmy.
Byłem wyższy, więc na spokojnie mogłem coś zrobić. Pytanie - co?
Podobno dzieciom się mówi „daj, pocałuje" jak je coś boli.
-David, chcesz być dzieckiem? Na 3 sekundy. Nie wnikaj.-zapytałem.
-Ty kurwa, okej?-nie wiedział o chuj chodzi. I fajnie.
Stałem dosłownie przed nim. I wiecie co? Pojebem jestem. Staliśmy tak, a ja momentalnie dałem buziaka w głowę chłopaka, na co się zarumieniłem lekko. Co ja robie.

-Tak. Ide robić ten obiad.. Śniadanie znaczy się..-odparłem, i poszłem do kuchni.

Otworzyłem lodówkę, i wyjąłem z niej jajka oraz masło. Położyłem je na blacie, i wyjąłem także patelnie. Włączyłem kuchenkę, stawiając na nią patelnie, i kładąc masło. Po chwili czułem, że ktoś się do mnie przytula. Niejaki David Gilkenly tak mi się zdaje.

-Cześć cześć, już się stęskniłeś?-spytałem lekko się śmiejąc.
-Tak, ale też chce pomóc.-odparł.
-Wyjmiesz przyprawy z szafki? Ta koło lodówki. Papryka, pieprz, sól, majeranek.-poprosiłem, rozbijając jajka na patelnię. David po chwili położył obok przyprawy, i poszedł usiąść przy stolę. Przeglądał Instagrama, i guess. Przyprawiłem jajecznicę i po chwili postawiłem wodę na herbatę. Po paru minutach woda się zagotowała, a jajecznica była gotowa. Zalałem herbatę wrzątkiem, wziąłem obydwa kubki i postawiłem na stole. Chwile później wyjąłem talerze, na które nałożyłem jajecznicę. Wziąłem widelce i zaniosłem ją do stołu.

-Zgaduję, że wyszła ci zajebiście?-uśmiechnął się chłopak do mnie.
-Spróbuj a zobaczysz.-odparłem także z uśmiechem.-Smacznego-
-Nawzajem!-odpowiedział David. Zaczęliśmy jeść, a po chwili od razu znowu coś powiedział.-Kurwa Carbo, jak ty gotujesz jak pierdolony szef.-
-Sie wie-odpowiedziałem, śmiejąc się.

~~~
Podczas śmiadania rozmawialiśmy o wszystkim, nawet o dzisiejszym spotkaniu. Już nawet zapomniałem o dramie z Laborantem. Odnieśliśmy talerze i kubki do kuchni, i poszliśmy się ogarniać. Ja poszłem do pokoju wybrać jakiś outfit, a David poszedł po rzeczy do samochodu. Gdy stałem tak przy szafie, akurat wrócił.

𝐦𝐢𝐧𝐨𝐫 𝐢𝐧𝐟𝐚𝐭𝐮𝐚𝐭𝐢𝐨𝐧 | 𝟓𝐜𝐢𝐭𝐲 | 𝐜𝐚𝐫𝐯𝐢𝐝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz