Rozdział 12: Cholera, nie chcę go martwić.

278 19 18
                                    

Czyś czyś, jak to czytasz to zapraszam o 19:30 na streamka<33
-
Pov: Gilkenly

Poranek, jak ja go kurwa nienawidzę.

Dzień jak codzień. No prawie. Obudziłem się z lekkim bólem głowy. Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie - 10:37. Nie jest źle.

Wstałem z łóżka całując białowłosego lekko w czoło. Poszedłem do łazienki załatwić swoje potrzeby.

Gdy wyszłem z łazienki, poszedłem do pokoju po ubrania. Stojąc przy szafie, szukałem wzrokiem czegoś ciekawego.

Koniec końców nałożyłem czarny t-shirt i beżowe spodnie. Przebrałem się, i szczerze? Wyszło git. Zszedłem po schodach, jeść śniadanie?

E tam. Potem zjem. Nałożyłem buty i czapkę, która zawsze mi towarzyszy. Wyszłem z domu, zamykając go.

Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do przychodni.

——
mini time skip!

Siedziałem w przychodni z wyciągniętą kartą. Przede mną był jeden pacjent, który właśnie wyszedł z gabinetu.

-Pan Gilkenly?-spytał lekarz, rozglądając się po korytarzu.

Wstałem z krzesła, a mężczyzna widząc to wszedł do gabinetu co także uczyniłem. Usiadł na fotelu przy swoim biurku, a ja na krześle.

-Dobrze, więc panie Davidzie. Co panu dolega?-
-Krwioplucie, kaszel, bladość skóry, momentami bóle w klatce piersiowej. I spadek masy ciała.-odpowiedziałem.

Siwowłosy mruknął tylko coś pod nosem i zanotował to. Zrobił mi jakieś podstawowe badania, a po nich na chwilę ucichł.

-Proszę pana, to nie są dobre wieści. Nie jest to potwierdzone, musiałby pan jeszcze się dobadać. Objawy wskazują gruźlicę.-co kurwa?

——
Wyszedłem od lekarza, który wystawił mi skierowanie do pulmonologa.

Podejrzewano u mnie gruźlicę. Cholera.

Badania miałem jutro. Szybko, nie? Jakoś tak wyszło, że udało się je załatwić w krótkim czasie.

Wróciłem do domu. Była już prawie 13. Wszedłem do domu, a Carbo już nie spał. Gdy tylko otworzyłem drzwi, momentalnie na nie spojrzał.

Wstał szybko z kanapy i podszedł do mnie. Zdjąłem buty, a on mnie mocno przytulił.

-Zjebie, gdzie kurwa byłeś i czemu nie odbierałeś! Martwiłem się!-
-Brzmisz jak mamuśka-zaśmiałem się, na co młodszy  odkleił się ode mnie.
-Ty kurwo, ja ci zaraz dam mamuśkę! Serio pytam, nie odbierałeś i nie było cię.-powiedział już spokojniej.

Cholera. Nie chce go martwić.

-U lekarza byłem-odpowiedziałem wzdychając.
-Coś się stało?-zapytał zmartwiony, patrząc mi w oczy.
-Niee, byłem tak kontrolnie-okłamałem go.

Przecież nie powiem - no kurwa Carbi wiesz, lekarz podejrzewa, że choruję na gruźlicę.

-To dobrze-odparł, przytulając mnie.

——
Właśnie poszliśmy do sklepu. Carbonara musiał kupić se jakieś dresy. Weszliśmy do sklepu, i chłopak szukając dresów, natrafił na jakieś matching bluzy.

-Daviiid, patrz jakie śliczne, kupmy sobie takie!-krzyknął pod nosem, brzmiąc jak 5 latek który dostał lizaka.

Kurwa, co on znowu znalazł? Podszedłem do chłopaka. Rzeczywiście kurwa, w chuj zajebiste były.

-Dawaj, bierzemy-powiedziałem, zgadzając się na pomysł chłopaka. On tylko uśmiechnął się na to. Poszliśmy do kasy, zapłaciliśmy i wyszliśmy.

Nigdzie w sumie razem nie jeździmy ani nie wychodzimy. Wpadłem na pomysł aby pojechać na basen.

-Carbi? Może chciałbyś pojechać na basen? Bo wiesz, nigdzie ze sobą prawie nie wychodzimy czy coś.-zapytałem wiedząc, że będzie ciężko aby się zgodził.
-Nie wiem, kochanie..-odpowiedział, a ja spojrzałem na niego błagającym wzrokiem.-No dobra-dodał, uśmiechając się lekko.

——
no eloelo,  nastepny rozdzial bedzie z basenu hehe
tak jak na poczatku, przypominam o streamku o 19:30, zapraszam na wspolna dobra zabawe, valorant bedzie, szybkie mc i ogladanie klipow;3

541 słów!

𝐦𝐢𝐧𝐨𝐫 𝐢𝐧𝐟𝐚𝐭𝐮𝐚𝐭𝐢𝐨𝐧 | 𝟓𝐜𝐢𝐭𝐲 | 𝐜𝐚𝐫𝐯𝐢𝐝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz