Siedziałam obok Tony'ego Starka na miejscu pasażera w białym Audi i patrzyłam na drogę. Między mną a mężczyzną nawiązała się luźna rozmowa na temat dzisiejszego dnia spędzonego w Wieży jak i mojego zainteresowania nauką. To była przyjemna pogawędka, czego nie spodziewałam się po miliarderze. Oczywiście nie uważam, że każdy bogacz jest zadufany w sobie i nie da się z nim rozmawiać. Chodziło raczej o to, że ta rozmowa nie była niezręczna czy niekomfortowa i trochę mnie to zaskoczyło.
- O której zaczyna się twoje spotkanie? - zapytał się Stark, przerywając ciszę, która na chwilę między nami zapadła.
- Za czterdzieści minut - odpowiedziałam i spojrzałam na profil mężczyzny. On zerknął przelotnie na godzinę i przez chwilę milczał, po czym powiedział - Widziałem, że nie zdążyłaś zjeść swojego obiadu. Jesteś głodna? Po drodze mamy McDonalda i możemy tam zajechać - To była niespodziewana propozycja, jednak bardzo kusząca. Prawdą było, że nie jadłam dziś za wiele, a wizja przyjmowania osób chcących zaadoptować dziecko z burczącym brzuchem nie była miła.
- Został nam niecały kwadrans drogi, więc na spokojnie zdążymy zjeść - powiedział milioner widząc moje zawahanie. Ostatecznie zgodziłam się i już po chwili zamówiliśmy i odebraliśmy jedzenie z charakterystycznym "M" na opakowaniu.
To zdecydowanie nie był codzienny widok - Tony Stark, w zapewne w za drogim garniturze jedzący burgera, z którego sosy wyciekały w każdą możliwą stronę. Moja kanapka miała na szczęście o wiele mniej składników, dzięki czemu mogłam ją normalnie ugryźć bez obawy, że się pobrudzę.
Na początku jedliśmy w ciszy, jednak po chwili miliarder zaczął dość ciekawą rozmowę.
- Co sądzisz o swoim chłoptasiu? - zapytał jak gdyby nigdy nic mężczyzna. Ja za to przestałam mielić to co miałam w tamtym momencie w buzi i spojrzałam na Starka. Co to było za pytanie? Widząc że czeka na odpowiedź, szybko przełknęłam jedzenie i odkaszlnęłam. Zmarszczyłam brwi.
- W jakim sensie? - zapytałam, nieco zbita z tropu.
- Czy jest pracowity, systematyczny? Jaki ma stosunek do obowiązków? - rzucił Stark.
- A chce pan to wiedzieć, bo...? - dociekałam. Mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo.
- Bo kilku stażystów dziś udowodniło mi, że nie nadają się do pracy w Stark Industries i zwolniło się parę miejsc - powiedział, a ja prawie zakrztusiłam się waniliowym shake'iem.
- Oh - Przez chwilę zastanawiałam się co powiedzieć, by tego nie skopać. Nie chciałam jednak idealizować przyjaciela. Postawiłam na całkowitą szczerość.
- Cóż, nastawienie Milesa do obowiązków jest...hmm... trudne? Tak to chyba dobre określenie - zaczęłam - Miles zawsze się z nich wywiązuje, choć często zostawia zadania na ostatni moment i robi wszystko w pośpiechu. Mimo to nie można zarzucić mu niedokładności. Jeśli chodzi o rzeczy długoterminowe to stara się je robić systematycznie, ale najbardziej lubi pracować podczas weny, jak on to lubi określać, i rzeczywiście, jest wtedy o wiele wydajniejszy. Milesowi nie przeszkadza praca samemu, jednak często tworzymy lub naprawiamy różne rzeczy wspólnie i bardzo dobrze pracuje nam się razem, więc jestem pewna, że nie miałby problemu z wykonywaniem zadań w większej grupie. Poza tym, już od dawna marzyliśmy o spotkaniu pana i zobaczeniu Wieży. Staż tam to wielka szansa i na pewno Miles zrobi wiele byleby tylko jej nie stracić.
- "Marzyliśmy"? - zapytał Stark podnosząc brew do góry. Dopiero wtedy zorientowałam się, że w przedostatnim zdaniu wspomniałam o sobie. Nie wiedziałam co powiedzieć, a milioner zdawał się rozumieć moje nagłe milczenie, bo nie dopytywał. Zamiast tego spojrzał na srebrny zegarek na lewej ręce i stwierdził, że czas ruszać.
CZYTASZ
Ghostspider
FanfictionLos często jest przewrotny - daje nam uczucie kontroli tylko po to, by po chwili zrobić bałagan z naszego życia. Coś o tym wiem... Jestem Gwen Stacy. Gdy miałam pięć lat trafiłam do sierocińca. Choć nie pamiętam moich rodziców, czasem czuję ich brak...