Rozdział 13: Jest źle?

433 21 54
                                    

Znowu rozdział z perspektywy Davida, w dalszej części rozdziału będzie pov Carbonary;3

----
Pov: Gilkenly

Sierpniowy, słoneczny poranek. Dziś wstałem wyjątkowo wcześnie, bo o pierdolonej 9 rano. Pog? Obudziłem się a Nikodema nie było obok. Pewnie się myje. Postanowiłem wstać z łóżka, jednak ledwo dałem radę przez ból w klatce piersiowej.

A właśnie. Nie mówiłem. Po wizycie w przychodni zostałem skierowany na badania do szpitala, gdzie wykryli początki gruźlicy. Nadal nic nie powiedziałem dla Carbo.

Udało mi się wstać, więc ruszyłem w kierunku dolnej części domu. Gdy zszedłem po schodach, usiadłem na kanapie. Niedługo po tym na dół zszedł Nikodem. Jeju, czemu on jest tak przystojny?

Chłopak nic nie mówiąc usiadł obok i przytulił się do mnie.
-Cześć skarbie-powiedział cicho białowłosy.
-Hejka-odpowiedziałem, oddając bardziej uścisk.
-Plany na dziś?-zapytał, patrząc mi prosto w oczy.
-Chyba nie, nie ma co robić. Może jakieś GTA z Zakszotem?-zaproponowałem, na co chłopak pokiwał głową.

Włączył telewizor i przez jakieś 30 minut siedzieliśmy oglądając jakieś paradokumenty. Gdy w końcu się jakiś skończył, ruszyliśmy do pokoju.

Usiedliśmy przy biurkach i włączyliśmy komputery. Zadzwoniliśmy od razu do chłopaków. Po chwili już na rozmowie byliśmy my, Erwin, Laborant, Speedo oraz Silny.

-To co? GTA jakieś coś kurwa ten? Dawno nie było, a przydałoby się napadzik zrobić jakiś.-spytał Speedo.
-Yes of course-odparłem, włączając GTA.

----
Robiliśmy właśnie Post OP'a. Staliśmy na korytarzu, na którym było 6 drzwi.

Po chwili zrobiło mi się słabo, więc oznajmiłem przyjaciołom, że idę do łazienki, i zaraz wrócę. Zdjąłem słuchawki wyciszając się na discordzie, i wstałem z krzesła.

Kierowałem się do łazienki. Po drodze znów złapał mnie jakiś atak kaszlu. Będąc w łazience otworzyłem lekko okno, i stanąłem przed lustrem przy którym była umywalka.

Wyplułem krew z ust i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Bałem się, że to może naprawdę być coś złego.

Po chwili poczułem jak robi mi się jeszcze słabiej, aż w końcu zemdlałem.

----
Pov: Carbonaura (tak wiem, powinnam być poważna)

Siedzieliśmy tak chwilę czekając na Davida, jednak coś długo nie wracał. Zacząłem się martwić.

-Japierdole, co jest z tym zjebem?-spytał Erwin lekko podkurwiony.
-Chuj ci wie-odparł Speedo.
-Martwię się. Mówił ostatnio, że był u lekarza podobno tylko na "kontrolę". Na następny dzień znów gdzieś pojechał.-powiedziałem cicho, poprawiając mikrofon.
-Cholera-szepnął Silny, biegając swoją postacią w jedną i w drugą.
-Idę lepiej sprawdzę do niego-dodałem, wyciszając się.

Ruszyłem do łazienki. Zapukałem lekko, jednak nie dostałem żadnej odpowiedzi. Pociągnąłem lekko za klamkę i wszedłem do łazienki.

Cholera.

Podszedłem do chłopaka, sprawdzając czy oddycha. Od razu zadzwoniłem na pogotowie.

Gdy przyjechali, nie pozwolili mi jechać z nimi. Wróciłem do pokoju zalany łzami. Odciszyłem się na discordzie.

-I co?-zapytał Laborant, który dotychczas mało się odzywał.

Nie odpowiedziałem mu nic, próbowałem się uspokoić.
-Carbo, co z Davidem?-spytał trochę głośniej Silny.
-Pogotowie go zabrało.-szepnąłem, na co zrobiła się cisza.

Otarłem łzy dłońmi, chowając w nich po chwili twarz. Rozłączyłem się, i odchyliłem głowę do tyłu patrząc w sufit.

To nie było żadne pierdolone, jak to on powiedział - badanie kontrolne.

To było na pewno coś poważniejszego.

----
Siedząc tak, usłyszałem dzwonek do drzwi. Zszedłem na dół aby je otworzyć. W drzwiach stał oczywiście Erwin, Michael, Joseph i Albert.

-Co wy tu..?-nie dokończyłem, bo Laborant musiał mi przerwać.
-Chuj ci na pizze, nic nie mów.-powiedział, przytulając mnie.-
-Ogarniaj się Carbi, jedziemy do Davida-dopowiedział Speedo.

Nałożyłem buty i wyszliśmy z domu który zamknąłem. Wsiedliśmy do komody Erwina i ruszyliśmy w stronę szpitala.

Będąc w szpitalu lekarz nam powiedział, że szanse na przeżycie Davida są nikłe. Słysząc to, rozpłakałem się jak małe dziecko na co Joseph mnie przytulił, a ja wtuliłem się w niego.

-Spokojnie Nikodem, on przeżyje. Nie myślmy źle, David jest silny, prawda?-szepnął, robiąc mi małe kółka na plecach na uspokojenie.
-Mhm...-wymamrotałem pod nosem.

----
Wróciłem do domu. Nie dałem rady siedzieć z nimi z wiedzą, że szanse na jego przeżycie są prawie że zerowe.

Przecież on tego może na prawdę nie przeżyć.

Nie mogłem myśleć pozytywnie. Mimo tego, że obiecałem Davidowi że nic sobie nie zrobię, to było zdecydowanie silniejsze.

Ruszyłem w stronę kuchni. Będąc w niej, otworzyłem szafkę z lekami. Szukałem chwilę, aż znalazłem to, czego szukałem.

Pokierowałem się następnie do łazienki. Otworzyłem kolejną szafkę, z której wyciągnąłem żyletkę.

-Przepraszam, Davidzie Gilkenly. Wiem, obiecałem że nic sobie nie zrobię. Ale jak mam żyć ze świadomością, że jesteś na krawędzi życia i śmierci? Może ty teraz już nie żyjesz kurwa? Kocham cię, ty pierdolony, szalony zjebie. Kocham cię kurwa tak bardzo, jak nie wiem. Przepraszam was, przyjaciele. Zawiodłem was.-wyszeptałem, biorąc tabletki nasenne.

Teraz będzie już tylko łatwiej.-pomyślałem.

Usiadłem na białych kafelkach. Siedziałem chwilę, patrząc w drzwi z nadzieją, że nikt go nie będzie próbował odwiedzić.

Zrobisz to.
Wiem.

Wziąłem żyletkę do ręki, przykładając ją do przedramienia.

Pierwsza kreska. Lekko. Druga, już mocniej.

Łzy mi leciały jak woda z wodospadu. Jednak wiedziałem, że on tego nie przeżyje. Nie żebym w niego wątpił, ale po prostu - takie przeczucie.

Trzecia - jego krew lekko kapała na marmurowe posadzki.

No cóż, Carbo. Nie ma odwrotu.

Pociągnąłem żyletką czwarty, piąty raz. Następnie szósty, siódmy. I ósmy, najmocniejszy.

Wtedy usłyszałem otwieranie drzwi wejściowych. Cholera jasna.

-Carbo? Kurwa mać, Carbonara!-krzyknął Erwin, wyraźnie chodząc po domu.
-Nikodem, nie wkurwiaj mnie!-także krzyknął Speedo lekko wkurwiony, ale było czuć w jego głosie zmartwienie.

Nie dawałem powoli rady. Oczy same mi się zamykały.

-Kocham cię, David-szepnąłem, zamykając oczy.

Ostatnie co usłyszałem, to otwieranie drzwi do łazienki, i głos Erwina oraz Alberta.

Straciłem przytomność.

----
heejka!
jak wam minął dzień? peepoShy
mi bardzo dobrze<3

myślicie że Carbonara jak i David przeżyją?

839 słów.
----

𝐦𝐢𝐧𝐨𝐫 𝐢𝐧𝐟𝐚𝐭𝐮𝐚𝐭𝐢𝐨𝐧 | 𝟓𝐜𝐢𝐭𝐲 | 𝐜𝐚𝐫𝐯𝐢𝐝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz